EDIT: Zmieniłam końcówkę. Yay.
W dniu narodzin osoby, która będzie
ci bratnią duszą, na wierzchu twojej dłoni pojawia się kompas,
który wskazuje drogę do tej osoby. Niektórzy czekają wiele lat,
niektórzy się z nim rodzą... Tetsuya należał do tej drugiej
grupy, w wieku 20 lat postanowił więc, że chyba czas najwyższy
odnaleźć przeznaczoną sobie istotę... Tego się jednak nie
spodziewał.
- I nie chcę cię tu więcej widzieć,
szczylu - dotarło do jego uszu zza drzwi.
Błękitnowłosy stał przed drzwiami
z oniemiałą miną. Jego umysł jeszcze nie do końca przetrawił
to, co się wydarzyło. Owszem, nie miał żadnych większych
oczekiwań, nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia i że
teraz się zejdą i będzie tęczowo. Ale nie spodziewał się, że
przeznaczona mu osoba okaże się być wrednym hikikomori, który
odmówi otworzenia drzwi, choć tylko pokazał kompas. Pierwszy szok
minął i poczuł irytację. Nie ma tak, wydał duże pieniądze i
spędził mnóstwo czasu w niewygodnych pociągach żeby tu dotrzeć!
- Proszę, otwórz drzwi! Chciałbym
tylko porozmawiać! - uprzejmie pukał w drzwi, jednak mocniej niż
zwykle.
Odpowiedziała mu tylko cisza.
- Nie odejdę stąd dopóki nie
porozmawiamy!
Nadal cisza.
- Nie poddam się tak łatwo!
Tym razem drzwi się otworzyły na
całą szerokość, pokazując mu sylwetkę wysokiego mężczyzny.
Przydługie, szare włosy opadały na przymrużone, martwe, a jednak
niesamowicie głębokie oczy. Ubrany w dres i zwykłą bluzkę
trzymał w zębach papierosa, a z jego ust powoli wydobywał się
dym. Na swój sposób wyglądał seksownie, gdy oparł się wygodnie
o framugę drzwi, Kuroko potrząsnął jednak głową i spojrzał na
niego ze zdecydowaniem.
- Nie żądam nic od ciebie. To jednak
- wskazał na kompas - Twierdzi, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Chcę tylko pójść na kawę i poznać przynajmniej twoje imię.
Te niesamowite oczy zmierzyły go
leniwie od stóp do głów. Chociaż czuł się jak przyparty do
muru, nie ośmielił się spuścić wzroku.
- Nie interesują mnie te bzdury z
przeznaczeniem. Imię pisze na tabliczce obok drzwi, a tu masz
drobniaki na kawę, kup sobie ode mnie - szarowłosy wyciągnął
dłoń, z której wysypały się monety. Kuroko nie zdążył
zareagować gdy z brzdękiem uderzyły w posadzkę, a brązowe drzwi
zamknęły się z impetem tuż przed jego nosem.
- Co za... - czując bezsilną
frustrację Kuroko pozbierał monety z ziemi i wrzucił je do
skrzynki na listy.
Chociaż nie chciał się jeszcze
poddawać, sposób odrzucenia jaki mu zaserwował mężczyzna łamał
jego ducha. Niechętnie zerknął na tabliczkę obok drzwi.
- Mayuzumi Chihiro...
Mimo to czuł determinację płonącą
w jego wnętrzu. Nie ma opcji, że się podda.
- Jak to odmówił?! - zszokowany głos
Momoi dźwięczał w jego uszach.
- Tak to. Rzucił mi pieniądze na
ziemię i zatrzasnął drzwi przed nosem.
- Może już kogoś ma i uważa, że
twoje pojawienie się wszystko zepsuje...?
- Mógł mi o tym powiedzieć, a nie
zachowywać się jak ostatni cham.
- Przykro mi, Tetsu... Wracasz do
domu?
- Zostanę tu jeszcze trochę. Odezwę
się za jakiś czas.
Nacisnął czerwoną słuchawkę i
rzucił telefon na łóżko. Nie ma co, trafiła mu się bratnia
dusza jak marzenie. Czy to źle, że chciałby go poznać? Czy lepiej
będzie zostawić go w spokoju? Może Momoi ma rację, a ta niechęć
wynika z tego, że kogoś już ma... Ale to nie tak, że koniecznie
muszą być razem, prawda? Mogą być tylko przyjaciółmi. Gdzie
jest napisane, że bratnia dusza to tylko obiekt romantycznych uczuć?
Z resztą, jeśli kocha, to czy nie powinien być pewien swoich
uczuć, nawet gdy pojawi się trzecia osoba?
