W ciepłym słońcu
Barcelony, w progu zakurzonej księgarni siedział szarowłosy
chłopak. Księgarnia ta należała do jego ojca i posiadała w
zbiorze książki, których nie było w żadnej innej księgarni.
Jego ojciec, Hibiya, był prawdziwym mistrzem w zdobywaniu białych
kruków, a jednak nie cieszyli się szeroką klientelą. Ich
księgarnia nie była ani bogata, ani biedna - starczało im na
życie, ale ledwo. Chihiro dorastał wśród książek. Żył i
oddychał grubymi, zakurzonymi tomiszczami, które pojawiały się na
półkach i znikały, czy to w rękach klienta, czy odłożone na
magazyn by poczekały na lepsze czasy. Tego dnia Chihiro nie miał
żadnych zleceń do rozniesienia. W okresie letnim rzadko kto kupował
w ich księgarni, i tylko stali klienci zaglądali by zamówić czy
odebrać dzieła. Z tej okazji młody chłopak siedział w progu i z
lubością oddawał się lekturze.
- Chihiro,
pamiętasz że dzisiaj przyjdzie pan Burre? - dobiegł go głos ojca
dochodzący z zaplecza.
- Tak, pamiętam.
Do tego czasu mamy jeszcze trochę czasu. Poza tym on przychodzi do
ciebie, ojcze.
- Doskonale wiesz,
że interesuje się również twoją przyszłością. Z resztą
zawsze odnajdujecie wspólny język w kwestii dzieł.
To akurat była
prawda, więc Chihiro nie kontynuował dyskusji. Westchnął cicho i
włożył zakładkę w książkę. I to by było na tyle jeśli
chodzi o spokojne czytanie. Pan Burre to stały klient ich księgarni
i jeden z najbardziej znanych kolekcjonerów literatury w całej
Hiszpanii. Jest również arystokratą, który niemałe pieniądze
zainwestował w ich księgarnię oraz przyjacielem jego ojca. Na
każdą jego wizytę szarowłosy zobowiązany był streścić mu
ostatnio przeczytaną książkę oraz opisać, dlaczego warto sięgnąć
po ten tytuł. Wstał z progu i odłożył książkę w bezpieczne
miejsce, gdzie na pewno nie ulegnie sprzedaniu. Gdy odwrócił się w
stronę ulicy i przeciągnął, przesunął wzrokiem po ulicy. Nie
znajdowali się w centrum miasta, ale niedaleko, niestety z racji
wysokiej temperatury ruch uliczny był bliski zeru. Gdy tak układał
w głowie plan swojego przemówienia ojciec przyniósł mu szklankę
wody z cytryną. Chłopak skinął głową w podzięce i wrócił do
wcześniej wykonywanej czynności. Nie wiedział ile konkretnie czasu
minęło, jednak w końcu jego uwagę przykuły kształty na skraju
ulicy, które szły w ich kierunku. W jednym z nich rozpoznał pana
Burre, w letniej wersji jego garnituru, ale nie potrafił powiedzieć
kto mu towarzyszy. Im bliżej podchodzili, tym mocniej się nad tym
zastanawiał, gdyż osoba towarzysząca była od stóp do głów
ubrana w biel i błękit. Nad jej głową majaczyła biała parasolka
chroniąca przed słońcem. W końcu podeszli na tyle blisko że
ujrzał smukłe stworzenie, którego płci nie potrafił rozpoznać.
Widział tylko białe jak śnieg oczy, błękitne kosmyki, zwiewną
białą bluzkę i jasnoniebieskie spodnie.
- Witam pana, panie
Burre. Kimże jesteś? - zwrócił się do przedziwnego stworzenia
Hibiya.
- Witam. Jestem
Tetsuya, siostrzeniec pana Burre.
- Haha, jaki
szybki! Wejdźmy do środka, albo się spalisz, drogie dziecko.
Hiszpańskie słońce nie ma litości dla śnieżynek takich jak ty!
W księgarni nie
było chłodniej, jednak gdy przeszli przez nią i weszli na piętro,
do mieszkania rodziny Mayuzumi momentalnie było przyjemniej. Ojciec
Chihiro zaserwował gościom zimne napoje i usiedli w salonie.
Chihiro skończył zamykać drzwi do księgarni i dołączył do
reszty.
- A więc... jesteś
siostrzeńcem pana Burre, tak? - zapytał uprzejmie Hibiya, patrząc
na niebieskowłosego.
- Mówiłem wam, że
mam japońską rodzinę, prawda? - wtrącił pan Burre, nim Tetsuya
otworzył usta - Otóż okazuje się że ten młodzieniec, z
wyjątkowym talentem do pianina objechał już kawał świata w celu
nauki, a teraz zawitał tu, do Barcelony! Naturalnie przyjąłem go
pod swoje skrzydła, nawet wykupiłem mu lekcje u najlepszego
nauczyciela w mieście.
- Czemu ktoś z
pańskim talentem wciąż zmienia nauczycieli? Żaden nie był
odpowiedni?
- Pragnę pozbierać
jak najwięcej doświadczeń i zwiedzić świat. Poza tym wujek
przesadza, to nie do końca instruktor. Bardziej pomoc przy graniu,
gdyż sam sobie nut nie przeczytam.
Chihiro ugryzł się
w język. No cóż, chłopak sam odpowiedział na pytanie.
- To doprawdy
niespotykane, by ktoś z taką dysfunkcją osiągnął tak wiele.
Jestem pełen podziwu - głos ojca Chihiro był pełen szczerości.
