Wiecie co? To chyba jednak zwykły fluff i tyle xD Z krwią, nożami i wrzucaniem do bagażnika, ale fluff. Tak. Zaufam czytelnikom xD
***
Jadąc autostradą Mayuzumi rozglądał
się w poszukiwaniu skrętu na jego ulubioną trasę. Chociaż nie
prowadzi ona do żadnego konkretnego miejsca, można tam znaleźć
całe mnóstwo autostopowiczów, wiejskich dzieciaków które w
przypływie buntu i zachwytu światem postanawiają uciec z rodzinnej
wioski i spróbować swoich sił w wielkim mieście. Naturalnie stoją
one przy drodze i czekają, aż jakiś uczynny kierowca zatrzyma swój
samochód i umożliwi im ową przemianę, podwożąc je do ich
destynacji. Będąc uczynnym człowiekiem którym jest Mayuzumi
specjalnie jeździ tą trasą, by dawać biednym młodym istotom
nadzieję na odmianę losu. Nie dba o to, kto potrzebuje jego pomocy
- zarówno chłopcy jak i dziewczęta zasługują na nią w równym
stopniu. Uwalniając ich od niewoli w miejscu, z którego do tej pory
nie mogli uciec, spełnia obywatelski obowiązek. Jego obojętne oczy
przesunęły się na znajomy znak zwiastujący pobliski skręt w
trasę i rozbłysły lekkim światłem ekscytacji. Praca
uniemożliwiała mu ostatnio jego wycieczki, jednak nareszcie
nadgonił zaległości pozostawione przez chorego współpracownika i
znów mógł się cieszyć swoją pracą charytatywną. Podkręcił
nieco głośność muzyki i zgrabnie skręcił w prawo, kierując
samochód na słuszną trasę. Sprawdził, czy noże w pobliżu jego
fotela nadal są niewidoczne i z lekkim uśmiechem zaczął nucić w
rytm lecącej w radiu piosenki.
Coś ostatnio nie
miał szczęścia. Przygody wyrzuciły go w miejscu, gdzie
praktycznie nie jeżdżą samochody, przez co w żaden sposób nie
mógł złapać stopa. Kwitł przy drodze już od kilku dni, i
chociaż przemieszczał się w kierunku miasta nie minął go nawet
jeden pojazd. Nie przeszkadzałoby mu to, gdyby nie fakt że kurtka
przeciwdeszczowa nie okrywała jego plecaka, w którym leżał
całkowicie przemoknięty od deszczu koc i śpiwór. Nie nadają się
do spania w nich... Paskudna pogoda, mogłoby chociaż przestać
padać. Zrezygnowany powłóczył
nogami. Jako autostopowicz przywykł do spania na dworze, tym
bardziej iż wiele podróżuje w roli dziennikarza-biwakowicza, więc
ani długie chodzenie ani brak snu nie przeszkadzał mu za bardzo.
Przystanął na chwilę, słysząc burczenie w brzuchu. Czuł głód.
Nie napotkał żadnego sklepu od wielu dni, a jego zapasy kończyły
się w zastraszającym tempie. Niby dawkował sobie posiłki, ale bez
zakupów spędzi kilka bolesnych dni o pustym żołądku, zwłaszcza
jeśli miasto faktycznie jest tak daleko jak pisało na ostatnim
znaku. Potrząsnął głową by strzepnąć choć trochę deszczu z
kaptura kurtki, westchnął i ponowił wędrówkę. Jak tak dalej
pójdzie to zamiast czerpać przyjemność z zabawy z osobą, która
zechce go podwieźć autentycznie poczeka, aż dojadą do miasta, tam
wysiądzie, podziękuje i spróbuje szczęścia z kimś innym.
Wszystko w nim zaprotestowało na samą myśl o takim rozwiązaniu,
jednak reakcja brzucha była jednoznaczna - najpierw jeść, potem
przyjemności. Poczuł, jak swędzi go ramię przy którym trzymał
swój ulubiony nóż. Dreszcz przebiegł jego ciało. Nie tylko
żołądek jest głodny. Wziął głęboki oddech by się uspokoić.