- Chyba naprawdę na darmo tu
przyjechałem... - mruknął do siebie.
Gdy wyjrzał przez
okno powitał go piękny zachód słońca. Wynajął niewielkie
mieszkanko w apartamentowcu by mieć gdzie przenocować kilka dni i
trafił mu się przytulny lokal z ładnym widokiem. Nagle poczuł
ochotę na spacer. Po drodze widział park, po którym spacerowali
ludzie. Podejmując szybką decyzję ubrał się i wyszedł z
mieszkania.
Przyjemnie ciepły wiatr owiewał jego
policzki, gdy powolnym krokiem przemierzał coraz ciemniejsze ścieżki
w parku. Ku swojemu zadowoleniu odkrył, że po drugiej stronie
znajduje się całodobowy sklep spożywczy, w którym zaopatrzył się
w prowiant na najbliższe dni. Chociaż nie zapomniał rozczarowania
wymieszanego z upokorzeniem, które zaserwował mu Mayuzumi, czuł
napływ nowych sił. Jutro do niego pójdzie, choćby miał znów
prawie dostać z drzwi.
- Oh? A cóż to robimy w takim
miejscu o tej porze, panienko? - odezwał się jakiś głos przed
nim.
Skierował wzrok do góry, jednak w
ciemności widział tylko, że znajduje się tam grupa wyższych od
niego mężczyzn. Zmarszczył brwi słysząc wyraz "panienko".
- Nie jestem kobietą - powiedział
cicho, ale ze zdecydowaniem - Czy moglibyście mnie przepuścić?
Chciałbym wrócić do domu.
- Haha, to facet! Ładnyś jak na
faceta. A co tam masz w tej torbie?
Szybko zerknął na siatkę z
zakupami. Miał tam trochę składników na potrawy, które miały
stanowić jego wyżywienie przez co najmniej trzy, cztery dni.
- Tylko jedzenie - odpowiedział
szybko.
- Oh, umiesz gotować? Miło~
Zanim się zorientował reszta z grupy
go otoczyła. Nie miał dokąd uciec.
- Proszę,
przepuśćcie
mnie - powiedział łamiącym się głosem.
- Nie bój się, nic ci nie zrobimy.
Chcemy się tylko trochę zabawić, wiesz?
- Dobra, starczy tego, sukinsyny.
Wypierdalać - do rozmowy dołączył trzeci głos, który Kuroko
skądś kojarzył.
- Hej, to jest...
- Mayuzumi? - Tetsuya spojrzał na
niego zaskoczony.
Szarowłosy mężczyzna przewrócił
oczami na jego widok po czym poraził grupkę niechętnym
spojrzeniem. Powoli wyjął papierosa z paczki i zapalił go.
- Ty i twoja grupka krypto homosiów
działacie mi na nerwy. Wypierniczać albo inaczej pogadamy -
warknął.
Chociaż widać było, że nie są
zadowoleni, mężczyźni zebrali się i wkrótce zniknęli.
- A ty wypierdalaj w podskokach. Miało
cię tu już dzisiaj nie być, dzieciaku - zwrócił się w jego
stronę Chihiro.
- Nie jestem dzieckiem - chociaż miał
wiele rzeczy do powiedzenia, to jako pierwsze opuściło jego usta.
- Na oko daję ci podstawówkę. Kto
cię w ogóle z domu wypuścił? Mniejsza. Nie chcę żadnych
bratnich dusz, ani ogólnie nikogo. Jak znów cię tu zobaczę,
zrobię filmik i w trzy dupy zdjęć jak cię gwałcą w krzakach.
- Jesteś nieprzyjemną osobą.
- Widać takie już twoje parszywe
przeznaczenie. Do domu, już po dobranocce.
Zanim zdążył coś odpowiedzieć
szarowłosy go minął, najpierw wydmuchując dym z papierosa w jego
stronę. Kuroko zaczął kaszleć, a gdy skończył, Mayuzumi już
był poza jego zasięgiem.
- Przyjdę jutro! - krzyknął do
oddalających się pleców.
Nic mu nie odpowiedziało.
Gdy leżał na łóżku w jego głowie
toczyła się istna bitwa na pomysły jak dotrzeć do Chihiro i
poznać go lepiej. Tylko czy naprawdę chce bliżej poznawać tak
wredną osobę? Czuł, że nie wytrzyma sam ze sobą w małym pokoju,
ale bał się wyjść na zewnątrz po scenie z parku. Jego
rozmyślania przerwało walenie w drzwi. Kto to może być o tej
porze?