- A żebyś ty
słyszał, jak on gra! Jakby go jakiś anioł natchnął! Jest
prawdziwą osłodą moich smutnych dni wypełnionych zakurzonymi
stronicami.
- Nie wierzę ci,
żeś smutny wśród książek, mój druhu.
- Masz mnie, haha.
Dorośli
kontynuowali pogawędkę, podczas gdy Chihiro rzucał nieśmiałe
spojrzenia na Tetsuyę. Obojętna twarz i mlecznobiałe, mętne oczy
sprawiały, że wyglądał krucho i delikatnie. Jak porcelanowa
lalka, która przy mocniejszym uderzeniu pęknie na tysiąc kawałków
i straci całe swoje piękno. Jednocześnie coś w ostrożnych,
niepewnych ruchach nadawało mu gracji i elegancji, jakiej nie
widział u żadnej, nawet najdostojniejszej panny z wyższej klasy.
Gdyby miał dłuższe włosy, można by go spokojnie wziąć za
kobietę. Coś w jego aurze sygnalizowało niepokój, gdy powoli
przesuwał palcami tuż nad blatem stołu. Domyślając się intencji
chłopaka Chihiro delikatnie ujął jego dłoń i powiódł ją do
szklanki z napojem. Jednocześnie wyczuł, że dłoń Tetsuyi jest
zaskakująco zimna, zupełnie jakby była niewrażliwa na skwarną
pogodę.
- Dziękuję -
powiedział cicho błękitnowłosy i uśmiechnął się łagodnie.
Chihiro zaniemówił
na chwilę, jednak szybko przypomniał sobie jak się oddycha. Gdy
patrzył jak zaczarowany jak blade wargi dotykają szkła szklanki,
głos pana Burre przywrócił go do rzeczywistości.
- A zatem chłopcze,
jaką książkę dla mnie przygotowałeś?
Chihiro odwrócił
wzrok od chłopaka i spojrzał na pytającego. Przypomniał sobie
swoją przygotowaną przemowę i wstał.
- Ostatnio czytałem
książkę pod
tytułem Przedksiężycowi. Jest ona osadzona w dalekiej przyszłości
a jednocześnie łączy w sobie elementy klasycznej fantastyki.
Szybko zerknął na
Tetsuyę jakby chciał się upewnić, że ten słucha, po czym
kontynuował opowieść. W kilku zdaniach streścił fabułę
trylogii, przeanalizował postać głównego
bohatera i podsumował słowami, że w sumie podobała mu się ta
pozycja i jest warta uwagi, jeśli ktoś nie ma co czytać
popołudniu.
- Nie wysiliłeś
się, mój drogi. Jeśli masz odziedziczyć tę perłę wśród
bibliotek Barcelony będziesz potrzebował lepszego gustu w kwestii
doboru tytułów - stwierdził z cierpką miną pan Burre.
- A mnie
zaciekawiło. Choć osobiście wolę literaturę historyczną, tego
rodzaju mieszanka mogłaby być ciekawa - stwierdził z uśmiechem
błękitnowłosy.
Chihiro i jego
ojciec wymienili zdziwione spojrzenia jednak nie odezwali się ani
słowem.
- Wiecznie prosi
moje służące
żeby mu czytały - machnął ręką pan Burre, widząc ich
zakłopotanie - Nie żeby miały coś przeciwko. Ale potem znajduję
niesprzątnięte
pokoje, uschnięte kwiaty i nieugotowany obiad.
- Wybacz, wujku.
Łagodny uśmiech
na bladej twarzy wydawał się być jaśniejszy niż słońce.
Chihiro nie potrafił oderwać wzroku od dziwnej istoty. Dopiero
kiedy poczuł na sobie znaczące spojrzenie starszego z gości
odwrócił wzrok, próbując ukryć ślad rumieńca na policzkach.
- W okresie letnim
chyba nie masz za wiele do roboty, prawda, Chihiro? - nagle zaczął
pan Burre.
- Nie, proszę
pana. Tylko roznoszę paczki z zamówionymi książkami i pomagam w
księgarni.
- Czyli spokojnie
wygospodarujesz trochę czasu wolnego, prawda?
Nie wiedząc, do
czego mężczyzna zmierza, Chihiro niepewnie kiwnął głową.
- A zatem proszę
cię, żebyś jutro znalazł dla mnie czas, między godziną
trzynastą a szesnastą, i przyniósł mi tom powieści, którą
uznasz za interesującą. Najlepiej coś z fantastyki albo
historyczną.
Chłopak skinął
głową a pan Burre uśmiechnął się w odpowiedzi. Wtedy zerknął
na bladego chłopaka. Gładził kciukiem mokrą szklankę i zdawał
się być zamyślony. Chihiro szybko odwrócił wzrok, nie chcąc dać
się porwać. Goście posiedzieli jeszcze trochę, jednak wkrótce
pan Burre zmartwił się zdrowiem Tetsuyi, który źle znosi upały,
więc odeszli i wrócili do siebie. Szarowłosy patrzył na plecy
oddalających się, a zwłaszcza na pewne ubrane w zwiewną białą
bluzkę. Parasolka zasłaniała ich część, jednak wciąż nie mógł
oderwać wzroku. Wtedy, jakby go wyczuł, Tetsuya odwrócił się i
ciepło uśmiechnął. Serce Chihiro zabiło szybciej, jakby nagle
poraził go piorun. Nawet gdy już nie było ich widać wciąż
stał, a jego umysł bez przerwy odtwarzał uśmiech, który został
mu podarowany.
- Chłopcze,
usmażysz się na tym słońcu - dobiegł go głos ojca.
