poniedziałek, 30 maja 2016

Not to Someone Else













Autor
Skąd to mam
***
Hue hue hue. Sięęę dzieje! *macha wielkim transparentem "Dajesz, Takao!"* To aktualnie ostatni strip z serii Shy Kuroko, który jest dostępny, artystka nic więcej nie narysowała do niej. Ponieważ poczułam motywację by coś robić, wybrałam go ;D Nie powiem, dopiero teraz zaczyna się właściwa akcja... AGHH, NIECH ONA TO RYSUJEEEE ;-; Jestem pewna, że gwiazdki i komenty na pixivie ją zmotywują, nawet jeśli będą po angielsku albo po prostu z tymi śmiesznymi emordkami pixivowymi. Zachęcam!

niedziela, 29 maja 2016

Konwent, konwent, i po konwencie

Hejou. Pewnie, że nikt mnie nie prosił o zdanie relacji z tego jak było. Tylko ja jeszcze się łudzę, że kogoś to obchodzi xD Okey, zacznę od zdjęć. Będę je na bieżąco komentować.
 Okey, tu będzie dużo, BO SÓL JEST PRAWDZIWA. BYŁAM NA STOISKU Z WIELOMA BRELOCZKAMI, I PYTAM SIĘ CZY JEST MAYUZUMI, BO WIDZĘ ŻE SĄ RARE Z KUROBASU. BYŁ SAKURAI, TAKAO ITD, TO SIĘ ZWYKLE NIE ZDARZA. PANI MÓWI "Mam wszystkich z kurobasu, poszukaj sobie" ŻEBYŚCIE WY MNIE KURWA WIDZIELI JAK WRZASNĘŁAM I ZACZĘŁAM PRZEKOPYWAĆ STERTY BRELOCZKÓW... PO CZYM ZNALAZŁAM TO. TO JEST RAZEL. RAZEL POCHODZI Z GRY LAMENTO, KTÓRA DOPIERO OD ROKU MA ANG PATCH. W POLSCE FANÓW LAMENTO TO KURWA GORZEJ ZNALEŹĆ NIŻ TEN JEBANY MERCH Z MAYUZUMIM. I. JEGO. BRELOCZEK. BYŁ. A. MAYUZUMIEGO. NIE. KURWWAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!
Okey, już jestem spokojna...
 Stoisko z bdsm~ Moim zdaniem mieli sprzęt kiepskiej jakości, ale w sumie na oczy widziałam tylko bondage ze skóry, które też nie jest najlepsze... well.
 Pani Toriel, która była jedyną Toriel na konwencie, a nigdy nie grała w grę xDD
 Chciałam samego Bokuto dla Black, bo wiem że go lubi, ale powiedzieli że zdjęcia tylko razem. A w tle Kageyama który akurat przechodził obok xD
 Laski poznane w kolejkonie. Uparły się by nazywać mnie Jezusem i wpadałam na nie co 5 sekund xD
 Bishaamooooon! Brała udział w Euro Cosplayu, ale nie wiem, czy coś zdobyła.
 Na początku myślałam, że to bracia Hitachiin, ale potem się skapłam że to Honey i prawdopodobnie Tamaki. Przecież Hitachiin mają rude włosy xDD
 Było dużo Frisków i Char. Ja ze wstydu z moim kompletnie zjebanym cosplayem nawet nie próbowałam udawać Chary. DO TEGO OBRAZIŁAM SIĘ, BO LUDZIE PRZYNIEŚLI PRAWDZIWE NOŻE I NIKT IM NIC NIE ZROBIŁ. Uduszę pewną osobę, która mnie powstrzymała.
 Nie mam pojęcia kto to, ale podobała mi się spluwa. Pani okazała się być Rosjanką, która biednie kiwnęła główką jak próbowałam do niej powiedzieć "mogę zdjęcie?"
 Siostra Kuro, z którą pojechałam na konwent, miała stoisko z naklejkami z Undertale i Osomatsu. Podarowała mi jedną naklejkę z Charą, która teraz widnieje na moim telefonie.
 Ja nie kupiłabym mangi? JA? Zainteresowała mnie okładka (myślałam, że to hetero a tu ooops, BL) kreska ładniutka, fabuła... ekhm xD Ale dowiedziałam się ze to pierwszy projekt nowego wydawnictwa w Polsce, Ringo Ame. Mają dużo prac od Yamamoto Kotetsuko, którą polecam.
 Zdjęcie robione dla koleżanki. Ogólnie to jeden Deadpool szwendał się po konwencie, ale był trochę krawędziowy i bałam się zagadać. Ale na fb chyba będą zdjęcia jak bawił się pokrętłami Mettatona.
 Judal! Drugie coś z Magi dostępne na konwencie. Nie było nic. Jedna przypinka, jeden kubek, dziękujemy bardzo. Zero merchu z Magi, serio.
 Ten Asriel miał taki uroczy głos ;//////;
 Otp musi być xDD
 Po prostu te dwie wyglądały tak uroczo razem że aż nie mogłam, serio.
 Sansów było chyba 5 xDD Ale i tak siostra Kuro miała najlepszy kostium Sansa, sorki, nie zrobiłam jej zdjęcia. Ponoć na zdjęciach na fb z Magni gra pierwsze skrzypce.
 Mettaton. Tych widziałam 3, ale pozostałe dwa to były już Mettatony bez obleconka xDD
 To jest print który się dostawało do koszulki. Koszulka pod spodem (tak, próbowałam je zrobić kamerą do selfie, ja nie umiem w tą kamerę) i ogólnie polecam, na ostatnim zdjęciu macie stronę internetową, KOSZULKI SĄ CUDOWNE. SERIO. Ja tą kupiłam na spółę z Kuro w ramach prezentu urodzinowego dla mnie.

