niedziela, 19 lipca 2015

Wolves and Rabbits

Autor
Skąd to mam
***
UWAGA, NIUS NAD NIUSY. Jest to pierwsza część serii stripów (aktualnie 5, z tego co jest przetłumaczone) z głównym motywem AKAFURI (i trochę AoKuro<-Kise). Seria jednak tak chwyciła mnie za serce *przeuroczym Tetsu* że postanowiłam zrobić ją całą. TAK, AKAFURI
Poza tym zmienił się wygląd Spisu treści. Staram się przerobić go tak, by był bardziej przejrzysty, mam nadzieję że nie przekombinuję xD

Dawno nie edytowałam... W sumie ostatnio całkiem sporo pisałam, co nie? *nikt nie czyta tych wynurzeń, ale Yazu musi pogadać* W następną sobotę wyjeżdżam na dwa tygodnie na Mazury. Internetów brak, to i Yazu nie będzie... Spróbuję coś tam napisać, ale biorąc pod uwagę ilość książek jakie ze sobą biorę (przypominam sobie całego Temeraire'a) i dysk Judyty (caaaałe Supernatural *.*) nie liczyłabym na to xD Na chwilę obecną nie kojarzę więcej ogłoszeń parafialnych.

piątek, 17 lipca 2015

キセキ黒で、ぎゅ~!【黒誕】(Kiseki x Kuro, kyun~! [Urodziny Kuroko])





Autor
Skąd to mam
***
Po raz pierwszy od długiego czasu nie potrafiłam się zmusić do zrobienia doujina, a ponieważ Ayo zabronił mi pisać ckliwych historii o kocie to znalazłam tego tu stripa na dnie folderu z doujinami. W sumie to nie wiem na chuj się staram, skoro większość normalnych ludzi wyjeżdża na wakacje, a nie czyta yaoice na jakimś tam blogu... Ale jest.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Przed koncertem

Trzecia część tego <

- Saluja, ścisz ten cholerny telewizor, nic nie słychać! - wydarł się Cassim, rzucając pilotem w siedzącego przed kanapą zapatrzonego blondyna.
- A-ale to Kouen...! - słabo było go słychać przez poziom głośności z jaką wypowiadał się najstarszy z Renów w czasie wywiadu.
- JUŻ.
- A-ale Kouen...
- Saluja, nie wkurwiaj mnie...
- Judal, powiedz coś Cassimowi!!
Czarnowłosy leżał jak leżał, nawet nie spojrzał w stronę blondyna. Słuchawki na jego uszach sugerowały, że nie słyszy ani telewizora, ani proszącego o pomoc Alibaby.
- Widzisz? Musiał zrobić tak głośno, że nawet nie słyszy co do niego mówisz! Ścisz to pudło!
- Dobrze już! Ała, nie bij!
- Ktoś musi ci wbić rozumu do głowy.
Zauważywszy jakiś ruch Judal zdjął słuchawkę z jednego ucha by zbadać, czy sytuacja na zewnątrz się nie uspokoiła. W głowie mu huczało od głośności muzyki, ale nie mógł już znieść głosu Kouena wydobywającego się z telewizora. Alibaba nagrał jego przemówienie prasowe i przez cały dzień, non stop tylko je puszczał, gapiąc się i śliniąc do swojego pana i władcy. Na początku wychodzili do innego pokoju, jednak szybko do niego i do Cassima dotarło, że to nic nie da... I zaczęła się batalia. Obrażony Saluja z łezką w oku patrzył na cichsze przemówienie, Cassim wertował gazetę, wkurzony do granic możliwości, tylko Judal zachował zimną krew. Jak przystało na tego, który nosi spodnie oczywiście. Całe życie z wariatami...
- Ej, Saluja, nie obrażaj się - Judal szturchnął go nogą - Jak tak bardzo chcesz go zobaczyć, czemu nie pojedziesz go odwiedzić?
- Bo powiedział, że ma dużo pracy i mam mu nie przeszkadzać - w jego oczach nagle pojawiły się łzy.
- Nie płacz, cholero! - kopnął blondyna z całej siły - Zadzwoń do niego i wypłacz się w słuchawkę, nie w kapę!
- Nikt mnie nie kocha! - płakał dalej Alibaba - Judal jest dla mnie brutalny, Cassim też, Kouen woli pracę, nikt mnie nie kocha!
- Przejmij go Cass, bo ja dostaję kurwików jak jest w takim stanie.
- Trzeba walczyć z własnymi słabościami.
- Koniecznie chcesz, żeby bardziej ryczał?
- ...Dobrze, tylko wyjdź mi z domu i nie wracaj aż nie zadzwonię.
I tym oto sposobem Judal wylądował na ulicy.