- Mhm...
- Chcesz jakąś
kolację?
- Nie...
- Pamiętaj żeby
znaleźć tą książkę.
- Tak...
Po tych słowach
Hibiya zostawił go w spokoju. Po chwili Chihiro oprzytomniał i
faktycznie usunął się ze słońca. Wszedł do budynku chwiejnym
krokiem, nie do końca ogarniając rzeczywistość dookoła siebie.
Znaleźć książkę. Książkę. Ciekawą książkę. Z fantastyki
albo historyczną. Ale przecież... pan Burre nie czyta takich...
Nagle prawda uderzyła w niego z całej siły.
- Szybko się
domyśliłeś - mruknął jego ojciec - Wybierz taką, która na
pewno się mu spodoba.
Serce w piersi
Chihiro o mało się nie zatrzymało. Czuł dreszcz ekscytacji
połączony z nerwami. Znajdzie książkę idealną. Natychmiast
ruszył pomiędzy półki.
Następnego dnia
zmęczony po nieprzespanej nocy, ale i podekscytowany szedł w stronę
kolejki, która zawiezie go do dzielnicy gdzie mieści się dom pana
Burre. Jako arystokrata posiada pokaźną posiadłość w sercu
Barcelony. Chihiro był tam kilka razy, jednak zawsze zadziwiał go
rozmiar budowli. Po około trzydziestominutowej przejażdżce wysiadł
rzut beretem od bramy wejściowej. Portier został uprzedzony o jego
wizycie, więc bez problemu dostał się
do środka. Po krótkiej drodze przez dziedziniec przywitał go
przyjemny chłód
klimatyzowanych pomieszczeń. Zgodnie z instrukcjami najpierw udał
się do biblioteki, w której mieścił się również gabinet pana
Burre.
- Już jesteś,
chłopcze? Szybko przyszedłeś. Co takiego wybrałeś? - pan Burre
przywitał go uśmiechem.
- Cień wiatru...
- Oh, znam tę
książkę. Jestem pewien, że Tetsuyi się spodoba. Aktualnie ma
lekcje, ale za jakieś pół godziny powinien być wolny.
- ...Rozumiem, że
chce pan, żebym dla niego czytał zamiast służby?
- Tak będzie
najlepiej - pan Burre mrugnął porozumiewawczo - Obaj na tym
skorzystacie. W międzyczasie myślę, że będzie zadowolony z
dodatkowej widowni.
Chihiro odwrócił
wzrok chcąc ukryć zażenowanie. Aż tak bardzo po nim widać?
- P-Pójdę już -
mruknął szybko i ulotnił się z pokoju.
Zza zamkniętych
drzwi usłyszał serdeczny śmiech mężczyzny, jednak przełknął
zawstydzenie własną reakcją i ruszył w stronę salonu.
- ...czyli zgodnie
z nutami powinienem grać na dwa takty? - usłyszał gdy zbliżył
się do pomieszczenia.
- Tak, ale własna
interpretacja zawsze nadaje smaku. Jako ktoś, kto nie widzi, musisz
polegać na zmyśle słuchu. Twój instynkt pianisty podpowiada ci,
że na cztery byłoby lepiej, prawda? - drugi głos był mu nieznany.
Gdy uchylił drzwi
przed oczami stanął mu obraz wyprostowanej sylwetki błękitnowłosego
siedzącego przy fortepianie. Miał na sobie bluzkę na ramiączkach,
która odsłaniała szczupłe ramiona. Na głowie miał słomkowy
kapelusz z niebieską wstążką. Jego długie, smukłe palce
spoczywały na klawiszach instrumentu. Nad nim pochylał się
czerwonowłosy mężczyzna, który jak na gust Chihiro stał
stanowczo zbyt blisko. Trzymał przed dwukolorowymi oczami nuty, na
które patrzył zniesmaczony.
- Kto przyszedł? -
zapytał Tetsuya, nie odwracając głowy.
- Nie mam pojęcia.
Kim jesteś? - zwróciła się do Chihiro nieznana osoba.
- Mayuzumi Chihiro.
Zgodnie z życzeniem pańskiego wujka przyszedłem z książką.
- Oh - głos
chłopaka momentalnie zmiękł - Witaj. Zechcesz usiąść i
posłuchać?
- Dlatego tutaj
jestem.
Chihiro rzucił
jeszcze spojrzenie na czerwonowłosego.
- Ja jestem Akashi
Seijuurou. Instruktor i pomocnik Tetsuyi.
- Miło pana poznać
- szybko rzucił uprzejmą formułkę po czym usadowił się na
kanapie.
- Możemy
kontynuować? - zwrócił się do Akashiego blady chłopak.
- Oczywiście.
Po chwili rozmowy,
z której Chihiro niewiele zrozumiał, rozbrzmiały pierwsze nuty
utworu, który grał Tetsuya. Łagodna, cicha melodia dźwięczała
nieśmiało w powietrzu, jak miękkie płatki śniegu wirujące w
tańcu. Ich krok był niepewny, unikały gorącego powietrza, ale
sama muzyka przynosiła nadspodziewaną ochłodę dla umysłu. Jakby
przeniosła Chihiro w zimową krainę wśród słońca upalnego lata.