Nagle jego wyczulone w ciszy zmysły wychwyciły dźwięk silnika.
Czyżby szczęście się do niego uśmiechnęło? Zamrugał
gwałtownie, gdy oślepiły go światła nadjeżdżającego pojazdu.
Szybko opamiętał się by wyciągnąć rękę na znak, że szuka
podwózki. Jego serce zatrzepotało mocniej, gdy samochód wyraźnie
zwolnił i zatrzymał się tuż obok niego. Kierowca opuścił szybę
i spojrzał na niego szarymi, obojętnymi oczami.
- Witaj. Dokąd jedziesz? - jego cichy
głos był ledwo słyszalny w deszczu.
- Gdziekolwiek - odparł Tetsuya,
uśmiechając się wyuczonym uśmiechem - Do najbliższego miasta,
knajpy, czegokolwiek gdzie można zjeść.
Szare oczy błysnęły i mężczyzna
skinął głową. Tetsuya z radością zdjął plecak z pleców i
podszedł do bagażnika. Mężczyzna szybko podszedł do niego i
otworzył obiekt, odłożyli plecak w bezpieczne miejsce i zaraz
błękitnowłosy siedział na fotelu obok kierowcy. Jego mokra kurtka
przeciwdeszczowa wylądowała na tylnym siedzeniu, a on sam obrócił
na siebie wszystkie dysze wydmuchujące ciepłe powietrze.
- Jestem Kuroko Tetsuya - powiedział
po chwili.
- Mayuzumi Chihiro.
- Dokąd jedziesz?
- Mam wrażenie, że
skręciłem w złą trasę. Będę zawracał, więc podwiozę cię do
zajazdu kilka kilometrów stąd. Chyba że wolisz do samego miasta?
- Nie, zajazd będzie w porządku.
Tetsuya ledwo powstrzymywał uśmiech
na twarzy. Zajazd. Idealnie. Poczuł dreszcz ekscytacji. Przez jakiś
czas obaj milczeli, a jedynymi dźwiękami był deszcz, wycieraczki i
cicho grające radio. Chociaż muzyka irytowała go, nie prosił o
wyłączenie jej. Było w tej nie-ciszy jakieś napięcie,
sprawiające że nie chciał jej zakłócać. Co chwila zerkał na
szarowłosego, oceniając go wprawnym okiem. Wygląda na
wysportowanego i jest wyższy od niego. Chociaż ciężko odczytać
tą kamienną twarz, Tetsuya podejrzewał że jeśli uda mu się go
zaskoczyć to jeden szybki cios wystarczy by go powalić. Mimowolnie
poruszył palcami na samą myśl o tym, jak cudownie będzie zatopić
nóż w tej zadbanej, miękkiej skórze. W końcu udało się i
kierowca znalazł miejsce, gdzie mógł swobodnie wykręcić i
zawrócić. Błękitnowłosy siedział jak na szpilkach, a
jednocześnie zachowywał zewnętrzny spokój. Wkrótce ich oczom
ukazały się światła zajazdu.
Widząc znajomy zajazd Chihiro niemal
odetchnął z ulgą. Siedzący obok niego chłopak był tak milczący,
że co chwila zerkał, czy on na pewno tam jest. Za każdym razem gdy
jego oczy odnajdywały tą bladą, niemal białą skórę jedyne co
widział to obraz tej bieli okraszonej cudowną czerwienią wolności.
Napięcie pełzało po jego skórze sprawiając, że tylko
konieczność trzymania kierownicy powstrzymywała go od rzucenia się
na bezbronnego, delikatnego chłopaka. Dlatego światła zajazdu,
będące rychłą obietnicą zaspokojenia głodu były dla niego jak
fatamorgana na pustyni. Dodał gazu i już wkrótce zgrabnie zjechał
na parking przybytku. Z wyuczoną obojętnością spojrzał na
swojego towarzysza, który jak się okazało również patrzył na
niego.
