-
Co robisz?
-
Patrzę na gwiazdy.
-
I co? To ma być takie fascynujące?
Chłopak
podszedł do swojego mniejszego towarzysza i stanął obok niego.
Spojrzał w tym samym kierunku, jednak jego oczy widziały tylko
nocne niebo, a na nim punkciki zwane gwiazdami. Nic ciekawego.
-
Oh, Daiki, nie rozumiesz gwiazd - rzekł czerwonowłosy chłopak - Na
czarnym firmamencie unoszą się miliardy tych świetlistych punktów,
a każdy z nich ma swoje imię. Niektóre żyją samotnie, niektóre
połączyliśmy w gwiazdozbiory...
-
I to ma być takie niesamowite i cudowne? - zapytał Aomine, ziewając
ze znudzenia.
Akashi
nadal stał, w ciszy popijając herbatę. Poły jego kimona
delikatnie poruszały się wraz z oddechami właściciela, a całość
jego osoby sprawiała wrażenie kruchości. Blade obojczyki,
odsłonięte na widok publiczny, stanowiły bardziej interesujący
widok dla ciemnowłosego. Zbliżył się do chłopaka i skubnął
jego ucho zębami.
-
Zachowuj się, Daiki - wymruczał Seijuurou, delikatnie gładząc
towarzysza po miękkich włosach - Chodź, pokażę ci coś.
Zdecydowanym
krokiem ruszył przed siebie, a po chwili dołączył do niego
Aomine. Znajdowali się na terenie posiadłości Akashiego w Kyoto,
więc mogli spokojnie wyjść, nie przejmując się zamykaniem domu.
Na zewnątrz było dość chłodno z racji wieczorowej pory, jednak
obydwóm nie za bardzo to przeszkadzało, po prostu szli w milczeniu.
Niedaleko domu znajdował się niewielki lasek, który Aomine w
czasie swego 3-dniowego pobytu tu zdążył już nieco zwiedzić.
Ścieżka, która nawet za dnia roztacza wokół siebie aurę
tajemniczości, nocą nabrała wręcz magicznego uroku. Poprzez
korony drzew prześwitywało słabe światło gwiazd i księżyca,
wiatr delikatnie poruszał liśćmi, pod ich stopami łamały się
gałązki i uginał mech. Słychać było świerszcze, całą masę
świerszczy, wygrywających swą rytmiczną melodię. Oddechy idących
zlewały się z odgłosami lasu, tworząc z nimi dziwną,
niezrozumiałą harmonię, tak pasującą i jednocześnie odstającą
od tego miejsca. Po jakimś czasie do wszystkich tych dźwięków,
które wręcz huczały w głowie oszołomionego Aomine, dołączył
delikatny szmer wody, poruszanej tylko jej znanymi prądami.
-
Widziałem już to jezioro - powiedział cicho, patrząc na
Akashiego.
-
Ah tak? A więc proszę, spójrz na nie jeszcze raz.
W
nieruchomej tafli akwenu odbijał się blask setek tysięcy gwiazd,
wymieszanych ze sobą w losowych miejscach. Cała strefa przy
jeziorze oświetlona była blaskiem półksiężyca, a nad wodą
latały małe świetliki, imitujące własne ciała niebieskie.
Całość tej atmosfery, odgłosy lasu, ich ciepłe oddechy, blask
niebios odbijający się w kryształowej tafli... Wszystko to
osiadało na nich niczym gwiezdny pył, nadając światłości nawet
ich miernym osobom. Zszokowany Aomine rozglądał się na wszystkie
strony, jednak tylko do momentu. Do chwili, w której jego wzrok
spoczął na mniejszym towarzyszu. Ciemne poły nieco za dużego
kimona odsłaniały większą część klatki piersiowej chłopaka.
Blada skóra jarzyła się niemal fluorescencyjnym światłem.
Oświetlony tym magicznym blaskiem wyglądał jak jakiś elf, który
zbłądził w świecie śmiertelników i przypadkiem któremuś się
objawił. Nieświadomy przemyśleń swego towarzysza Akashi podszedł
do jeziora i zanurzył w nim rękę pozwalając, by zimne krople
spływały po jego dłoni.
