Dla
CLD. Uczcijmy pairing NijiMura!
Jeszcze
nim trening się zacznie. Tak, to właśnie ten moment Nijimura
wybrał na ruszenie w bój. Nie straszne mu płotki, slalom pomiędzy
pachołkami ani rzut z linii trzech punktów. Dopiero usłyszawszy
znajomy odgłos piłki uderzającej o boisko odetchnął, po czym
skierował kroki w stronę ławki. Nie bez powodu swoją torbę
zamiast w szatni zostawił właśnie tam. Jak zwykle, perfekcyjnie co
do sekundy, Murasakibara przyszedł 4 minuty przed rozpoczęciem
środowego treningu. Shuuzou niepewnie zmiął karteczkę w dłoniach.
Akashiemu przecież można zaufać... Dobra, ofiara na miejscu,
drapieżnik w gotowości. 3, 2, 1...
-
Witaj, Murasakibara - przywitał przechodzącego chłopaka uprzejmym
głosem.
-
Ossu - usłyszał w odpowiedzi - Mura-chin nie ćwiczy?
-
Ćwiczę, tylko muszę chwilkę odsapnąć - westchnął ciężko
szarooki.
-
Taa, treningi są taaaakie męcząące...
Atsushi
usiadł obok czarnowłosego na ławce, natychmiast wydobywając
dosłownie znikąd paczkę chrupek, którą z trzaskiem otworzył.
Zapadła niezręczna cisza, przerywana mlaskającymi odgłosami
konsumpcji. W takiej atmosferze, która zdawała się nie wpływać
na olbrzyma, Nijimura nie wiedział, jak się do tego zabrać. Nigdy
sobie nie radził z tym gościem, wolał raczej zostawiać go
Akashiemu, specjaliście od poskramiania dzikich bestii. Zebrał
jednak całą swoją odwagę i wiarę we własne ideały.
-
Murasakibara, nie chciałbyś może tych cukierków? - rzekł,
wyjmując z torby paczkę wiśniowo-jogurtowych łakoci - Dostałem
je, ale ich nie zjem.
-
Mura-chin chce mi je dać? - te fioletowe oczy rozbłysły głodem.
Nieco przestraszony Shuuzou oddał paczkę w łapy chłopaka,
błyskawicznie odsuwając własne ręce. Jeszcze by skończyły w
jego żołądku razem z cukierkami.
Fioletowowłosy
z lubością rozpoczął proces pochłaniania zawartości paczki.
Tajes, pierwszy krok - sukces!
Sytuacja
powtórzyła się również w następną środę. Tym razem wybrał
rozpływające się w ustach wiśniowe ciasteczka z czekoladową
posypką. Zagajenie poszło mu o wiele lepiej, jako iż już
wiedział, co ma mówić. Atsushi z równym zachwytem przystąpił do
jedzenia, przerywając jednak co chwilę, by mówić o swoich
ulubionych smakach i wychwalać wiśnie pod niebiosa. Następnego
dnia, czyli w czwartek, nastąpiła rzecz niesłychana - Murasakibara
przyszedł punktualnie na trening, co zwykle poza środami
wynegocjowanymi przez Akashiego się nie zdarzało. Z miną
niewiniątka i głodem w oczach usiadł obok Nijimury, który udając,
że go nie zauważa, spokojnie dopijał pokeri.
-
Witaj, Murasakibara - odezwał się w końcu, wyrzucając butelkę do
stojącego obok kosza - To niespotykane, żebyś zjawiał się tak
wcześnie.
Wszyscy
w zasięgu słuchu zamarli, porażeni ilością jadu i ironii włożoną
w drugą część wypowiedzi, jednak sam jej adresat pozostał
niewzruszony.
-
Ohayo, Mura-chin - odpowiedział mu, niecierpliwie wiercąc się na
miejscu.
Gdy
nic nie następowało, spróbował usiąść wygodnie i udawać, że
wcale na nic nie czeka, w ogóle niczego nie oczekuje i jest oazą
spokoju. Nijimura śmiał się z niego w duchu z satysfakcją.
Odczekał jeszcze chwilę, rozkoszując się trzymaniem chłopaka w
niepewności.
-
Tak - nie zdążył do końca otworzyć ust, gdy Murasakibara wypalił
zgodę i spojrzał na niego wyczekująco. Będzie miał chłopak
problemy w późniejszym życiu, przedwczesny wytrysk i te sprawy...