Idąc chodnikiem mijał całe mnóstwo sklepów. Miał przy sobie trochę gotówki, którą chwycił nim został bezceremonialnie wypchnięty za drzwi, ale zaszaleć nie zaszaleje. W umyśle zaświeciło mu tylko, że wypadałoby kupić nowy tusz do rysowania oraz że ,,A Clockwork Apple and Honey and Little Sister'' wychodzi... chyba dzisiaj. Ej, wychodzi dzisiaj! Musi iść kupić, w końcu czekał na drugi tom już szmat czasu! Uradowany myślą o ukochanej noweli radosnym krokiem ruszył ku lokalnemu sklepowi z artykułami rysowniczymi. Priorytety to podstawa, więc najpierw tusz. Drugi w kolejce był kiosk z mangami, gdzie zawitał na dłuższą chwilę. Przechadzał się między alejkami z shoujo i light nowelami, aż nie natrafił na poszukiwany tytuł. Po drodze zgarnął jeszcze nowy tom Chihayafuru i wypatrzył doujina z Touhou, po czym zadowolony zapłacił w kasie i opuścił sklep. Czy ten dzień może być piękniejszy?
Szedł w stronę parku, zastanawiając się co ze sobą zrobić przez ten czas, aż Cassim nie zadzwoni. Skręcając w odpowiednią uliczkę nie patrzył pod nogi, a po chwili coś w niego uderzyło i wylądował na ziemi. Uderzył głową w chodnik i świat mu zawirował.
- H-hej, nic ci nie jest?! - zapytał go dziecięcy głos, który skądś znał - Halo...
Zamiast martwić się o swój stan myślał tylko o tym, czy cenne mangi nie ucierpiały w wyniku zderzenia. Już miał zacząć się wydzierać na winnego, gdy wróciła mu ostrość widzenia i o mało nie wyzionął ducha na miejscu. Z bliska spoglądały na niego duże, błękitne oczy, które rozpoznałby nawet po śmierci. Chłopak zabawnie przekrzywiał głowę, przyglądając się jego dłoniom, aktualnie poszukującym torby z komiksami. Judal zastygł w bezruchu.
- Nic ci się nie stało? - zapytał zaniepokojony. W jego oczach lśniła skrucha.
Judal wpatrywał się w błękitnowłosego, intensywnie myśląc nad tym, co zrobić. Odpowiedzieć? Zapytać?
- Alladyn? - wyrwało mu się z ust, nim zdążył się rozkręcić z myśleniem.
- Że jak?
- ...Czyli to ty? Ten idol?
- Powiedzmy... A co?
- N-nic... Tak tylko zapytałem...
Sięgnął po siatkę, w której stało się najgorsze - tusz się rozbił i wylał, brudząc cały chodnik, trochę bluzki Judala i spodnie Alladyna. Na szczęście schowane w drugiej reklamówce mangi nie ucierpiały, gdyż wylądowały po drugiej stronie czarnowłosego. Judal stłumił wiązankę przekleństw i rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś kosza na śmieci. Koniecznie nie chciał patrzeć na chłopaka, jednocześnie usiłując uspokoić oszalały puls. Od tak na niego wpadł? Takie rzeczy nie dzieją się tylko w mangach?! Alladyn w tym czasie przyglądał mu się.
- Naprawdę przepraszam - powiedział skruszony, podczas gdy czarnowłosy po cichu klął na czym świat stoi. Znalazł w końcu kosz, teraz zostały tylko plamy. Lubił tę koszulkę...
- E tam, ty też masz ubrudzone spodnie. Jesteśmy kwita - Judal zdziwił się gdy odkrył, że głos mu nie drży. Miał w gardle taką gulę, jakby połknął całą gałkę lodów na raz.
- Jeśli zechcesz mi dać jakiś numer kontaktowy, to zapłacę za nową, i jeszcze raz przepraszam, w ogóle nie patrzyłem jak idę... - mówił dalej Alladyn, do którego chyba nie dotarły słowa Judala.
- Ej, słuchaj mnie, dzieciaku! - niebieskowłosy aż podskoczył słysząc podniesiony głos Judala - Nie ma sprawy. Nie musisz się kajać jakbyś mi matkę zabił. Ja też nie patrzyłem pod nogi, równie dobrze to ja mogłem wpaść na ciebie. Uznajmy, że wina jest po obu stronach, a w ramach rekompensaty za swoje zabieram cię na coś dobrego. Co ty na to?
Tak! To jest genialny plan! Fakt faktem nie wiedział, jak udało mu się krzyknąć na Alladyna, ale to jest genialne! Po ostatnim koncercie w Tokyo nie udało mu się pogadać z chłopakiem, gdyż ten spał. Potem, gdy jego menadżer przyszła przeprosić (osobiście!) okazało się, że akurat się rozchorował i nie mógł przyjść z nią. Nie miał powodów, by nie wierzyć w jej wersję... A teraz los chciał, żeby się spotkali. Co on się będzie kłócił? Pójdzie i porozmawia ze swoją gwiazdką!

