Jak co roku biblioteka w której
pracuję postanowiła zorganizować sprzedaż choinek na święta.
Niby biblioteka to nie jest miejsce, po którym oczekujesz tego
rodzaju usług, jednak budżet świeci pustkami, a ludzie dobrej woli
postanawiają przepłacić za drzewko, byleby mieć dostęp do
najnowszych romansideł w wersji free. Poza tym drzewka akurat mamy
ładne, więc w sumie są warte swojej ceny. Co roku widuję tu te
same osoby, naszych stałych klientów, jak wiernie wspomagają
biedną bibliotekę, jednak trafiają się i nowi goście, zwabieni
reklamą albo zwykłą ciekawością. Zazwyczaj zajmuje się nimi
Seamus, gdyż ja jestem mało widoczny i nie raz przepłoszyłem
potencjalną klientelę, jednak jak to bywa w kwestii państwowych
instytucji, rąk do pomocy nie ma zbyt wiele. Ponieważ jedna z
dziewczyn się rozchorowała, Seamus został oddelegowany gdzie
indziej, a ja skończyłem w dziale "zachęcanie świeżynek do
zakupu drzewek". Cóż za zachęcające do pracy hasło. Na
dobrą sprawę idzie to zrobić, wystarczy wyjątkowo głośno dawać
znać o swoim istnieniu, jednak od dziesięciu minut czuję na sobie
intensywne spojrzenie, co wprowadza mnie w nerwowy nastrój. Ponieważ
byłem w trakcie obsługi klientki, gdy po raz pierwszy je poczułem,
straciłem szansę na zlokalizowanie jego źródła, jednak wyraźnie
czuję je szóstym zmysłem i stawia mi to wszystkie włosy dęba.
Stojąc za ladą i wydając resztę dostrzegłem przez ramię klienta
szarowłosego mężczyznę. Wyglądał na Japończyka, tak jak ja, a
jego szare, niemal martwe oczy wierciły mnie na wskroś. Od
spojrzenia tych bezdennych tęczówek przeszedł mnie dreszcz. Czy
był to dreszcz fascynacji czy strachu, nie mam pojęcia. Mężczyzna
rozejrzał się dookoła. Odruchowo zrobiłem to samo i zauważyłem,
że jak na złość nikogo nie ma w pobliżu. Coś się zmieniło w
aurze osoby, która nagle zaczęła kierować się zdecydowanym
krokiem w moją stronę. Ukryłem zdenerwowanie pod maską chłodnego
opanowania i spojrzałem prosto w szare tęczówki.
- Dzień dobry. Szuka pan drzewka? -
zapytałem płynnym japońskim licząc, że wyprowadzę go z
równowagi.
- Przechodziłem obok, gdy
zainteresowało mnie samo wydarzenie. Jak to się stało, że
biblioteka sprzedaje choinki na święta? - niezrażony mężczyzna
nawet nie mrugnął, tylko równie płynnie odpowiedział.
- To był pomysł naszej dyrektorki,
pomaga nam to uzupełnić budżet i zwiększyć asortyment książek. Jest pan
zainteresowany kupnem?
- Dużo w ten sposób można zarobić?
- Niedużo, jednak zawsze trochę
więcej. Pokazać panu jakieś ładne drzewka?
Mężczyzna nadal patrzył mi prosto w
oczy. Coś mi mówiło, że nie jest specjalnie zainteresowany
żadnymi zakupami, jednak moim zadaniem było zachęcać nawet
niechętnych klientów.
- Nazywam się Mayuzumi Chihiro. -
wypalił nagle szarowłosy.
- Miło mi pana poznać, panie
Mayuzumi - powstrzymałem odruch by zamrugać ze zdziwienia.
- A ty, jak się nazywasz?*
Postanowiłem zignorować nieuprzejmy
sposób mówienia. W Ameryce na takie rzeczy nie zwraca się uwagi.
- Nazywam się Kuroko Tetsuya. Liczę,
że ta wymiana imion zaskutkuje pana stałymi wizytami w naszej
placówce - wypowiedź zakończyłem najlepszym z moich firmowych
uśmiechów.
Przez sekundę jego źrenice zwężyły
się, gdy wpatrywał się w moją uśmiechniętą twarz. Nie wiedząc,
czy mogę już przestać czy nie, stałem z idiotycznym wyrazem
twarzy dopóki nie odwrócił spojrzenia z powrotem na moje oczy.
- ...Kiepsko mi idzie owijanie w
bawełnę czy rzucanie aluzji. Spodobałeś mi się w chwili, gdy cię
ujrzałem. Umów się ze mną.
Tym razem nie
miałem jak zamaskować zdziwienia, które odbiło się w moich
oczach. Pierwszy raz widzę faceta na oczy, a on próbuje się ze mną
umówić? W dodatku ja również jestem facetem? Może i gejem, ale
facetem... Ameryko, co się z tobą dzieje... Szybko obrzuciłem
sylwetkę mężczyzny spojrzeniem. W sumie jest... całkiem
przystojny... Ale nawet ja mam jakieś zasady.
- ...Przepraszam, ale chyba nie do
końca zrozumiałem - odpowiedziałem po dłuższej chwili milczenia.
- Chodźmy na kolację. Dzisiaj,
jutro, pojutrze. Ja stawiam.
- P-Przepraszam, ale muszę odmówić.
- Dlaczego?
Czy naprawdę potrzeba wyjaśnień?
Miałbym iść z obcym facetem na kolację w czasie świąt, kiedy
nareszcie mam upragnione wolne? W dodatku z facetem, który
bezczelnie wparował do mojego zakładu pracy, nie chce nic kupić i
zaczął stawiać żądania?