Piękny.
Podszedł
do Akashiego, kierowany jakimś dziwnym uczuciem w klatce piersiowej.
Delikatnie ujął jego mokrą dłoń i zlizał z niej krople wody.
Czerwonowłosy spojrzał na niego z zaciekawieniem w dwukolorowych
tęczówkach, jednak pozwolił na ten zabieg. Aomine przejechał
opuszkami palców po jego ramieniu, po raz kolejny rozkoszując się
gładką fakturą skóry.
-
Masz zimne palce - wyszeptał Seijuurou, jednak nie wyrywał się.
Daikiemu
nie trzeba było już nic więcej. Ostrożnie, by nie uszkodzić
kruchej, magicznej istoty, przysunął go do siebie i pocałował.
Pocałował go długim, czułym pocałunkiem, od którego obydwóm
świat zawirował. Cudem ustali na nogach, choć mniejszy chłopak
prawie całym ciężarem uwiesił się na granatowowłosym. Akashi
wtulił twarz w jego obojczyk, by po chwili przyciągnąć go do
kolejnego, bardziej namiętnego pocałunku. W czerwono-złotych
tęczówkach płonął ogień, który błyskawicznie udzielił się
również Aomine. Ostrożnie usiadł, po czym posadził chłopaka na
swoich kolanach. Skubał jego szyję, szczękę, wargi, płatki
uszu... Wszędzie, gdzie tylko mógł dosięgnąć. Akashi gładził
go po włosach, cicho mrucząc z zadowolenia. Coraz to większy ucisk
w spodniach dawał o sobie znać, czerwonymi literami wypisując
swoje żądania pod powiekami granatowowłosego.
Przewrócił Seijuurou na plecy, ostrożnie układając go na
niepewnym gruncie. Z szyi zeszedł na obojczyki, z obojczyków
delikatnie przesunął językiem po wgłębieniu w mostku, by w końcu
przejść do sutków, sterczących od chłodnego powietrza. Najpierw
nieco rozgrzał je oddechem, by następnie zacząć pieścić, na
zmianę liżąc i przygryzając. Akashi jęknął, przyciskając jego
głowę do siebie. Aomine zdjął zimne ręce ze swojego karku i
przesunął się trochę wyżej, unieruchamiając mu nadgarstki i
jednocześnie składając na jego wargach długi, namiętny, głęboki
pocałunek. Kiedy się od siebie oderwali, obaj ciężko oddychali,
coraz bardziej odczuwając chęć zaspokojenia palącego pożądania.
Granatowowłosy błyskawicznie zjechał ustami na dół i
zaczął lizać wnętrze ud
swego towarzysza. Szpileczki bólu wbijały mu się w skórę głowy
razem z paznokciami wijącego się z rozkoszy chłopaka, jednak
sprawiało mu to dziwną przyjemność.
Bardzo ostrożnie i powoli wsunął palec w jego wnętrze, kołowymi
ruchami rozpychając go od środka. Zaraz potem wszedł drugi. Ciche
pomruki i stęknięcia czerwonowłosego rozpalały Aomine do tego
stopnia, że zaczynał tracić zdrowy rozsądek. Wszystko, co do tej
pory huczało mu w głowie, odgłosy zwierząt, szmer wody, ucichło
nagle, zastąpione tymi nieśmiałymi oznakami odczuwanej
przyjemności. Dość czekania. Szybkim ruchem rozpiął wszystkie
guziki swojej koszuli i zrzucił ją na ziemię. W tym samym czasie
Seijuurou majstrował zręcznymi palcami przy jego pasku. Wkrótce
obaj byli jako tako oswobodzeni z ubrań, Akashi miał tylko
podwinięte kimono. Jednym silnym pchnięciem Aomine utorował sobie
drogę do gorącego środka. Zaczął spokojnie, na tyle delikatnie,
by mniejszy chłopak mógł przywyknąć, wkrótce jednak
przyspieszył rytm, ruchy bioder niemal dostosował do szalejącego
pulsu. W głowie miał totalną pustkę, tylko i wyłącznie
przepiękny obraz jego własnego, prywatnego magicznego stworzenia,
które właśnie czynił sobie poddane. Kakofonia dźwięków, od
których odgrodziło ich pożądanie, uderzyła w
nich znienacka, szarżując
na nieprzygotowane uszy straszliwym łomotem bijącym w rytm
zdyszanych serc. Jak ten blask gwiazd, który uczynił atmosferę tak
niezwykłą, tak białe było światło w ich oczach, gdy obaj
osiągali słodkie spełnienie. Zaraz potem niemal natychmiast opadli
z sił.