-
Co byś zrobił, gdybym ci się oświadczył? - zapytał Nijimura
poważnym głosem. Olbrzym zadumał się na chwilę, a szarooki w
międzyczasie sięgnął do torby i wyjął z niej wielką tabliczkę
miętowej czekolady. Był to naturalnie koniec wszelkich
filozoficznych rozważań, gdyż fioletowowłosy rzucił się na nią
z takim entuzjazmem, że chyba nawet nie poczuł smaku.
-
Dziękuję, Mura-chin! - jak można tak bardzo cieszyć się z
głupiej czekolady? (Wszyscy darczyńcy, którzy zechcą wysłać
autorce tekstu miętową czekoladę, wiedzcie, że was kocham <3)
Nigdy nie zrozumie tego gościa, jednak jak na razie, wszystko idzie
gładko i zgodnie z planem. Piątek i cały następny tydzień minął
Nijimurze pod znakiem wiśniowych i miętowych słodkości, z
malinowymi przerywnikami. W miarę upływu kolejnych dni widać było
efekty - Murasakibara przychodził na trening punktualnie, a drobne
przysługi typu wyniesienie sterty kartonów z dokumentami przestały
był problemem. Czas przejść krok dalej.
Po
tej trzytygodniowej kuracji...
-
Dokąd idziesz, Atsushi? - dobiegł go głos Akashiego. Po skończonym
treningu olbrzym zwykle pomaga przy przenoszeniu sprzętu, teraz
jednak widocznie chciał ulotnić się z sali.
-
Nah, Mura-chin powiedział, że mam iść na dach - odparł chłopak.
-
A zatem uważaj na siebie i wróć tu, gdy już skończycie.
-
Haaai.
Pożegnany
tymi słowami fioletowowłosy ponowił swą wędrówkę ku
wyznaczonemu miejscu. Nie zajęła mu ona duża czasu. Dalekie kroki
stawiame długimi nogami nadawały mu prędkość niemal wiatru, po
chwili więc był już u celu. I bynajmniej zaskoczyło go to, co
zobaczył.
-
Chodź tu, Murasakibara - powiedział Nijimura, stojąc nad związanym
Haizakim - I przyjrzyj się mu porządnie.
-
Oi, Niji chuju, o co ci biega?! - Shougo darł się na cały głos,
niespecjalnie zachwycony obecnością olbrzyma - Przecież nic jej
nie zrobiłem!
-
Zapamiętaj sobie jego twarz - kontynuował Shuuzou, nie przejmując
się krzykami związanego - Jeśli zobaczysz go gdzieś w pobliżu
swojej klasy, rozmawiającego z jakąś dziewczyną, dostarcz go do
mnie. To, czy będzie żył, nie ma znaczenia.
-
Haaai, Mura-chin - Atsushi nadal wpatrywał się w punka znudzonym
wzrokiem, posłusznie usiłując zapamiętać jego twarz - O,
Zaki-chin, czemu jesteś związany?
-
Bo Niji myśli, że flirtuję z jego siorką!
-
Zamilcz, zboczeńcu. A ty, Murasakibara, jeśli już zapamiętałeś,
możesz wracać do Akashiego.
-
A...
-
Taak, dostaniesz.
I
Murasakibara wyszedł, żegnany odgłosami ubijania żywego mięsa i
krzykami bólu Haizakiego.
-
I jak? - zapytał Akashi, gdy fioletowowłosy dotarł na miejsce -
Shougo jeszcze żyje?
-
Chyba tak, jednak wyszedłem w trakcie - jak przystało na niego, nie
wydawał się być przejęty możliwością zgonu szarowłosego.
Cieszę
się, Nijimura, że instrukcja obłaskawiania Murasakibary, którą
ci dałem, przydała się.
***
Kurwa,
nie wierzę, że to napisałam. Ale miało być więcej Nijimury niż
Murasakibary, więc jest. Leci dzisiaj, poza kolejką, bo to
kompletny, niezaplanowany spontan xD
A właśnie, skoro wszyscy o tym piszą, to chyba też oznajmię, że
będę na Love 6. Bez cosplayu, więc pewnie zagubię się w tłumie,
ale można mnie szukać ;p
PODAJ ADRES, WYŚLĘ CI CZEKOLADĘ c: Zasługujesz xd
OdpowiedzUsuńFioletowa Różyczka coś taka uległa. Znaczy, za słodycze to rozumiem, ale nawet ja, ktoś kto pod względem żarcia i słodyczy jest właśnie jak Atsushi, nie stała się tak grzeczna.