- Jesteśmy na miejscu.
- Nie jedziesz dalej?
- Pomyślałem, że dziś tu odpocznę,
a jutro pojadę dalej. Nigdzie mi się nie spieszy.
W błękitnych oczach mignęło coś
dziwnego, jednak znikło równie szybko jak się pojawiło. Chihiro w
pełni świadomie zatrzymał samochód na skraju parkingu, tam, gdzie
nie widać jego samochodu z samego budynku. Powoli i z rozmysłem
rozpiął pasy i lewą ręką sięgnął po swój ulubiony nóż.
Kątem oka zerknął na nieruchomego nastolatka, po czym płynnie
wysunął ostrze i ułożył je wygodnie w dłoni. Kiedy obrócił
się w jego stronę, gotów na krzyk i przerażenie... ujrzał
błękitnowłosego z nożem w ręku. Szybko odsunął się i uniknął
precyzyjnego ciosu. Nim zaskoczony chłopak cofnął rękę Chihiro
chwycił go za przedramię i przyciągnął do siebie, prawą ręką
kneblując mu usta a lewą przykładając nóż do gardła.
- Kto by pomyślał... Nie wyrywaj
się.
Długo trenował, by nauczyć się
otwierać drzwi samochodowe za pomocą nogi, ale opłaciło się. Bez
problemu wydostał się z pojazdu i wlekąc za sobą buntującego się
chłopaka zaciągnął go w pobliskie drzewa. Zimno deszczu
przyjemnie chłodziło jego rozpaloną skórę, gdy wyobrażał sobie
kalejdoskopy krwi które ułożą się na bladej skórze jego ofiary.
Gdy jednak byli już ukryci poczuł przeszywający ból w prawej
ręce. Cudem powstrzymał wrzask bólu, gdy ujrzał nóż chłopaka
wbity w jego przedramię. Słabość kończyny sprawiła, że wkrótce
z ust Tetsuyi zniknął knebel i chłopak zaczął się mocniej
wyrywać. By go powstrzymać mocniej przycisnął własne ostrze do
jego gardła.
- Powiedziałem nie wyrywaj się...
Zamiast dalej
próbować go przekonać przycisnął chłopaka do drzewa, chwycił
go za włosy i z całej siły uderzył jego głową w pień. Kuroko
błyskawicznie przestał się szarpać, choć nie stracił
przytomności. Korzystając z braku oporu odsunął go od rośliny i
rzucił na plecy na ziemię. Niebieskie oczy spojrzały na niego z
zawiścią ale i czymś, czego nie potrafił nazwać. Szybkim ruchem
usiadł chłopakowi na biodrach, unieruchamiając jego dolną część.
Przełożył nóż do prawej ręki, z której wcześniej wyjął
drugie ostrze. Spojrzał obojętnie na krwawiącą ranę i postanowił
sobie, że później ją opatrzy. Ból nawet dodaje dreszczyku.
Przemoczone ciuchy chłopaka kleiły się do jego wątłego ciała.
Chociaż wyczuwał siłę drzemiącą w znajdującej się pod nim
osobie to jego ciało zachowało delikatność. Z uwagą przysunął
ostrze do bluzy którą miał na siebie narzuconą Tetsuya. Jego nóż
był dobrze wyostrzony, przy odpowiednio głębokim cięciu bez
problemu przechodził przez materiał. Chłopak wygiął się w łuk
gdy ostry czubek naruszył skórę na jego klatce piersiowej. Zamiast
przerażenia widział w zamglonych po uderzeniu oczach dziwną
rozkosz.
- Co tak słabo? Lubisz się długo
bawić ofiarą? - powiedział cicho chłopak, patrząc mu wyzywająco
prosto w oczy - Ja wolę najpierw śmiertelną ranę, a dopiero potem
zabawę. Przynajmniej mi nie uciekną.