Chociaż klimatyzacja w pomieszczeniu dawała dużą ulgę w
porównaniu z temperaturą na zewnątrz, podmuchy wiatru przynoszone
przez otwarty taras przypominały szarowłosemu o suchej, palącej
atmosferze. Tak się wsłuchał w piękny utwór, że ani się
spostrzegł a lekcja dobiegła końca i Akashi pożegnał się cicho
z Tetsuyą. Zostali sami w jednym pomieszczeniu. Chihiro denerwował
się, nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Wtedy z instrumentu
wydobyło się kilka losowych dźwięków, gdy błękitnowłosy
uderzył w przypadkowe klawisze. Zwróciwszy na siebie uwagę
szarowłosego uśmiechnął się szeroko.
- A więc, jaką
książkę dla mnie wybrałeś?
- Cień wiatru
Carlosa Ruiza Zafona. Opowiada o...
Tetsuya powstrzymał
go dłonią.
- Chodźmy na
taras. Pomożesz mi?
Sięgnął ręką w
stronę Chihiro. Nagle czując słabość w nogach ledwo wstał i
podszedł do bladego chłopaka. Ujął jego dłoń i powoli pociągnął
w stronę otwartego tarasu. Palące powietrze uderzyło go w
policzki, jednak mimo to wyszedł na zewnątrz. Podeszli do krytej
huśtawki, która stała tuż pod balustradą, tyłem do słońca i
ulicy. Mimo osłony przed promieniami nadal było z niej widać ruch
na dworze.
- Na pewno? -
zapytał Chihiro, usiłując ukryć zmartwienie w głosie.
- W Anglii, gdzie
mieszkałem przez kilka ostatnich lat, rzadko jest ciepło. Brakowało
mi słońca i pięknej pogody. Poza tym lubię słuchać ludzi na
ulicy. Czyż nie jest przyjemniej tutaj, aniżeli w tym sztywnym
salonie?
Tetsuya podciągnął
nogi do góry i usiadł przodem do Chihiro. Chociaż jego białe oczy
na nic nie patrzyły, ciepły uśmiech był przeznaczony tylko dla
niego.
- Mam... zacząć
czytać?
- A nie lepiej
najpierw porozmawiać?
O czym mieliby
rozmawiać? Chihiro gorączkowo szukał w głowie tematów, które
nie były związane z książkami i mogły zainteresować młodego
panicza z dobrego domu. Jakby wyczuwając jego zdenerwowanie Tetsuya
zaśmiał się perliście.
- Nie masz żadnych
pytań? Nie jesteś ciekaw, jak to jest żyć w takim wielkim domu?
Albo jak było w Anglii? A może opowiesz mi o sobie? - zasugerował
błękitnowłosy.
W głowie Chihiro
zrobiło się czarno. Kompletnie nie wiedział, gdzie uciekły
wszystkie jego myśli. Dopiero po dłuższej chwili robienia rybki
odpowiedział.
- Hmm... I-Ile masz
lat? - zapytał nieśmiało, uznając że to chyba najbezpieczniejszy
temat.
- 23.
To był cios w
serce Chihiro. Jako piętnastolatek musi wyglądać w jego oczach jak
dziecko.
- To może teraz
ja. Od dawna mieszkacie w Barcelonie?
- Urodziłem się
tutaj. Mój ojciec przyjechał tu z matką wiele lat temu do dziadka,
ale nie wiem dokładnie kiedy. Wiem za to, że dziadek i jego
poprzednicy mieszkali tu od bardzo dawna.
- Japończycy z
dziada pradziada mieszkający w Hiszpanii... Ciekawe - zaśmiał się
błękitnowłosy - Czyli nigdy nie byłeś w Japonii.
- A ty byłeś?
- Urodziłem się
tam, ale pamiętam tylko fortepian mojego ojca i ogród, w którym
hodowaliśmy rybki w stawie. Matka powiedziała mi, że są
pomarańczowe i bardzo ładne. Lubiłem je karmić. Potem niestety
wyjechałem do Chin, stamtąd do Francji, następnie do Anglii, a
teraz jestem tu.
- Zwiedziłeś
wiele krajów...
- Ciężko
powiedzieć że zwiedziłem. Bardziej... mieszkałem w dworkach ze
służbą i grałem na fortepianie. Z miastami miałem styczność
jedynie z balkonu.
- To trochę...
smutne.
- I stąd zrodziła
się moja miłość do książek. Czy istnieje lepszy sposób by
poznać to, czego się nie widziało, aniżeli przeczytać o tym? Lub
też, jak w moim przypadku, posłuchać?
- Zgadzam się z
tobą. Książki są wspaniałe.
Napięcie w piersi
Chihiro zelżało. Strasznie bał się, że nie odnajdą żadnych
wspólnych tematów, jednak rozmowa z Tetsuyą okazała się być
łatwa i bardzo przyjemna. Starszy chłopak nie szczędził opisów
miejsc, które odwiedził, ludzi z którymi rozmawiał, jednak
najwięcej mówił o książkach. Chihiro aż poszedł po kartkę i
pióro, by zapisać wszystkie tytuły, które błękitnowłosy mu
podawał. Służba przynosiła im chłodne napoje, jednak szarowłosy
nie zwracał uwagi na temperaturę, pochłonięty bladą osobą.
Sposób, w jaki jego usta poruszały się podczas mówienia. Biała
skóra, po której nie spływał pot mimo upału. Dłonie, którymi z
gracją gestykulował, wspomagając się w czasie opisu.
- Ahh... Patrz,
minęły już dwie godziny, a my nawet nie otworzyliśmy książki.
Czy byłoby dla ciebie problemem przyjść również jutro? - zapytał
w końcu Tetsuya.
Chihiro zamrugał
zdziwiony. Nawet nie wiedział, że minęło tyle czasu.