To na tyle jeśli chodzi o zdjęcia. Spaliśmy ogólnie w sali wystawców, bo sleepy były 20 min tramwajem od samego konwentu. Nie wiem, czy był to dobry pomysł, ale przynajmniej było bliżej do rzeczy. W środku była klima (chwalmy ten fakt) i tylko dzięki temu dało się żyć, bo pogoda była paskudna. Wiecznie tylko słońce i gorąc. Raz zapomniałam chustki na głowę... Dwie mocne tabletki przeciwbólowe później trzymałam głowę między kolanami żeby mi migrena przeszła. Co do samej oceny konwentu... Chyba sobie na dobre daruję wszelkie konwenty. Zaczynam mieć dość bycia upierdliwym piątym kołem u wozu. Tak jak na pierwszych dwóch jeszcze mogłam się do woli szwendać za dziewczynami, tak na tym... Wszyscy się zajęli samymi sobą a ja zostałam kompletnie sama, wśród obcych ludzi w nieznanym miejscu. Byłam przerażona i wściekła. Nie umiem się "zaprzyjaźniać" z ludźmi. Do tego grupa, z którą rzekomo byłam, kompletnie nie trafiałam w nią tematycznie. Poza tym oni się wszyscy dobrze znali, a ja byłam nowa... Gwóźdź do trumny mi wbiło gdy poszli pić w krzaki. No ale czego mogę oczekiwać, jestem tylko dzieciakiem który 90% życia spędził w domu. A na koniec od 21 do 1.40 w sali obok gdzie spaliśmy napierdalała muzyka metalowa *kciuk w górę* Pewnie teraz, kiedy jestem na świeżo, nie umiem ocenić na trzeźwo tego wszystkiego, bo może nie było aż tak źle... ale nie było dobrze. Podobał mi się tylko panel o JoJo (bogowie, to było piękne) i koncert Fumiki (śpiewała m. in. Aoi Tori z Bleacha). Cieszę się również z prezentu i zakupów, co nie zmienia faktu że no cóż, uważam że zmarnowałam dużo pieniędzy i cenne trzy dni wolnego, które mogłam poświęcić na opierdalanie się. Teraz jestem zła, zmęczona, i czeka mnie praca do szkoły. Tak więc trzymajcie się i... może coś za jakiś czas ruszę.