Coś w jego słowach podniecało
Chihiro. Nieczystość, możliwość wyobrażenia sobie całej
sceny... Opanował chęć, by spróbować sposobu chłopaka. Jeśli
go tak szybko zabije, nie będzie mógł usłyszeć błagań. Wszyscy
zawsze chcą, by ich wypuścił. On im daje wolność, tak jak tego
pragną. Jest z niego taki dobry człowiek. A jednak te oczy...
Budziły w nim furię i pragnienie.
Szarowłosy patrzył na niego
pożądliwie. Jakaś jego część się z tego cieszyła. Znał to
uczucie, nie jeden raz trafiał na zboczeńców, którzy chcieli go
podwieźć tylko dlatego, że pasował do ich preferencji. Jakież
wielkie było ich zdziwienie, gdy z amoku seksualnego budzili się z
nożem w jelitach... Ich zaskoczone spojrzenia były dla Tetsuyi
najlepszym narkotykiem, po którym jego umysł się wyłączał i
budził się dopiero otoczony zapachem krwi, jej ciepłem i dziwną
miękkością. Ale nie miał ochoty na taką zabawę z tym mężczyzną.
Zapewne nie nabrałby się na sztuczkę z odwróceniem uwagi...
Przegrał w pojedynku siły i teraz był na jego łasce. Chociaż
lubi ból, zarówno własny jak i cudzy, nie uśmiecha mu się zginąć
z rąk sobie podobnego. Nie, żeby bał się śmierci... Po prostu
jeszcze tylu czeka na niego. Dlaczego więc miałby kazać im czekać?
Szybko przekalkulował za i przeciw. Płytka rana na klatce
piersiowej zaświerzbiła go, gdy niezgrabnie zarzucił ręce na
szyję swojego przyszłego oprawcy. Chihiro nie stawiał oporu,
widocznie sądząc że Tetsuya nie jest w stanie mu nic zrobić.
- Zrób to powoli... Tak, bym czuł
każdą sekundę, dobrze? - obdarzył szarowłosego szerokim
uśmiechem.
Słodki ból rozlał się po ramieniu,
gdy przejechało po nim ostrze. Krew ściekała na resztki jego
bluzy, zabarwiając ją na czarno w półmroku drzew. Jęknął
cicho, nie potrafiąc powstrzymać dreszczu, który przemknął po
całym jego ciele. Szare oczy zalśniły szaleńczą żądzą. Kto by
pomyślał, że to właśnie tak wyglądają, gdy już mają kontrolę
nad ofiarą. Dla niego chyba nie ma znaczenia, czy ofiara jest chętna
czy nie... Odrzucając jeden sposób zerknął szybko na prawe ramię
mężczyzny. Jeśli w nie uderzy, może uda mu się wyprowadzić go z
równowagi. Pytanie brzmi, czy uda mu się to wykorzystać. Nim
zdążył się skupić na przemyśleniu zagadnienia kolejny dreszcz
bólu wstrząsnął nim. Tym razem ostrze przesunęło się po jego
policzku, ledwo mijając oko. Zaczął ciężko dyszeć. Reakcja jego
ciała była jednoznaczna - mimowolnie pragnął więcej bólu. Ale
samo otrzymywanie nie wystarczy. Jego głowa zaczęła się wyraźnie
rozjaśniać po poprzednim uderzeniu i nawet rozkoszne fale nie
przeszkadzały mu w myśleniu. Uśmiechnął się szeroko. Chihiro
warknął cicho, gdy błękitnowłosy z całej siły szarpnął go za
włosy i wygiął mu głowę do tyłu. Prawą ręką trzymał szare
kosmyki, by lewą z całej siły uderzyć w osłabione ramię
mężczyzny. Wykorzystując moment zaskoczenia zderzył się z nim
głową, chcąc oszołomić większego osobnika. Udało się na tyle,
że zdołał siłą zamienić się pozycjami z Mayuzumim - teraz to
Tetsuya był na górze. Krew z rany ściekała po jego policzku.