-
O ja pierdolę - wyszeptał Aomine - Nigdy więcej.
Ciepły
śmiech poniósł się po wodzie, a w dwukolorowych oczach tańczyły
światełka przypominające świetliki.
-
Zejdź ze mnie, jesteś ciężki - wysapał Akashi, gdy wreszcie
przestał się śmiać.
-
Nie, nie ma opcji. Za duży wysiłek.
-
Zaraz sam cię zrzucę.
No
to turlu turlu w bok, mój drogi. Nie wiadomo jaka siła poruszyła
jego mięśnie, ale jakimś cudem ułożył się pleckach.
-
Teraz dostrzegasz urok gwiazd, Daiki? - wymruczał Akashi, kładąc
się na boku i przytulając do ciepłego ramienia.
-
No, powiedzmy, że czasem są ładne - wymamrotał w odpowiedzi.
***
A
następnego dnia... W łóżku...
-
Apsiiik!!! - Rei aż podskoczył słysząc głośne kichnięcie
dobiegające z pokoju panicza Seijuurou.
-
A mówiłem ci, Daiki, ubierz się, bo będziesz chory. Jakbyś mnie
słuchał, nie musiałbyś teraz leżeć grzecznie w łóżeczku - z
szerokim, sadystyczno-słodkim uśmiechem czerwonowłosy siedział
obok łóżka, odsuwając wszystkie paczki chusteczek poza zasięg
Aomine.
-
Daj mi te cholerne chusteczki - warknął Daiki.
-
Powiedz to, jak należy - przekomarzał się dalej gospodarz pokoju.
-
Chyba śnisz!!
-
A więc nie dostaniesz ich. Może zrobię ci rosołku, co?
-
Oi, trzymaj się z daleka od garnków. Ej, stój. Akashi, stój do
cholery, chcesz mnie zabić?!
A
to tylko kolejny dzień spośród tych, które jeszcze spędzą
razem.
Jedna rzecz, bo nie ma sensu rozpisywać się.
OdpowiedzUsuńTE OPISY SĄ ŚWIETNE! WIESZ JAKIE ONE SĄ DOSKONAŁE?! YAZU, ZAJEBIĘ CIĘ, JEŚLI JESZCZE RAZ POWIESZ, ŻE NIE UMIESZ PISAĆ! WIESZ JAKI TEN TEKST JEST ŚWIETNY? NO WIESZ?! NIE WIESZ?! TO MASZ PROBLEM!
No, to tyle... gardło mnie boli od tego krzyku xd A ostatni akapit świetny, idealne poprawienie humoru po chemii.
Weny na więcej takich tekstów! Weeeenyyy!
Yay! Jak ja się cieszę, że komuś się spodobało xDD I tak będę pisać, że nie umiem pisać, bo Polak jak nie ma na co narzekać, to jest nieszczęśliwy. Ale postanowiłam sobie, że nie będę więcej marudzić pod tekstem, tam będą tylko ważne informacje, więc jest progres xD Miłej nauki... *patrzy na zadania domowe* Why?
UsuńYazu...... Idź, zgiń.
OdpowiedzUsuńNo naprawdę...
Żebym rozpływała się tak przy fluffie...
Co się ze mną dzieje?
...
Zakochałam się. Autentycznie zakochałam się w Twoich 'Gwiazdach'. O ile przy 'FSiG' orgazmiłam, to w tym tekście się najnormalniej na świecie zakochałam.
Kurwa, normalnie brak mi słów. Nie wiem, jak to skomentować. To jest takie piękne.... gdzie jesteś, moje bogate słownictwo, kiedy potrzebuję cię najbardziej?