czwartek, 12 maja 2016

Ostatnie wyznanie na Ziemi

Stojąc na niewielkim wzgórzu chłopak patrzył na szarą płytę nagrobną, z której czas już dawno starł wszelkie napisy. U jego stóp leżał wianek złożony z kwiatów, których nazwy już nie pamiętał. Zbyt wiele się zmieniło, by to co przypomina niezapominajki nadal nimi było. Nieznośna cisza sprawiała, że nawet bicie jego własnego serca raniło mu bębenki, jednak przywykł do tego bólu.
- Nawet nie wiesz, jakie masz szczęście, że leżysz tam sobie jako proch - mruknął cicho, przerywając milczenie.

Tamten wschód słońca był zbyt piękny, a ja zbyt skalany, by nazwać to miłością.

Nie potrafił stwierdzić, czy czuł mentalny ból. Im więcej czasu mija, tym bardziej człowiek zamyka swoje serce, aż w końcu zamknie się ono nawet przed nim samym. Dookoła szumiały tylko wiatr i flora, nieodłączna część krajobrazu nowego świata. Błękitne oczy śledziły obojętnie rysy na kamieniu, choć ich właściciel nie zdawał sobie sprawy z faktu, że delikatnie się uśmiecha. W końcu podjął decyzję i uklęknął przed szarą płytą.
- Wiesz... Życzenie, które wyraziłem tamtego dnia... spełniło się. Bogowie bywają złośliwi... Przez słowa "nie chcę dorastać" obdarowali mnie wieczną młodością i nieśmiertelnością. Marzenie wielu, prawda? - zakończył nieco nerwowym śmiechem.
Mocniejszy powiew wiatru rozwiał błękitne kosmyki. Poprawił je automatycznie, choć mu nie przeszkadzały.
- Tak... Wielu by uklękło i przyrzekało świątynie za taki dar. Ale nie ja. Dla mnie... to oznaczało obrócenie uczuć w żart. W miarę jak coraz mniej czułem, coraz więcej rzeczy wcześniej drogich memu sercu ginęło w odmętach czasu. Wkrótce i to straciło znaczenie, aż w końcu... musiałem pożegnać również ciebie.

Słońce w południe roztaczało przepiękny widok, jednak ja byłem zbyt skalany, by nazwać to miłością.

Znów zapadła cisza. Nieliczne chmury leniwie przesuwały się po prawie idealnie błękitnym niebie, noszone w tylko im znanych kierunkach. Słońce ogrzewało bladą skórę chłopaka, choć nieznacznie. Albo to on nie czuł tego ciepła? Klęcząc przed kamienną płytą rysował fantazyjne kształty palcem w ziemi.
- To na swój sposób zabawne. Był taki czas, jakieś sto lat po twojej śmierci, gdy przypomniałem sobie słowa twojej babki. "Teraz, gdy już jesteś szczęśliwym prochem, zdałam sobie sprawę z tego, że mogłam cię kochać." Wtedy... nie zrobiło to na mnie wrażenia. Jednak mijał czas... I w końcu wnuk twojego prawnuka też zmarł. A ja znów zostałem sam.
Przerwał, pragnąc zebrać w sobie myśli. Im dłużej był sam, tym ciężej przychodziła mu werbalna komunikacja... nie żeby teraz mu się miała przydawać. Zawsze sądził, że nieśmiertelność przynosi ostrość umysłu, teraz jednak wie że myśli stają się równie rozmyte co lata, które przeminęły i już nie wrócą. W końcu znów wziął oddech.
- Mijały lata. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak świat się zmienił... A jednocześnie pozostał taki sam. I widzisz, teraz już nic nie ma. Z tego świata zostały tylko prochy, równie szczęśliwe co ty. A mimo to, z jakiegoś powodu ciągle przychodzisz mi na myśl. I patrz, twój nagrobek się zachował. Może to kolejny boski psikus?