Wiedząc to zgarnął nieco posoki na palce i zlizał ją. Miała
znajomy, metaliczny posmak. Nim Chihiro zdążył wykorzystać swoją
większą siłę Tetsuya szybko sięgnął po jego nóż, złożył
obie dłonie szarowłosego nad jego głową i przybił je ostrzem do
ziemi. Wrzask bólu Mayuzumiego wywołał w nim kolejny dreszcz.
- Widzisz? Tak jest o wiele
przyjemniej - uśmiechnął się szeroko, widząc w szarych
tęczówkach furię zamiast strachu.
Lubi strach.
Uwielbia ofiary, które krzyczą i błagają o litość. Ale te,
które najpierw trzeba złamać, są jeszcze lepsze. Pewien swojego
zwycięstwa przechylił się i sięgnął po własny nóż. Niestety
jak się okazało jego waga to było za mało, by utrzymać
nieruchomo nogi Chihiro. Gdy Kuroko mocno się wyciągnął, ten
wierzgnął tak, że błękitnowłosy wylądował twarzą na ziemi.
Wściekły chłopak obrócił się w stronę winowajcy, z nożem w
ręku gotów na wprowadzenie swojej zasady w życie, gdy nagły
kopniak dosięgnął jego czaszki. Ujrzał wszystkie galaktyki na
sekundę przed tym jak jego umysł się wyłączył.
Uwolnienie rąk od noża było
najgorszym bólem, jakiego Chihiro w życiu doświadczył. Masowy
upływ krwi z ran plus zimny deszcz, który obmywał ich oboje
sprawiał, że jego kończyny powoli traciły czucie. Poruszanie
palcami było wręcz niemożliwe, ledwo zmuszał ramiona by się
podniosły. Na szczęście lewa ręka, ta silniejsza, wylądowała na
górze. Gdyby to prawa ręka tam była, nigdy by się nie uwolnił.
Siad był kolejnym wyzwaniem na jego drodze, jednak zmusił obolałe
mięśnie do wysiłku i podniósł się. Miał przy sobie jakieś
środki medyczne na wszelki wypadek, ale ciężko powiedzieć na ile
się przydadzą, jeśli nie uda mu się dotrzeć do samochodu.
Trzeźwym okiem spojrzał na leżącego obok niego nieprzytomnego
chłopaka. Tak jak sądził, krew pięknie się prezentowała na
niemal białej skórze, jednak nie potrafił się z tego cieszyć.
Zapłacił cenę za ten widok... Musi być bardziej uważny.
- Im dłużej zostanę na deszczu, tym
szybciej umrę - powiedział cicho obojętnym tonem.
Tym razem to on by
został uwolniony. Ale co z tymi, którzy potrzebują jego pomocy?
Znów spojrzał na błękitną czuprynę. Czy
on też pomaga innym? Niespodziewana
myśl nawiedziła jego umysł. Co, jeśli Tetsuya również jest
tylko dobroczyńcą? Powinien go tu zostawiać? Wtedy na pewno
zginie.
- Najpierw muszę opatrzyć samego
siebie - rzucił krótko.
Wstanie okazało się być o wiele
trudniejsze niż zakładał, jednak z pomocą pobliskiego drzewa, na
które praktycznie wpadł, udało mu się utrzymać w pozycji
pionowej. Z pomocą flory dokuśtykał do samochodu, który wiernie
stał tam, gdzie go zostawił. Przeklął cicho że nie wpadł na
pomysł zamknięcia drzwi, ale przynajmniej wyłączył silnik i
światła. Gdy znalazł się w znajomym miejscu szybko sięgnął
tylko po zestaw do opatrunków i przeszedł na tylne siedzenie.
Używając kurtki Kuroko jako izolatora, by nie ubrudzić tapicerki
krwią zaczął drżącymi rękami zszywać ranę na prawym ramieniu.
Na szczęście był oburęczny. Chociaż zajęło mu to zdecydowanie
za dużo czasu, w końcu rana była prowizorycznie zaszyta i owinięta
bandażem. Dłonie obejrzał tylko i owinął bandażem. Nie jest
medykiem, ale z doświadczenia wie, że poszczęściło mu się. Nóż
przeszedł przez nie nie uszkadzając nic ważnego. Chociaż kręciło
mu się w głowie od utraty krwi, zmusił nogi do kolejnego wysiłku.