- Nie przyjmę żadnej odmowy. Zgódź
się - siła w jego głosie z jednej strony budziła chęć
sprzeciwu, z drugiej zaś jak na złość zmiękczała mi nogi.
Intensywnie myślałem nad sposobem
wymówienia się, jednak w głowie miałem pustkę. Szukając punktu
zaczepienia rozglądałem się dookoła, aż dostrzegłem zielone,
iglaste drzewka dookoła.
- Umówię się z panem, jeśli kupi
pan drzewko - stwierdziłem szybko.
Tym razem zapadło milczenie z drugiej
strony. Widziałem płomień złości w szarych tęczówkach i z
jakiegoś powodu mnie to satysfakcjonowało.
- To się nie uda. Nie chcę żadnego
drzewka. Umów się ze mną.
- Nie umówię się, dopóki nie
kupisz jakiejś ładnej choinki. Mogę ci pokazać nasze najlepsze
okazy - czując wyzwanie w jego oczach porzuciłem formalny ton.
Gdyby szefowa mnie widziała, pewnie już bym szukał nowej roboty.
Mayuzumi patrzył z gniewem, jednak nie czułem, by miał się na
mnie rzucić. Bardziej podejmował rękawicę.
- Czyli jeśli kupię drzewko, będę
mógł cię zabrać gdzie zechcę? - zapytał cicho.
Odruchowo chciałem cofnąć swoje
słowa, jednak było już za późno. Tylko na to czekał, prowokował
mnie.
- Jeśli kupisz drzewko, pójdę z
tobą na kolację - zaakcentowałem końcówkę zdania, dając mu do
zrozumienia, że tylko na tyle może liczyć. Cień irytacji, ale i
dziwnej satysfakcji przemknął w głębi szarych tęczówek.
- Jeśli spuścisz mi cenę drzewka,
to je kupię - powiedział cicho.
- Mówisz, że chciałbyś do drzewka
ozdoby świąteczne? Ale to przecież dodatkowe 50$...
- Wezmę zwykłe drzewko, pierwsze
lepsze z brzegu.
- Najlepszej jakości, z najwyższej
półki? Zrozumiano.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Sam zacząłeś.
Mimo wszystko wybrałem tanie drzewko,
jedno z tych, które schodziły najgorzej, a przez to były
najtańsze. Z poczuciem zwycięstwa patrzyłem jak Mayuzumi bez słowa
wyjmuje kartę i płaci za choinkę. Powinienem dostać odznakę
pracownika roku. Gdy podawałem mu ją przez blat chwycił mnie za
rękę i przyciągnął bliżej. Próbowałem odskoczyć, jednak
ostatecznie nasze twarze zatrzymały się kilka centymetrów od
siebie. W jego oczach błyszczał ogień.
- Możesz się okazać jeszcze
bardziej interesujący niż sądziłem - wyszeptał mężczyzna, po
czym odsunął się i odebrał swoją choinkę - O której kończysz?
W sumie zapomniałem o tym, że
zbliżał się koniec mojej pracy. Zerknąłem na zegarek, by
dowiedzieć się, że już od dziesięciu minut mam wolne.
- Już skończyłem - westchnąłem
wiedząc, co to oznacza.
Mayuzumi uśmiechnął się i po raz
kolejny spojrzał mi w ogniście w oczy.
- Po naszej rozmowie chyba byłbym
skłonny kupić jodełkę z ozdobami.
Nie bardzo rozumiejąc zamrugałem
kilka razy, jednak tylko uśmiechnął się szelmowsko i odwrócił
na pięcie.
- Zaczekam na ciebie. Idź się
przebierz - rzucił przez ramię.
Poczekałem aż zniknął mi z pola
widzenia by pozwolić sobie na szczery uśmiech. Kto wie, może to
nie będzie takie złe?
***
* - ponieważ w zamyśle mówili po japońsku, Mayuzumi użył tutaj anta, co jest raczej niegrzecznym sposobem na mówienie do drugiej osoby.
Zawinił tumbler i świąteczne prompty xD Jak się uda, to może napiszę coś jeszcze ;D
Fajne było trochę dziko ale ogólnie to podobało mi się :D
OdpowiedzUsuńCóż, nie da się ukryć że nie planowałam fabuły tego shota i wyszło jak wyszło, nie jestem zadowolona z niego, ale podoba mi się sam pomysł... Kto wie, może wyszłam z wprawy.
Usuń'jednak od dziesięciu minut czuję na sobie intensywne spojrzenie, co wprowadza mnie w nerwowy nastrój' - Bo to jest, cholera, najbardziej wkurwiająca rzecz ever D:
OdpowiedzUsuń'Czy był to dreszcz fascynacji czy strachu, nie mam pojęcia.' - Podniecenia. Nie mogło być inaczej.
'Spodobałeś mi się w chwili, gdy cię ujrzałem. Umów się ze mną.' - Prosto z mostu najlepiej, nie ważne o co chodzi - zawsze działa xD
'Ameryko, co się z tobą dzieje...' - To co najlepsze!
Wiesz, że ja do MayuKuro jestem nastawiona tak obojętnie jak to tylko możliwe, ale ta ich wymiana zdań jest piękna~
Noo tooo weny na Tema c:
Znając mnie pewnie nawet bym się nie skapła... Cóż xD Podzielam twoją opinię, to było podniecenie xD Mayuzumi pasuje mi na takiego, co nie lubi się bawić w podchody. *powstrzymuje słowotok na temat jaki Mayuyu jest cudowny* Ameryka to kraj debili xD Ilekroć słyszę, co się tam wyprawia, to aż mi się śmiać chce xD Ot, nie wiesz co dobre. MayuKuro to skarb, który każdy powinien pielęgnować w serduszku xD Tem odszedł w zapomnienie, daj mi o nim zapomnieć *trauma* Życz mi weny na prolog xD
Usuń