Ogólnie, zajebiście piszesz. Tak samo zajebiście jak tłumaczysz. *klaszcze w zachwycie*
Nie mam "natchnienia" na jakiś dobry komentarz, więc to tyle z mojej strony *szkoła zabija, na szatana*
Weny i pozdrawiam~
No ale to były jego (czyt. moje) ulubione smaki! xD Awww, czekoladka *świeci się jak robaczek świętojański* <3 Dziękuję ;--; Jak się nauczę japońskiego *nadchodzę, podręczniku!* to będzie lepiej <3 Każdy komentarz cieszy, nawet bardzo krótki ;D Dziękuję ;D
UsuńHahahahaha, Yazu, jesteś moim mistrzem. Serio. Jesteś pierdolonym mistrzem komedii.
OdpowiedzUsuńNie trawię Atsu, naprawdę. Nie znoszę go i większości opek z nim. Ale nie uwierzysz - TO MI SIĘ PODOBAŁO. NAPRAWDĘ~!
Aż sama się sobie dziwię, ale naprawdę miniaturka jest moim zdaniem cudna i tarzałam się przy niej po podłodze ze śmiechu. Zwłaszcza przy tym: '- Oi, Niji chuju, o co ci biega?!"
Ten Niji-chuj rozłożył mnie na łopatki, ależ to było urocze (tak, urocze, uważam to za urocze, bo dla mnie to powiewa NijiHai~).
Prawdopodobnie gdybyś zrobiła z tego typowe NijiMura (to jest jakieś typowe?) nie podobałoby mi się. To znaczy gdybyś zrobiła z tego jałojca z elementami jałoji. Ale nie, przecież Ty wiesz, jak bawić się z treścią. Wiesz, kiedy sceny typowo-yaoi muszą być, a kiedy lepiej na nie uważać. Yazu, kocham Cię za tę miniaturkę~! Serio, żeby podobało mi się coś, gdzie jest Atsu... *pada na kolana* Jesteś świetna, really.
W dodatku dorzuciłaś mi do tego jakże cudownego Akasia, to ostatnie zdanie, ah, ono było tak bardzo w jego stylu... *rozpływa się*
I wgl zajebisty pomysł, ta "instrukcja obsługi" (tak, na początku przeczytałam obsługiwania, nie obłaskawienia, i tak mi się spodobało, że musiałam to powiedzieć xd), mnie zniszczyła. Świetny pomysł i ten dobór słów... ah, Ty naprawdę masz komedię we krwi, Yazu.
Wciąż nie mogę się nadziwić jak idealny wydaje się być ten paring, biorąc pod uwagę jego nazwę i nazwiska tych dwóch postaci *stara się sobie przypomnieć, dlaczego wgl o nim pomyślała*
No, także, dziękuję, uśmiałam się~
Weny~!
Tak jak wcześniej byłam jak robaczek, tak teraz się świecę jak podpalony świetlik. Najlepsze jest to, że to właściwie pairingowe nie jest, więcej w tym NijiHaików niż tego co trzeba, ale chuj xD Chyba o to z resztą chodziło, żebyś mi nie zeszła na jakiś fluff między Nijim a Mukkunem xD Nie wiem, czy jestem mistrzem komedii, ale w mojej głowie to wygląda zabawnie. Zdecydowanie natomiast nie jestem stworzona do schiz xD A ta nazwa jest rozbrajająca, nie wiem, co myślałaś, gdy to pisałaś, ale jeszcze się leję z pairingu NijiMura xD Dziękuję ;D
UsuńOjaa, też uwielbiam miętową czekoladę <3 Niji taki sprytny, przyznam szczerze, że nie pomyślałabym o takim pairingu, NijiKuro - okej, NijiAka - też w sumie ujdzie, jeszcze kiedyś widziałam NijiMido i było całkiem urocze, ale NijiMura... wyszło zaskakująco dobrze, podryw na słodycze zawsze cacy :> No i ten biedny Haizaki, nie kradniemy siostry kapitana :D
OdpowiedzUsuńMiętowa czekolada to najlepszy rodzaj czekolady ;D Aa tam, pomysł na pairing się wziął stąd, że nazwisko Nijimura... No i pairing NijiMura xD NijiKuro nigdy nie czytałam, chyba że NijiAkaKuro... Ale mogłoby być ciekawe ;D
Usuń