Ponieważ i tak musiał opłukać wodoszczelne ubranie założył je
na siebie tak, by okrywało zabandażowane części ciała.
Przynajmniej nie będą aż tak mokre. Jak to dobrze, że nie
zaciągnął go daleko... Zbierając resztkę sił jaka została w
jego ciele zaczął ciągnąć za sobą nieprzytomnego chłopaka. Nie
miał mocy by go podnieść, ale starał się jak mógł omijać
widoczne w półmroku kamienie mogące go poważnie uszkodzić.
Dowlókł go do samochodu i niewiele myśląc otworzył bagażnik.
Jakimś cudem wciągnął tam bezwładne ciało, nie dbając już o
to, czy zabrudzi samochód czy nie. Chociaż rozważał obejrzenie
ran chłopaka przypomniał sobie, że nie ciął głęboko, więc nie
powinno być problemu. Zamknął bagażnik tak, by nie dało się go
otworzyć od środka, po czym przemoczony, zmarznięty i wycieńczony
rzucił się na tylne siedzenia i zasnął z miejsca.
Obudził go potworny ból głowy.
Jakby tysiące, nie, miliony igieł na raz bombardowały jego biedny,
obolały mózg. Turbulencje i twarde podłoże bynajmniej nie
ułatwiały mu rozpoznania swojego otoczenia. Syknął gdy gwałtowny
zakręt rzucił go na ściankę. Ściankę? Zamrugał oczami by
ujrzeć dookoła siebie tylko małą, zamkniętą przestrzeń i swój
plecak. Jego ciało protestowało przy każdym ruchu, ale zmusił się
by usiąść. Wtedy dojrzał kratki, które oddzielały go...
- Czemu jestem w bagażniku? - zapytał
na głos, nie potrafiąc sobie przypomnieć ostatnich wydarzeń.
Gdy jego oczy napotkały swoje szare
odpowiedniczki, wszystkie klepki wskoczyły na swoje miejsce. Walczył
z tym gościem. Dostał z buta. Ale co dalej? Szybko też zdał sobie
sprawę z tego, że był ranny. Panicznie spojrzał na swoje kończyny
jednak wszystko wyglądało na zgrabnie i profesjonalnie opatrzone.
Co więcej, bandaże były świeże. Dopiero wtedy Tetsuya zauważył
czerwoną czuprynę za kierownicą.
- Śpiąca królewna już wstała... A
szkoda, liczyłem, że wykitujesz i będę mógł cię pociąć -
zaśmiał się radośnie rudzielec.
- Co się stało? - Kuroko spojrzał
na Chihiro zagubionym wzrokiem.
- Skracając długą historię obaj
ledwo przeżyliśmy. Na szczęście nieprzytomny ja mam zwyczaj
dzwonić do Akashiego, który w zamian za regularne dostawy trupów
poskłada każdego... A w bagażniku jesteś żebyśmy nie obudzili
się z nożem w brzuchu.
- Tyle razem przeszliśmy a ty mi
wciąż nie ufasz? - mruknął zalotnie Kuroko, czując jednak gorzki
smak porażki na języku.
Ten gnojek go uratował. Chociaż
posiadanie kogoś takiego jak czerwonowłosy szaleniec na liście
kontaktów to bez wątpienia przydatna sprawa, to jednak nie miał
ochoty zawdzięczać życia zwykłemu dręczycielowi, który nawet
zabić porządnie nie potrafi.
- Żałosne... - westchnął cicho.
- Skoro tak uważasz - odpowiedział
szarowłosy.
- Macie zamiar mnie wypuścić?
- Tak, ale w bezpiecznym miejscu,
gdzie nie przyjdzie ci do głowy rzucenie się na nas z nożem.
- A co, jeśli potem was znajdę?