- Naturalnie że
nie. Przyjdę też jutro, i pojutrze jeśli będzie trzeba. W końcu
trzy godziny nie wystarczą na przeczytanie całości...
- Fufu, masz rację.
Zatem będę wyczekiwał cię z niecierpliwością - po raz kolejny
obdarzył Chihiro uśmiechem.
Szarowłosy chyba
nigdy nie przywyknie do tego uczucia.
Nie do końca
wiedział, jak znalazł się w domu. Ostatnie co zapamiętał to
widok Tetsuyi machającego mu na pożegnanie a potem już stał w
progu księgarni i tępo wpatrywał się w drzwi, jakby miały się
otworzyć pod wpływem jego woli.
- I jak, spodobała
mu się książka? - zagadał Hibiya, gdy Chihiro w końcu dostał
się do środka.
- ...Nawet jej nie
otworzyliśmy.
Mężczyzna nie
skomentował, po chwili jednak przyjrzał się twarzy chłopaka.
- Zgaduję, że
jutro też idziesz?
- Taki miałem
zamiar. Nie mogę? - w sumie to nie zapytał ojca o zgodę.
- Możesz. Uprzedzę
cię, jeśli będę cię potrzebował.
Chihiro spojrzał z
wdzięcznością na ojca, po czym ruszył w stronę łazienki. Całe
popołudnie przesiedział na dworze, otoczony upałem. Czas wziąć
prysznic. Jednak nawet ciepława woda nie była w stanie go wybudzić.
Po zakręceniu kurka stał w kabinie i ociekał wodą. Przed oczami
jak film przewijało mu się to popołudnie. Czuł się jak we śnie.
Tetsuya to prawdziwie magiczna istota, piękny jak śnieżnobiały
łabędź. Ciekawe, jak by wyglądał w szacie z piór. Gdy wreszcie
wytarł się z wody czekały na niego dwa kartony książek do
wstawienia na półki, ale była to mała cena za czas spędzony z
błękitnowłosym.
- A jutro znów tam
pójdę... - sama myśl tak go ucieszyła, że uśmiechnął się sam
do siebie.
W nocy leżał w
łóżku i przewracał się z boku na bok. Był zbyt podekscytowany
by zasnąć, dlatego nad ranem był ledwo żywy, po gdzieś dwóch
godzinach snu. Popołudniu znów był z Tetsuyą i znów nie udało
im się otworzyć książki. Zamiast tego niebieskowłosy grał
improwizacje, które porywały Chihiro gdzieś daleko, do krain
których zapewne nigdy nie ujrzy. Towarzyszył im również pan
Burre, który wsłuchiwał się w muzykę i przysypiał.
Tak zaczęły mijać
dni. Gdy po tygodniu w końcu zaczęli czytać książkę, okazała
się być tak wciągająca dla Tetsuyi że skończyli następnego
dnia. Chihiro bał się, że z tą chwilą skończą się również
jego wizyty, jednak Tetsuya z uśmiechem powiadomił go, że z pomocą
wuja wybrał całą stertę książek do przeczytania. Ustaliła się
rutyna ich spotkań. Chihiro przychodził pod koniec lekcji z
Akashim, który zawsze patrzył na niego niechętnym wzrokiem.
Słuchał przez chwilę gry, następnie czerwonowłosy wychodził, a
oni przechodzili do rozmowy lub czytania, zależnie od nastroju
Tetsuyi. Zachęcany przez niebieskowłosego chłopak opowiadał mu
różne historie ze swojego życia. Na początku bał się, że mówi
za dużo i zanudza drugą osobę, jednak ten nie wyglądał na
zniechęconego. Co więcej, Chihiro był wiele bliżej niego niż się
spodziewał. Tetsuya traktował go jak równego sobie. Szarowłosy
stracił rachubę ile razy zatracił się i niemal mruczał, gdy
błękitnowłosy czochrał jego włosy, dotykał policzka albo nagle
chwytał za rękę. Jego serce stawało przy każdym kontakcie między
nimi. Zwracał też uwagę na wszystkie jego gesty. Na wodę, która
wypływała mu z kącika warg podczas picia. Perfekcyjną skórę,
idealne, długie palce. Włosy, które sprawiały wrażenie bardzo
miękkich. Nawet mlecznobiałe oczy uważał za nadzwyczaj piękne.
Nie mógł spać w nocy ani jeść za dnia. Obowiązki wykonywał
szybko i niedbale, myśląc tylko o swoim bożku ubranym w biały
jedwab. Tak minął pierwszy miesiąc wakacji.
W drugim przyszły
ochłodzenie. Dni przestały być tak parne, a nad Barceloną
przemykały chmury. Choć wciąż było ciepło, słońce nie paliło
ich skóry aż tak mocno, a przelotne opady ciepłego deszczu
przynosiły ostudzenie również emocjom. Po tym niedługim, a tak
długim czasie Chihiro czuł, jak Tetsuya powoli staje się
najważniejszą istotą w jego życiu. Jak jego muzyka i uśmiech
przynoszą mu życie niczym krople wody odżywiają rośliny. Byli
sobie coraz bliżsi. Tetsuya nazywał go swoim najdroższym
przyjacielem, a szarowłosy nie mógł marzyć o niczym innym. Chciał
pozostał przy boku Tetsuyi, chciał... go czcić. Mimo całego
feworu jaki panował w jego umyśle, nie było w nim zbereźnych
myśli. Tetsuya był jego aniołem, błękitnym posłańcem, czymś,
co należy wynieść na piedestał. Gdyby znał język poezji,
pisałby wiersze, gdyby potrafił śpiewać, zdarłby sobie gardło
na serenady. Każdy dotyk, nawet muśnięcie dłoni był dla niego
jak błogosławieństwo, czuł się wyróżniony. Wierzył, że tak
będzie już zawsze. Nie, życzył sobie, by tak zostało.