- Już idę! - krzyknął, po czym
narzucił na siebie koc, włożył kapcie i ruszył do drzwi.
Gdy tylko nacisnął
klamkę drzwi uderzyły go z impetem. Zaskoczony patrzył, jak na
podłodze rozlewa się plama krwi wychodząca od szarowłosego.
- Mayuzumi?! Co ci się stało?! -
szok minął, więc szybko pobiegł po zestaw do pierwszej pomocy.
- Mówiłem... żebyś się stąd
wynosił...
- To moja wina? - po części był
zły, po części przerażony. A co, jeśli to naprawdę jego wina?
- Musisz... wziąć
odpowiedzialność...
Nie wiedząc, co Chihiro ma na myśli
Kuroko zastygł w bezruchu. Jego puls oszalał, gdy szarowłosy
oplótł go ramionami w pasie i ułożył mu się na kolanach. Bał
się tego, co może nadejść... Jednak gdy minęło dobre dziesięć
minut a Mayuzumi się nie poruszył odważył się dotknął jego
głowy. Odpowiedziało mu ciche mruczenie. Przekrzywił głowę tak,
by widzieć twarz mężczyzny. Krwawienie ustało, jednak nadal
patrzył na niego ze zmartwieniem. W końcu uspokoił się
całkowicie, po czym odruchowo zaczął głaskać szare kosmyki. Były
wyjątkowo miękkie w dotyku. Coś w ich strukturze sprawiało, że
czuł spokój.
- Już mi lepiej - usłyszał
zachrypnięty głos.
Podskoczył z zaskoczenia. Nie
spodziewał się dźwięków w tej bezkresnej ciszy.
- Co się stało? - zapytał, starając
się brzmieć neutralnie.
- To twoja wina. Gdybyś się wyniósł
jak ci mówiłem nic by mi nie było. Teraz musisz tu zostać.
- Słucham?
- Nie każ mi się powtarzać, idioto.
Zostajesz tu, od tego zależy moje zdrowie.
- Nie zasłużyłem na jakieś
wyjaśnienia?
- Pakuj się.
- Nie rozkazuj mi...
Nim Kuroko znów zaprotestował
Chihiro wstał, po czym przerzucił sobie błękitnowłosego przez
ramię.
- H-Hej! Postaw mnie, proszę!
Mayuzumi zignorował go. Weszli do
mieszkania i szarowłosy wziął kartę otwierającą drzwi do
mieszkania. Zamknął za sobą drzwi i ruszyli. Nie ważne ile Kuroko
się wyrywał, mężczyzna był od niego silniejszy i nie mógł się
wyrwać. Było zbyt późno w nocy, by ktoś na ulicy mógł mu
pomóc. Nie miał też odwagi krzyczeć o pomoc, bo czuł, że na
miejscu dowie się o co w tym wszystkim chodzi. Dyndał więc z
ramienia Chihiro jak worek ziemniaków i czekał aż dotrą do
destynacji.
Przedpokój domu Mayuzumiego wyglądał
o wiele lepiej niż się spodziewał. W sumie, to spodziewał się
kurzu o grubości liczonej w centymetrach, zapachu zgnilizny i
labiryntu z chińskich zupek... Okazało się jednak, że jest czysty
i nawet ładny. Chihiro postawił go na ziemi po czym wetknął mu
kartę do ręki.
- Jutro pójdziemy po twoje rzeczy.
- A kiedy wyjaśnisz mi, dlaczego
robisz tak skrajnie przeciwstawne sobie rzeczy?
Mężczyzna zmierzył go spojrzeniem.
- Idź do salonu. Powiem ci, bo nie
dasz mi spokoju.
Posłusznie udał się do salonu.
Usiadł przy stole i czekał na gospodarza, który po chwili
przyszedł z dwoma kubkami gorącej czekolady. Jeden postawił przed
Kuroko, po czym upił łyk ze swoje i westchnął ciężko.
- Wiesz, czym jest hanahaki? - zapytał
po chwili milczenia.
Kuroko skinął głową. To choroba
polegająca na tym, że w ciele osoby, która odrzuca swoją bratnią
duszę wyrastają kwiaty tak długo, aż korzenie zmiażdżą organy
wewnętrzne i osoba umiera, cała obsypana kwieciem zamiast skóry.
To piękna, ale bolesna śmierć.
- Są różne odmiany chorób, które
powstały mniej więcej wtedy, gdy ludzie zaczęli usuwać swoje
kompasy za pomocą operacji czy leków. Taka kara za odrzucenie
drogowskazów od jakiejkolwiek tam istoty na górze. Roznoszą się
łatwiej niż przeziębienie i są zazwyczaj co najmniej dokuczliwe.