Chihiro spojrzał mu prosto w oczy i
uśmiechnął się szelmowsko.
- Wtedy złamię twoją wolę i
uczynię cię swoją własnością. A jeśli zginiesz po drodze,
Akashi będzie się bawił twoimi zwłokami aż się mu nie znudzisz.
- Brzmi interesująco - w sercu
Tetsuyi zaiskrzyła ekscytacja.
Polowanie. Łowca i ofiara. Nie
wiadomo kto jest kim.
- Możesz też ze mną zostać. Z tego
co zrozumiałem z twoich rzeczy jesteś dziennikarzem podróżniczym...
A w Kyoto masz bez miara rzeczy wartych opisania.
- Kyoto to oklepany temat - uśmiechnął
się Tetsuya - Ale zostać z tobą oznacza że będziemy mieszkać
razem?
- Tak.
- O proszę, czyli jednak mi ufasz.
- A ty mi?
Tetsuya nie odpowiedział tylko
uśmiechnął się szeroko. Nieważne jaką drogę wybierze, życie
zapowiada się interesująco. Gdzieś na skraju umysłu zamajaczyła
mu informacja o stałej posadzie w roli dziennikarza w Kyoto, o
której mówił jego szef przez telefon.
- Mam nadzieję, że masz dobre osełki
do noży.
Chihiro również nie odpowiedział
tylko odwrócił się do przodu. Wschodzące czerwone słońce
zapowiadało ich przepełnioną światłem i krwią przyszłość.
***
Well... Raz patrzę na ten tekst i mam takie "Ale tu przecież nic nie ma" a raz "O kurna, chyba przegięłam..." no ale ja lubię tego rodzaju rzeczy. Nadal planuję napisać im bdsm xD Moim głównym problemem jest to, że chyba przesadzam z ooc-owaniem ich (dla niewtajemniczonych, robieniem postaciom charakterów jakich nie mają) ale wyrzuty sumienia idą w daaal... Proszę, niech ktoś mnie kopnie do pisania różanych tortur w piwnicy. EDIT: Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że opisałam Kuroko jako nastolatka, chociaż obaj są dorośli. Otóż sprostowanie, Chihiro myślał że on jest nastolatkiem, ale z dokumentów w torbie dowiedział się prawdy xD Nie chce mi się przepisywać teraz całości... Shit, jak mogłam jebnąć coś takiego... Przepraszam was ;-;
Ale jak dla mnie to taki fluff był XDDDDDDD
OdpowiedzUsuńKURWA MAAAĆ ZEŻARŁO MOJE WYPRACOWANIE. Też klasyfikuję to raczej jako fluffa, ale chyba za dużo czasu spędzam na dumblerze... Mówiłam, że nie umiem się zdecydować. Ogólnie to uroczo zamieszkują razem, próbują się nawzajem zabić, a gdy są na głodzie to uprawiają dziki, krwawy seks, po którym Akashi obydwóm zakłada co najmniej 20 szwów. Well. Fluff.
UsuńNie bądź taka. Wyszło uroczo.
UsuńCieszę się, kocham to au ;//////;
UsuńTak, potwierdzam, bardzo śliczny fulff ci wyszedł xD Nie wiem jak to zrobiłaś, tną się, w bagażniku zamykają, a mimo to jest uroczo. Trzeba mieć prawdziwy talent xD (to jest pochwała jak coś xd). Ja bym cie kopnęła do pisania tortur. Bardzo chętnie nawet. No więc słucham, gdzie moje AkaFuri? xDD Ale pisz, pisz jakiekolwiek tortury, to dobra rzecz jest~
OdpowiedzUsuńTo samo powiedział Ayo xD Czyli nie jest tak źle ze mną... Albo właśnie jest. Kto normalny robi z morderców pluszaczki xD Te różane tortury to część nieszczęsnego prologu... Znaczy tak je w sumie nazywam xD Myślałam ostatnio o tym twoim AkaFuri... Chciałabym to napisać _(:3 I dziękuję że przeczytałaś ;d
Usuń