Ostatni dzień
wakacji zapadł w jego pamięci na zawsze. Był to ostatni z upalnych
dni, po nich nastał już czysto deszczowy czas, kiedy cała woda w
niebiosach postanowiła powrócić tam, skąd wyparowała. Nie mógł
się doczekać chwili, gdy znów go ujrzy, a niebieskowłosy obdarzy
go uśmiechem. Jednak został wcześniej uprzedzony, że będzie
potrzebny w sklepie, więc czekał ze zniecierpliwieniem aż zrobi co
ma zrobić i pójdzie.
- Czekamy dzisiaj
na dostawę. Gdy już przeniesiemy ją do magazynu będziesz wolny -
poinformował go Hibiya.
Tak więc Chihiro
siedział jak na szpilkach i wypatrywał, czy samochód już jest.
Niby do podanej godziny było jeszcze dużo czasu, ale on się
spieszy! Nie mógłby przyjechać wcześniej? Gdy tak myślał ku
jego zdziwieniu na końcu ulicy faktycznie zamajaczył samochód
dostawczy ich księgarni. Hibiya zauważył jego reakcję i również
tam spojrzał.
- To dziwne... -
mruknął pod nosem mężczyzna, wzruszył ramionami i wyszedł zza
lady.
Po krótkiej
rozmowie z dostawcą, z której wynikało że po prostu potrzebuje
dzisiaj wyjść wcześniej, tak więc przyspieszyli zamówienia
mężczyźni odebrali swoje kartony z zamówionymi książkami.
Ojciec Chihiro szybko sprawdził ich zawartość, złożył
pokwitowanie i kierowca odjechał. W tym czasie Chihiro już zanosił
sprawdzone pudełka na zaplecze, gdzie musiał je rozłożyć na
odpowiednie sterty. Hibiya westchnął i zdecydował się pomóc
chłopakowi, więc uporali się z tym nadspodziewanie szybko. Wkrótce
więc szarowłosy był wolny. Potwierdził to jeszcze wzrokiem, ale
jego ojciec tylko skinął głową, a chłopak wystrzelił jak z
procy ze sklepu. Niby zapowiedział się na później ale najwyżej
spędzi trochę więcej czasu czekając na zakończenie lekcji
pianina. Zerknął na zegarek na ręce. Licząc że chwilę mu zajmie
dojazd, trafi akurat na początek lekcji. Uśmiechnął się na samą
myśl, że będzie miał dwie godziny na słuchanie gry Tetsuyi.
Kilkadziesiąt
minut później skinął portierowi głową a ten odwzajemnił
skinienie. Był tak częstym gościem, że miał wstęp wolny do
budynku. Mijająca go służba witała go obojętnie, zajęta
swoimi obowiązkami. On odpowiadał im, ale w głowie miał tylko
jedno. Byle go jak najszybciej zobaczyć. W końcu po labiryncie
korytarzy trafił do salonu. Spodziewał się ujrzeć znajomą dwójkę
przy fortepianie, jednak pomieszczenie było puste. Zamrugał i
rozejrzał się
jeszcze raz, jednak nadal ich nie było. Podszedł do zawsze
otwartego tarasu, jednak nie siedzieli
również ani na huśtawce, ale na ławeczkach ustawionych w słońcu.
Gdy zbliżył się do instrumentu jego uszu dobiegły dziwne dźwięki.
Zdawały się dochodzić z pokoju na końcu salonu, do którego
drzwi, choć zwykle zamknięte, tym razem były uchylone. Chihiro
zmarszczył brwi, ale ruszył w stronę nieznajomego pokoju. Im
bliżej podchodził tym bardziej czuł, że nie powinien tego robić,
jednak jakaś siła go przyciągała w tym czarnym drewnie. Gdy stał
na wyciągnięcie ręki od klamki zaczęło mu się kręcić w
głowie, jednak nie potrafił się wycofać. Powoli otworzył
skrzydło i wszedł do środka.
Na białej jak
śnieg pościeli, w jasnym świetle słonecznym leżała splątana ze
sobą dwójka. Jego umysł odmówił przetwarzania obrazów, które
odczytywały jego oczy. Nagiej, spoconej skóry Tetsuyi.
Zmierzwionych włosów, rozchylonych warg. Delikatnych ugryzień na
szyi, które zapewne za godzinę czy dwie znikną. Bladych dłoni,
chwytających się pleców Akashiego. Dwukolorowe tęczówki
wpatrywały się w niego z rozbawieniem.
- Coś się stało?
Czemu przestałeś? - wyszeptał Tetsuya, składając namiętny
pocałunek na wargach czerwonowłosego.
- Nic się nie
stało - odpowiedział mu Akashi i wrócił do wcześniej wykonywanej
czynności.
Z płomiennie
czerwonych warg wydobywały się westchnienia, które dokładały
tylko szoku dla zdezorientowanego chłopaka. W końcu trybiki zaczęły
przeskakiwać w umyśle Chihiro i nim się zorientował wystrzelił z
pokoju. Uciekał. Byle daleko od widoków, które wypaliły się w
jego umyśle. Jego bóg, jego anioł, obiekt czci, natchnienie, sens
życia... Przez cały ten czas? Nawet nie wiedział, że po jego
twarzy płyną łzy. W pędzie minął pana Burre, który próbował
go zatrzymać i wybiegł z posiadłości. Od tego momentu nie do
końca wiedział, jak się dostał do domu ani jak jego ojciec
zareagował. Przed oczami wciąż miał pot na białej skórze, palce
uczepione pleców, w uszach dźwięczały mu westchnienia i ciche
jęki. Jego pierwsza miłość okazała się być nie dostojnym
łabędziem, a zwykłą kurwą która od samego początku się z nim
bawiła.