Kuroko słuchał dalej, powoli sącząc
swój napój z kubka. Skoro wiedział, że choruje na chorobę
odrzucenia, dlaczego to zrobił?
- Wiem, nad czym się zastanawiasz.
Jednak oprócz tego, że cierpię na togehaki to nie mam kompasu. Nie usuwałem go, po prostu nigdy się
nie pojawił. Ile masz lat?
- 20.
- A więc powinienem go mieć od...
czwartego roku życia?
Pokazał mu obie dłonie. Dopiero
teraz Kuroko zauważył, że faktycznie, na żadnej z nich nie było
kompasu.
- Czyli... pojawienie się bratniej
duszy aktywuje twoją chorobę?
- Gdybyś szybko się zmył mógłbym
dalej sobie żyć. Ale teraz nie mam wyboru i muszę z tobą być,
albo zacznę rzygać krwią gdy ciernie będą przebijać moje
organy.
Nie wiedząc co odpowiedzieć Kuroko
spojrzał na Mayuzumiego przepraszającym wzrokiem.
- Wybacz. Nie wiedziałem.
- Ciężko żebyś wiedział. Co się
stało, się nie odstanie. Ale nie myśl, że będę dla ciebie miły.
Po tych słowach wyszedł z pokoju.
Pytania kłębiły się w głowie Kuroko, jednak pod wzrokiem
gospodarza czuł, że i tak na razie nie uzyska odpowiedzi. Wkrótce
już leżał w futonie i zastanawiał się, w co też się wpakował.
- Jutro zadzwonię do Momoi –
mruknął jeszcze pod nosem i nadspodziewanie szybko zapadł w sen.
***
Yazu marnuje życie na pisanie kolejnych au, które nie trzymają się kupy. Znaczy, to akurat jest jeszcze w miarę spójne. I nie będzie kontynuacji, nie chcę zaczynać opowiadania, bo na pewno bym je zjebała. Ogólnie to boli mnie strasznie że nie umiem rysować, bo chciałabym narysować Kuroko w ostatnim stadium hanahaki... Togehaki to wymyślone przeze mnie słowo, toge od cierni i haki od zakwitu. Podobne jest do hanahaki, tylko z cierniami. W ostatnim stadium wyglądałby jak jeż trochę xD Smutno mi, kupiłam sobie ołówki H tylko po to by odkryć, że wolę B. Ale poprawiłam szkic Konoe i jestem nawet dumna... Taa...
Kuroko chcieli zgwałcić, Mayu chce go zgwałcić, ale woli worek ziemniaków... Trololol XD
OdpowiedzUsuńFajne, powiadam i nie sądzę, że kiedy zaczniesz pisać jakieś rozdziałowe opowiadania to je zjebiesz. A luj z tym! Piszesz super, więc nie sądzę, że tak by się stało.
Pozdrawiam
Życzę weny
Orihara Alice.
Gdyby miał powstać następny rozdział, to bym tam wyjaśniła dlaczego go obronił, chociaż nie chciał xD Mayuyu dopiero później by stał się bardzo gejem dla Kuroko ;>>
UsuńPomysł przyszedł do mnie z dupy i dopiero potem się skapłam, że gdybym była czytelnikiem to zakładałabym że to wszystko ma głębszy sens xDD Chociaż i tak odpadłam jak Ayo nazwał Mayuyu Jezusem xDD
Dziękuję za miłe słowa! Niestety mam już doświadczenie z wszelkimi chapterowymi rzeczami i chyba tylko jedno udało mi się dokończyć. Więc... xD
Ja też pozdrawiam, buziaczki ;D
"Imię pisze na tabliczce obok drzwi, a tu masz drobniaki na kawę, kup sobie ode mnie - szarowłosy wyciągnął dłoń, z której wysypały się monety."
OdpowiedzUsuńPisze ;-; Weź, ogółem nie zawracam sobie głowy błędami, ale wyczulona jestem akurat na tego typu nieścisłości.