Zachód słońca, który ujrzałem był tak przepiękny, że nazywanie go miłością byłoby jak jechanie okrężną drogą.

Odległy szum fal uderzających o brzeg uspokajał chłopaka. W nowym świecie nauczył się cenić tego rodzaju rzeczy.
- I oto jestem. Zajęło mi to dużo czasu, może aż za dużo. Na Ziemi nie ma już nikogo poza mną. Dużo myślałem, w końcu miałem na to czas. Czy ja... kochałem cię? Czy tęsknię za tobą? Jak tak myślałem, nogi zaprowadziły mnie do tutaj, do ciebie.
Podniósł wzrok, którym wcześniej śledził rysowane przez siebie szlaczki w glebie. Szara płyta nagrobka zdawała się stać nad nim jak zimny sędzia, jednak nie czuł przed nią lęku. W jego zwykle pustych oczach tlił się zaczątek uczuć, które już dawno opuściły jego umysł.
- I... chyba ostatecznie zrozumiałem sens psikusa, który mi wyrządzono.
Wyciągnął dłoń ku kamiennej płycie jednak w ostatniej chwili ją cofnął. Nie chciałby uszkodzić delikatnego materiału. Zbyt wiele rzeczy rozsypało się w pył na jego oczach. Zamiast tego wstał i skierował oczy ku niebu.
- Jestem i zawsze byłem tchórzem. Nawet gdy pojąłem, że cię kochałem, wmówiłem sobie, że to już dawno minęło. Zasłużyłem na nieśmiertelność. Ale teraz rozumiem. Choć to dość ekstremalny sposób to... powiem to. Dam ci to, co powinienem był ci dać tysiące lat temu.
Wziął głęboki oddech. Próbował uspokoić puls, jednak nic to nie dawało.
- Ktoś tak uparty i tępy jak ja widać potrzebuje dużo czasu... Dlatego teraz, kiedy wszystko na tym świecie bezpowrotnie obróciło się w pył, chcę żebyś wiedział... - gardło zacisnęło się mu w węzeł, który nie chciał odpuścić. Dopiero po chwili dokończył - Że wciąż cię kocham. Po tych wszystkich latach, wciąż jesteś w moim sercu! I choć nie mam do niego kluczy, to... wiem, że ty je masz! Kocham cię!
Uświadomił sobie, że krzyczy na próżno. Emocje, które szalały w jego wnętrzu zdawały się wypływać znikąd i zalewać jego umysł jak powódź. Po policzkach płynęły mu łzy, na skórze czuł gorąc promieni słonecznych, jednak... to było na próżno.
- Uświadomiłem sobie że cię kocham... Kiedy nie mam już nawet do kogo się odezwać... - kolana ugięły się pod nim i uderzyły w ziemię. W jego głowie był taki mętlik, że świat wirował dookoła niego. Chłód płyty nagrobnej przyniósł mu ulgę, gdy objął ją i przytulił się do niej całym sobą.
- Kocham cię. Kocham cię. Co mam zrobić z tym uczuciem? - wyszlochał.
Słońce powoli zaczęło wnikać w horyzont. Chłopak nie czuł upływu czasu, jedynie wypłakiwał wszystkie utracone uczucia i szanse, które zamknął i zakneblował na dnie swego serca. A gdy zapanowała noc, i nad jego głową rozbłysły miliony gwiazd, nawet słona substancja się skończyła, i tylko chłód kamienia scalał jego istnienie w jedność z ciałem.
- Macie to, czego chcieliście! Powiedziałem to! Błagam! Ja już nie chcę! Proszę! Dorosłem! Choć zajęło mi to tyle lat! - krzyczał do niebios, jednak te nie odpowiadały. W końcu wyczerpany płaczem i emocjami zwinął się w kłębek obok szarego nagrobka i leżał, a cykady, jak od tysięcy lat, płakały w jego imieniu.