***
Wiele lat później,
gdy patrzył na swoją żonę Beatrice i małego synka przypomniał
sobie dni, gdy Tetsuya wydawał mu się być bogiem. Teraz jednak,
gdy wymizerniały mężczyzna siedział przed nim na fotelu, z szarą
skórą która straciła blask, skostniałymi palcami które nie
dotykały instrumentu od wielu lat nie potrafił zrozumieć, co
widział w tej godnej pożałowania istocie.
- Kochałem cię -
powiedział cicho, patrząc prosto w mlecznobiałe oczy.
- Wiem. Kochałem
uczucie, którym mnie darzyłeś - odparł równie cicho Tetsuya.
- Gdy później
odwiedził nas pan Burre dowiedziałem się prawdy. Nie podróżowałeś,
tylko pozbywano się ciebie z powodu różnych skandali - obojętność
w jego własnym głosie go zaskakiwała.
Nie potrafił
powiedzieć, dlaczego zaprosił mężczyznę na herbatę. Jedyne co
zostało z uczucia, które kiedyś tak w nim płonęło to litość.
- Zamiast nauczyć
się na błędach, powielałem je. Chciałem, żeby mnie kochano.
- Mogłeś mnie
wybrać. Podałbym ci świat do stóp.
- Żałuję tego.
Odkąd cię straciłem, wszystko w moim życiu szło nie tak.
Chihiro upił
herbaty z kubka. Myślał, że będzie chował urazę, jednak nie
czuł złości.
- Co więc robisz w
Barcelonie? Myślałem, że wyjechałeś do Ameryki występować.
- Gdyby wyszło,
chyba bym tam został, czyż nie? - nerwowy śmiech mężczyzny wiele
powiedział mu o tym, jak musiało wyglądać jego życie w zamorskim
kraju.
- Pan Burre cię
przyjął?
- Niechętnie. W
sumie sam nie wiem, czego tu szukam... A raczej, wiem. Ale leży to
poza moim zasięgiem.
Chihiro
podświadomie wiedział, o czym Tetsuya mówi.
- Masz przepiękną
żonę i wspaniałego synka. Pilnuj ich. Ja będę się zbierał.
Szarowłosy
powstrzymał się od komentarza. Beatrice, która w idealnym momencie
zjawiła się w pokoju odprowadziła Tetsuyę do drzwi.
- Kto to był? -
zapytała w końcu, patrząc podejrzliwie na męża.
- Moja przeszłość.
Ale jak to bywa z przeszłością, nie ma sensu do niej wracać.
Chodźmy spać.
Z tymi słowami
ostatecznie zamknął ten etap. Tym razem na dobre.
***
Uhhh. Pisałam to tylko jakąś wieczność. Winić należy książkę Cień Wiatru i to, że znów słuchałam piosenek z Kurobasu i ponownie natrafiłam na > tą< Huu... Nie jestem zadowolona. Nie umiem pisać długich tekstów. Ale bardzo chciałam to napisać. A teraz wracam do oglądania anime.
sobota, 16 kwietnia 2016
wtorek, 5 kwietnia 2016
Słabość niebios
Zaczęło
się w zwykły dzień.
Niebieskowłosy mężczyzna biegł przez deszcz. Parasolka, którą resztkami sił w zziębniętych dłoniach próbował utrzymać nad głową nie chroniła go zbytnio przed zacinającymi kroplami, jednak on na to nie zważał. Na miejscu i tak się przebierze. Mimowolnie skrzywił się i jeszcze bardziej przyspieszył, choć płuca paliły go od braku tlenu. Nie może się spóźnić. Nie w taki dzień.
Wtedy
nie padało. Ale też nie było słońca. To po prostu był zwykły
dzień.
W końcu wpadł do budynku. W pędzie złożył parasolkę, minął recepcję i szybkim krokiem udał się na piętro. Dopiero gdy dotarł do uchylonych drzwi zwolnił, aż w końcu przystanął, ciężko dysząc. Cały ociekał wodą. Dobrze, że wcześniej pomyślał o takiej możliwości i garnitur zostawił na miejscu. Po kilku minutach, gdy jego oddech się uspokoił przełknął ślinę i wkroczył do środka. W błękitnych tęczówkach zaiskrzyło światło, gdy ujrzał drugą osobę stojącą przed lustrem.
Robiłem
w kółko to samo, choć nic mi to nie dawało. Nawet nadzieja ma
swój kres, gdy dalsza wiara to objaw czystej głupoty.
- Nareszcie, Tetsuya. Już myślałem że nie dotrzesz - uśmiech czerwonowłosego ogrzał wnętrze mężczyzny.
Tetsuya odwzajemnił go i odebrał od zmartwionej pracownicy ręcznik, którym zaczął się wycierać.
- Czy mogłaby pani przynieść mój garnitur? - zwrócił się do kobiety.
- Naturalnie, który to był numer?
- 34.
- Zrozumiałam, zaraz przyniosę.
Odprowadzał kobietę wzrokiem, jednocześnie wycierając mokre kosmyki. Akashi zmierzył go spojrzeniem od stóp do głów.
- Paskudna pogoda, czyż nie? Może to zły znak? - zaśmiał się cicho.