Tak sobie teraz kalkuluje rachunek zysków i strat *nie wiem, jak to inaczej nazwać* i dochodzę do wniosku, że troszeczkę Cię nie rozumiem. To znaczy chwalisz moje teksty, jakby były nie wiadomo czym, a sama wyskakujesz mi z taką magią. Kto tu komu powinien do stóp padać, ja się pytam? *odpowiedż - tak, dobrze myślisz, ja Tobie - ten tekst jest godny, bym zamiotła Ci za niego cały dom własną grzywką*
No naprawdę... nie mogę przestać głupio szczerzyć się do ekranu i wydawać bliżej nieokreślonych dźwięków, przez które mój brat patrzy na mnie, jak na wariatkę. Ale no... ten tekst jest taki pięęęęęękny.
Czytałam go wracając autobusem (reakcje ludzi, którzy widzieli moją minę były bezcenne xd), a teraz przeczytałam go w domu jeszcze raz i mam ochotę zrobić to po raz kolejny. Nie mogę się nim nacieszyć no! On jest zbyt niesamowity na jednorazowe przeczytanie.
Wiesz, biję Ci pokłony. Pomijając cudowny styl, o którym powiem zaraz, ten paring to coś, co działa na mnie trochę, jak kebab. Uwielbiam go, ale bardzo często mam potem rozstrojony żołądek. To znaczy, chcę powiedzieć, że ten paring jest dla mnie bardzo trudny. Do napisania. Od dawna chciałam się nim pobawić, bo choć nie jest jednym z moich ulubionych, to nie klasyfikuję go w moim rankingu paringów, ponieważ on ma w sobie coś cholernie niezwykłego, co sprawia, że traktuję go na innych zasadach niż pozostałe paringi. Nie wiem czemu, ale ja zawsze widzę ich razem w świetle takiego trudnego związku. To taka bardzo trudna miłość.
Od dawna chciałam napisać z nimi angsta, zwykłego angsta, bez żadnej krwi, bazującego jedynie na uczuciach. I nie umiałam (fakt, że dostałam zamówienie na niego w wersji "zrób z tego taką sieczkę, że będę rzygać krwią", ale to już inna sprawa), a Ty zrobiłaś coś przepięknego po prostu. Może nie jest to angst, ale fluff nie taki zupełnie fluffiasty, taki po prostu idealny. Pokierowałaś tym paringiem w niesamowitym stylu, zrobiłaś to najlepiej, jak tylko mogłam sobie wyobrazić, sprawiając, że pokochałam ten tekst całą sobą. Yazu, to cudowne. Tak cudownie to zrobiłaś, że naprawdę nie mam słów, by wyrazić mój zachwyt. Zwłaszcza, że nie jest to łatwy paring (przynajmniej moim zdaniem).
A ten styl, Yazu, ten styl... No chcesz mnie zabić? Takie opisy mi tu serwować... "Wszystko to osiadało na nich niczym gwiezdny pył, nadając światłości nawet ich miernym osobom. Zszokowany Aomine rozglądał się na wszystkie strony, jednak tylko do momentu. Do chwili, w której jego wzrok spoczął na mniejszym towarzyszu. Ciemne poły nieco za dużego kimona odsłaniały większą część klatki piersiowej chłopaka. Blada skóra jarzyła się niemal fluorescencyjnym światłem. Oświetlony tym magicznym blaskiem wyglądał jak jakiś elf, który zbłądził w świecie śmiertelników i przypadkiem któremuś się objawił. Nieświadomy przemyśleń swego towarzysza Akashi podszedł do jeziora i zanurzył w nim rękę pozwalając, by zimne krople spływały po jego dłoni.
UsuńPiękny."