"Imię JEST napisane na tabliczce obok drzwi", pisać mogę ja czy ty, ale nie imię XDDD
"Gdy leżał na łżku w jego głowie toczyła"
Zjadło się 'ó', musiałaś być głodna XD
Ale ogółem, wyszło uroczo, tak jak zawsze. Podoba mi się twoja własna kompozycja twórcza, wymyślanie chorób na rzecz tekstu. Czytało się szybko, lekko, bardzo przyjemnie. I myślę, że spokojnie możesz zrobić z tego opowiadanie wielorozdziałowe, bo wykreowany świat brzmi mega interesująco, a sama relacja Kuroko z Mayuzumim może zostać przedstawiona w bardzo ciekawy sposób ;>
W sprawie błędów, łóżko poprawiłam. Natomiast z tym pisze... Wiem, że powinno być "jest napisane", tylko że kiedy piszę to postacie mówią mową potoczną, mniej więcej tak jak ja mówię. Nie pasuje mi wizja Chihiro który klnie jak szewc po czym wyjeżdża z "jest napisane". Kanoniczny Mayuzumi jest bardziej oficjalny, ale ja nie umiem w kanon, so... *shrugs* Wiem, że zabrzmi to jakbym mówiła "odwal się" ale po prostu uważam że to bardziej pasuje do jego stylu wypowiedzi aniżeli poprawność językowa.
UsuńCieszę się że się podobało! ;D Wolałabym pisać jakieś bardziej zajmujące rzeczy niż lekturka na 5 min nadająca się do gazetki dla kur domowych, ale nie umiem _(:3 Na początku chciałam żeby ział ogniem i pokrywał się łuskami, ale nie miało to żadnej fajnej nazwy xD Więc jest togehaki xD
Dziękuję za miłe słowa! Nie wiem czy się zdecyduję na kontynuację, gdyż trzymanie się nawet własnego kanonu to dla mnie wyzwanie _(:3 Nic nie obiecuję, ale pomyślę nad tym.
Buziaczki ;D
Przeczytałam w przychodni, ale komentarz, który wtedy napisałam szlag trafił XD''' no nic, postaram się odtworzyć najważniejsze rzeczy.
OdpowiedzUsuńMotyw z kompasem - ciekawy.
"Ubrany w dres i zwykłą bluzkę trzymał w zębach papierosa, a z jego ust powoli wydobywał się dym." chociaż okropnie nie znoszę kopcenia to w niektórych tworach bardzo lubię użycie papierocha i to jest to, zaskakująco pasuje do niego XD'
"Nie interesują mnie te bzdury z przeznaczeniem. Imię pisze na tabliczce obok drzwi, a tu masz drobniaki na kawę, kup sobie ode mnie" to w sumie całkiem miłe, na swój sposób, zależy do jakiej kategorii to wpisać, bo jak nad tym dłużej myślałam to uznałam, że Mayuzumi w sumie jest typem buca, który daje pieniądze żebrakom, żeby się tylko odpierdolili.
Scena z "panienką" przypomniała mi moje niedokończone HaiKuro, była niemal identyczna, tylko no, u mnie był Haizaki XDDDD
Sam pomysł i hanahaki jest interesujące... i tu powinnam cię walnąć (...zrobię to jak przyjedziesz), że nie zostało to rozciągnięte na więcej rozdziałów, bo z tego co ja tutaj widzę dałoby się zrobić przynajmniej trzy lub cztery rozdziały, a po ciągu dalszym pewnie tyle samo :CCCC no smutno no.
Chociaż nie znoszę papierosów w rzeczywistości, to uważam palenie za cholernie seksowne xD Dobre zdjęcie z papierochem zmiękcza nogi ;w; Poniekąd Mayuzumi jest tu bucem, ale on ogólnie nim jest xD Jak to powiedział Fujimaki "Mayuzumi to dosłowna definicja mendokusai" xD I tak, on jest taką osobą xD
UsuńW sumie to byłam ciekawa czy ktoś zapyta "dlaczego się boją Mayuzumiego?" ale jak dotąd nikt nie zwrócił na to uwagi ;p HaiKuro to też dobry ship *kciuk w górę*
Hanahaki to autentyczny termin z japońskiego fandomu. Chociaż ja go tutaj trochę zmieniłam, bo w oryginale hanahaki to pierwszy objaw tego, że czas znaleźć swojego soulmate'a. Jeśli się go nie znajdzie przed 3 stadium choroby to się umiera. Wymyśliłam tylko togehaki.
Szczerze? Miałam tylko "my soulmate didn't want me". To jedyne co miałam w głowie pisząc to. Napisałam pierwsze co mi przyszło do głowy, ponieważ czytałam ładne hanahaki z AkaKuro.
Nie planuję ciągu dalszego. A raczej, jestem w stanie powiedzieć co się dzieje dalej, ale nie jestem w stanie tego napisać. Nie umiem planować historii, a to zdecydowanie nie miało być opowiadanie. Może i zmarnowana okazja, ale... ja nie decyduję o tym, co piszę. Tak, wiem że dziwnie to brzmi, ale tak po prostu jest.