Kuroko ugryzł się w język.
Nie
wystarczy chcieć by móc, i każdy w głębi duszy o tym wie.
Pół godziny później, świeży po kąpieli Tetsuya obserwował uwijające się asystentki, które pomagały mu ubrać wyszukany garnitur kupiony specjalnie dla niego. Gdy widział jak jego własne oblicze zmienia się na jego oczach czuł zaciekawienie procesem. No cóż, rzadko się zdarzają takie okazje, czyż nie? Całość zajęła zdecydowanie krócej niż się spodziewał i w niedługim czasie jego garnitur idealnie leżał, miał ułożone włosy i pachniał przyjemną wodą kolońską. Uśmiechnął się sam do siebie. Pamiętał, jak razem je wybierali.
W
taki dzień ktoś dostrzegł, że istnieję. Dla mnie... to było
ważne. Z całego tłumu ludzi wyłowił akurat mnie.
W końcu dostał zielone światło i poszedł zaprezentować się Akashiemu. Błysk w dwukolorowych tęczówkach wiele powiedział mu o tym, co ten sądzi na temat jego wyglądu. Dziwne uczucie w podbrzuszu niemal parzyło. Z miną zadowolonego kota czerwonowłosy pokiwał głową z aprobatą.
- Wiedziałem, że ten stylista będzie dla ciebie odpowiedni. Wspaniale wyglądasz w tym garniturze.
- Dziękuję. Jest niesamowity. Pomóc ci w czymś?
Akashi rozejrzał się dookoła zastanawiając się, czy jest jeszcze coś do zrobienia, czym nie zajmie się wynajęta ekipa. Wtedy jego wzrok spoczął na ozdobnej przypince z kolibrem, którą dostał w prezencie. Tetsuya również na nią spojrzał, po czym przełknął gulę w gardle.
- Może ją przypnij? Aomine się ucieszy - zaproponował niebieskowłosy.
- Kompletnie nie pasuje - mruknął, jednak po chwili dodał - Ale przypnę ją. Pomożesz mi?
Lekko drżącymi palcami Tetsuya chwycił przypinkę i delikatnie wpiął ją we wskazane przez Akashiego miejsce.
To
nie był moment, który zmienił moje życie. Ale od tego się
zaczęło. Zmian było coraz więcej, aż osoba ta stała się
częścią mnie.
- Tak jak myślałem, kompletnie nie pasuje - uśmiechnął się.
- Za niedługo będziemy się zbierać - powiedział cicho niebieskowłosy.
- Wiem - mimo wszystko westchnął Akashi - Hej... myślisz, że...
- Wszystko będzie dobrze.
- ...Dziękuję.
Od
tego momentu jego obecność wewnątrz mnie rosła z każdym dniem.
Ale nigdy tego nie powiedziałem.
- Nie sądziłem, że jesteś tym zdenerwowanym typem.
- Każdy by się denerwował. Sądzę, że ty również się stresujesz.
- Nie da się ukryć. Nie na co dzień występuję w takiej roli.
- Będziesz wspaniały.
- Obaj będziemy.
Teraz...
mogę tylko kląć. Nawet niebo roni łzy nad moją głupotą.
- Hej, Tetsuya...
- Tak?
- Pamiętasz dzień, gdy się spotkaliśmy? Szedłeś z piłką do koszykówki i miałeś minę, jakby ktoś cię ukarał.
- Nie przesadzaj. Poza tym to nie ja szedłem z nosem zadartym tak wysoko, że aż wpadłem na kogoś i wylałem na niego kawę.
- To był wypadek! - zaśmiał się Akashi - W ramach przeprosin zabrałem cię na obiad i wyprałem twoje rzeczy.
- A potem nie mogłeś przestać przepraszać, więc szedłeś za mną aż na boisko.
- Tak... A potem jakoś tak wpadaliśmy na siebie.
- To były miłe czasy.
- A teraz nie jest miło? Patrz, ile lat już się znamy.
- Jest miło. I faktycznie, długo... Kto by się spodziewał.
- Tetsuya... naprawdę się cieszę, że cię spotkałem.
Czy
mogę gdzieś wyrzucić te uczucia?
- Gdyby nie ty, nigdy nie poznałbym tego idioty.
Czy
mogę oddać je komuś innemu?
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwy z Aomine, Akashi.
- Prawdopodobnie zamorduję go nim skończy się wesele... Ale tak, jestem szczęśliwy.
Ciepły płomień wirował w dwukolorowych tęczówkach. Serce Kuroko niemal stanęło w miejscu.
- A teraz chodźmy, mój drużbo. Moja panna młoda czeka.
Pozostawiając to bez komentarza w milczeniu podążył za Akashim, zabijając w sercu resztki bólu.
Naprawdę
jestem skończonym tchórzem.
***
Tak naprawdę to powinno nosić nazwę "temat przerobiony na miliard siedem tysięcy sposobów" ale naprawdę kocham ten kawałek. Ono Kensho nawet go coverował > klik < (potrzebne konto na niconico)! Krótkie, ale walczę z blokiem i to chyba mój max na chwilę obecną. Próbuję usilnie dokończyć cokolwiek i siedzę, i siedzę... Mam ochotę porzucić pomysł z grą. Jeśli napisanie prologu mnie przerasta to chyba nie jestem w stanie skończyć tego planu, choć bardzo bym chciała, bo długo go dopracowywałam. Cóż, możliwe że będzie coś jeszcze z AkaKuro, bo planuję udział w AkaKuro Week na dumblerze. Zobaczymy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)