Gdzieś tam obiło mu się o uszy, że idole też mają jakieś specjalnie diety, w końcu sprzedają swój wizerunek na równi z piosenkami, nie zdziwił się więc, gdy zamiast do jakiegoś Maca czy gdzieś wstąpili do niewielkiej kawiarni, gdzie oprócz kawy i słodkości sprzedawali również soki i koktajle owocowe. Niebieskooki zamówił jeden z warzywnych koktajli. Jak. Można. Jeść. Warzywa? Przecież to jest trujące. Patrzył podejrzliwie na przyniesiony ozdobny kufelek z napojem. Sam zamówił frappucino z podwójną bitą śmietaną i wiórkami czekolady... Czy postąpił nietaktownie? Alladyn wpatrywał się w swój napój a Judal w Alladyna. Pod błękitnymi oczami malowały się cienie. Te miękkie, zadbane włosy miał zaplecione w warkocz, który następnie spięto wyżej, w koka. Wyglądał na niewyspanego i markotnego, gdy z rezygnacją popijał swoje zielsko. Czemu on non stop patrzy w dół?
- Czujesz się już lepiej? . - zapytał Judal, upijając łyk ze swojej kawy. Mmm, pyszności... Alladyna patrzył na niego z niezrozumieniem w oczach, więc szybko się poprawił - W sensie, byłeś chory. Czy czujesz się już lepiej
- Skąd wiesz, że byłem... - zaczął chłopak, po czym jego oczy zrobiły się wielkie jak talerze - To ty...! O rany, tym bardziej przepraszam, same kłopoty ze mną...
- Daj spokój, jak miałbym się gniewać na ciebie? Uroczy byłeś, jak tak spałeś... - odpowiedział Judal, by po chwili syknąć z bólu gdy Alladyn kopnął go pod stołem - Za co?!
- O chłopakach nie mówi się, że są ,,uroczy'' - prychnął niebieskowłosy.
- Ale ja tylko stwierdziłem- Ała! Nie kop mnie!
- Nie są i już.
Kto by pomyślał, że dzieciak jest taki agresywny...
- No dobra, a wyspałeś się chociaż?
- Średnio - mruknął - Moja menadżer myślała, że zasłabłem i gotowa była wzywać karetkę i grabarza.
- Ciężkie życie idola, co...
- A żebyś wiedział...
Zapadła cisza przerywana tylko siorbiącym odgłosem picia przez słomkę. Judal mieszał swoją kawę, co chwila zerkając na chłopaka. Jakoś stracił apetyt na porażający swoją słodkością napój.
- Czemu masz taką babską fryzurę? - wyrwało mu się, nim zdążył ugryźć się w język. Alladyn obrzucił go zirytowanym spojrzeniem.
- Noszenie długiego warkocza w szkole pełnej gimnazjalistów to nie jest najlepszy pomysł - stwierdził cierpko - Więc żeby ochronić włosy wiążę je u góry, czasem w kok, czasem inaczej.
No tak, Alladyn ciągle się uczy, a dzieciaki w jego wieku bywają okrutne...
- To przez tych gimnazjalistów masz takie wory pod oczami?
- A nie przepytujesz mnie trochę za bardzo?
- Sorka, ciekawy jestem.
- Ehh... - westchnął, po czym upił spory łyk ze swojego zielska. Nic więcej nie powiedział, choć Judal liczył na rozwinięcie historii.
Niezręczna cisza krępowała Judala. Miał tyle pytań na końcu języka, że aż go nosiło, ale nie chciał całkowicie zniechęcić do siebie idola. Co robić...?
- Dziękuję za napój - rzucił cicho Alladyn, po czym machnął na kelnera by przyniósł rachunek.
- J-już idziesz? - za szybko! Trzeba go jakoś zatrzymać!
Niebieskowłosy obrzucił go spojrzeniem od stóp do głów, po czym delikatnie uśmiechnął się.
- Odkupię ci tą koszulkę... Przyszedłbym z nią w przyszłym tygodniu. Może być?
Czy on... Czy on się z nim umawia? Czy Alladyn się z nim umawia?!
- Pewnie, że tak! - wydarł się Judal zdecydowanie za głośno, co wywołało śmiech chłopaka. Chciał zapytać dlaczego, ale co, jeśli by go spłoszył? Nie ma co patrzeć darowanemu koniowi w zęby!
- No to jesteśmy umówieni - Alladyn uśmiechnął się promiennie - To do zobaczenia.
- T-tak...
W tym momencie kelner podszedł do stolika. Judal zapłacił za oba napoje, duszkiem wypił całą kawę i patrzył, jak Alladyn w tych ubrudzonych spodniach idzie przez ulicę. Już miał go stracić z widoku, gdy coś przykuło jego uwagę. Grupa chłopaków ubrana w podobny sposób szła w przeciwnym kierunku niż niebieskowłosy. Chłopak patrzył przed siebie, jednak nawet z tej odległości dało się zauważyć, że spiął się na ich widok. Gdy się do siebie zbliżyli, Alladyn dostał z barku od prawie wszystkich, którzy minęli go śmiejąc się. Nim Judal zdążył się chociaż podnieść żadnego z nich już nie było, ani Alladyna, ani dzieciaków. Czyli dobrze myślał, że to nie koniecznie praca tak go wykańcza... Zirytowany miał ochotę wrócić do domu, wyjął więc telefon i wybrał numer do Cassima.
- Długo jeszcze?! - warknął, gdy tylko po drugiej stronie ktoś odebrał.
- Kouen zgarnął Alibabę do siebie, żeby mógł płakać w jego kanapę, nie naszą, więc możesz wracać.
- I nie łaska było zadzwonić?
- Dzwoniłem, cztery razy. Nie odbierałeś.
Zerknął na wyświetlacz, na którym faktycznie były cztery nieodebrane połączenia.
- Dobra, to wracam.
Rozłączył się. No nic, pozostaje mu tylko czekać na to spotkanie w przyszłym tygodniu... Może wtedy dowie się czegoś więcej o swojej gwiazdce. Dopiero stojąc przed drzwiami mieszkania przypomniał sobie, że nie ma tuszu.
***
Zauważył ktoś nowelkę? 