No żesz... Akasz-leśny elf. No nie, po prostu ja tu zaraz rozpłynę się od samej fantazji. To jak Ty go opisałaś, tę jego skórę, jego oczy, to jak wyglądał w blasku nocy... Umieram, umieram, rozpalajcie ogień, by mnie skremować. Możecie nawet na żywca. Żaden ból nie będzie większy od bólu tęsknoty za tym nieosiągalnym Akaszowym pięknem.... Yazu, jesteś moim mistrzem, kocham Cię, dziewczyno! Zrób ze mnie swojego sługę, dobrowolnie Ci się oddaję. Za ten tekst, mogę pozwolić nawet Ci się obedrzeć ze skóry. On jest po prostu tak niesamowity, tak piękny. Nie tylko Twój Akasz, cały tekst. Opis natury, opis zbliżenia.... Wiesz, ja nie lubię używać takich dosadnych zwrotów odnośnie seksu, kiedy to potem czytam, uświadamiam sobie, jak chujowo to brzmi. A Ty bawisz się takimi zwrotami, a ja dochodzę niemalże od ich czytania. One scalają się z Twoim tekstem, są w nim takie naturalne, piękne... Kurwa, jestem zazdrosna. Jestem autentycznie zazdrosna.
...
No nie mogę no! Ja wciąż mam w głowie Twoje słowa. Muszę to przeczytać jeszcze raz, bo nie wyrobię tu!
A tak wgl to to zdanie: "No to turlu turlu w bok, mój drogi." rozłożyło mnie na łopatki. Zabrzmiało jak taki autentyczny dopisek od autora tj. Ciebie. Cudowne, serio~
Mam taką jedną malutką, maleńką uwagę - "Słychać było świerszcze, całą masę świerszczy, wygrywających swą rytmiczną melodię. Ich oddechy zlewały się z odgłosami lasu, tworząc z nimi dziwną, niezrozumiałą harmonię, tak pasującą i jednocześnie odstającą od tego miejsca."
Tutaj z konstrukcji tych dwóch zdań to brzmi tak, jakby to oddechy świerszczy zlewały się z odgłosami lasu, a nie chłopaków. Taka maleńka nieścisłość.
...
Wciąż nie mogę przestać się tym jarać. Boże, Yazu... jesteś bogiem, nie? Przyznaj się! "Yazu bóg yaoizmu" - widzisz jak idealnie brzmi?
Uwielbiam Cię, zdobyłaś tym shotem moje serce. Piszesz więcej i częściej, daj mi więcej tej cudownej rozkoszy płynącej z napisanych przez Ciebie słów. I niech Cię nigdy wena nie opuszcza (nie wybaczyłabym jej gdyby to zrobiła *głaszcze czule maczetę-chan*).
Ekhm. Nie wiem, co mam ci do cholery odpowiedzieć... AoAka powoli zaczyna być moim jedynym OTP, więc stresa miałam niesamowitego przed publikacją tego. Jednak nawet w najśmielszych przypuszczeniach nie oczekiwałam aż takiego zachwytu ;P Nie jestem żadnym bogiem, weź przestań xDD Ale cieszę się, że się spodobało xD Jutro to poprawię, ten błąd logiczny, dzisiaj nie mam siły. No więc, dziękuję za tak pozytywną opinię, mistrzynią pisania i tak jesteś ty i koniec kropka ;D I schowaj tą maczetę, mam sztylet-chan i nie zawaham się go użyć!! *chowa się za wizualizacją swojej weny*
UsuńOh god, aż tyle mnie ominęło? DDDDDD: a jednak warto być na bieżąco z wszystkim, mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńDobry, a nawet idealny kawałek dobrego AoAka,niespodziewana delikatność i zarazem drapieżność, jaką wykazał się Aomine, była cholernie ujmująca. No, i gratuluję sceny erotycznej (chociaż gdzieś w środku parsknęłam śmiechem, bo wyobraziłam sobie jak zza krzaków prosto na nich wypada jakieś włochate zwierzę, magicznie psując cały nastrój XD), coś więcej niż "wszedł-powiercił się-wyszedł", no i te gwiazdy... co tu dużo mówić, coś wspaniałego :D
Czytałam twój komentarz w środku lekcji... Ten fragment o włochatym stworzeniu... A ja kurna w śmiech na całą klasę. xDD Awww, to twoje dzieła kupiły mnie dla tego pairingu, więc no. xD Czuj się odpowiedzialna xD Ale to super, że się podoba ;D
Usuń