czwartek, 2 lipca 2015

【腐】遠恋に負けない話 ([Fake] Opowieść o nie przegrywaniu w miłości)

Dla Monte-chan



















***
Najpierw wyjaśnienia - ''chuu'' to onomatopeja na buziaka (wiem, że wiadomo, ale jakby ktoś, coś...), linki ,,Skąd to mam'' są dwa bo w osobnych linkach przetłumaczyła części tego samego stripa, a tytuł... nie polegajcie na moich tłumaczeniach z japońskiego, moje kanji nadal płaczą w kącie.

Godzina jakże cudowna, ale mamy wakacje, kto wyspanemu zabroni xD Myślałam, że zejdę tłumacząc to. Niby fajny, ale kurczę... nie lubię tego shipu. Strasznie długo się zabierałam do roboty. No i w pewnym momencie o mało nie zapisałam białych napisów na białym tle... xD''

Dla tych, co sądzili że kiedyś ujrzą rozdział Tema... *śmieje się nerwowo* Mój wen ma inne plany xD W związku z tym zapowiadam już po kolei - shota totalnie randomowego, 3 rozdział Idola i shota z JuAla. Nic nie poradzę, że to moje OTP''' 
Ponieważ mam sporo stresu związanego z wyjazdem na konwent (jadę na Animatsuri) wątpię, żebym potrafiła usiąść i napisać rozdział Tema... ale po powrocie się za niego wezmę, obiecuję!