A wtedy wskazówki zegara, ten jeden raz, zawirowały w drugą stronę.
***
Wczoraj miałam się uczyć na sprawdzian z historii, więc w końcu wzięłam się za pisanie. Fakt faktem zapomniałam, że wczoraj był dzień MayuKuro (dammit) ale coś tam nabazgrałam... Ship dowolny, chociaż zdecydowałam się na to dość niedawno. Na początku to miało być AoKuro. No ale jest jak jest. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie lepiej by było znów wrócić do edycji? Ale jestem na etapie "o kurwa jak mi się nie chce" + szkoła i zagrożenie z matmy xD Liczę na ciąg dalszy odzewu, bo aż dwie osóbki przy tylu przemilczanych MayuKuro postach (no dobra, nie było iż aż tyle, ale dla mnie to jak wieczność... może jakbym częściej aktualizowała xD) to powiew świeżości, zmotywowałyście mnie ;D
A, no i pierwowzór historii. Ponieważ nie lubię GUMI to dam wam dwa linki > tłumaczenie < > moja ulubiona wersja <

sobota, 7 maja 2016

Twoje niebo

Wysiadając z pociągu musiał przytrzymać kapelusz na głowie, by nie uciekł z silnym podmuchem wiatru. Wysiadający mieli przy sobie całe walizki, a on miał tylko torbę podróżną z rzeczami na weekend. Z położonego na wzgórzu dworca rozchodził się widok jak z pocztówki - setki domów o czerwonych dachach i morze. W powietrzu unosił się zapach słonej wody, na twarzy czuł przyjemną, chłodną bryzę.
Zupełnie jakbyśmy mieli się znów spotkać.
Niezmienny krajobraz tego miejsca przywołał uśmiech na twarz mężczyzny. W sumie... nawet błękit nieba by go wywołał. Szum pobliskich drzew brzmiał niemal niczym śpiew fal na brzegu. Wszystko to wywoływało znajome, nostalgiczne uczucie. Mężczyzna przełknął gulę w gardle i sprężystym krokiem ruszył w stronę swojego zakwaterowania.
Nim się zorientował nogi zaprowadziły go w zupełnie inne miejsce. Nawet tam nic się nie zmieniło. Ten sam skwar, łagodzony morskim wiatrem. Te same krzaki, które uderzały go w łydki. Te same drzewa, które rosły w tych samych miejscach. Każde jedno z nich nosiło wspomnienia. W końcu stanął na skraju klifu. Przed nim rozpościerał się widok na bezkresny bezmiar wód. W sercu śpiewała melodia, która od lat towarzyszyła mu na każdym kroku.
Nawet po tylu latach nie mogłem cię zapomnieć.
Mężczyzna rozejrzał się dookoła i wybrał skrawek ziemi gdzie usiadł. Drżącymi palcami wyciągnął z torby kopertę i pojedyncze zdjęcie, na którym widać było jedynie czerwone dachy i osobę skrytą za drzewem. Pamiętał, jak robili to zdjęcie. Za żadne skarby nie chciał wyjść zza tego drzewa, chociaż on prosił i prosił. Ostatecznie nie widać na nim twarzy, więc będzie idealne. Otworzył kopertę i wsunął zdjęcie do środka.
Jeśli to naprawdę było przeznaczenie...
Nie zdążył porządnie zamknąć koperty gdy wiatr wyrwał mu ją z rąk. Choć w pierwszym odruchu rzucił się by ją łapać, w końcu odpuścił. Nie rzuci się za nią z klifu. Miał dokończyć list w środku. Miał... ją wysłać. No cóż. Jego uwagę odwróciła odległa melodia gitary. Z każdą jedną nutą przed oczami błyskał mu uśmiech i ciepłe spojrzenie, które zdawały się być tylko dla niego. Z kolejnym podmuchem poczuł chłód na policzkach. Gdy dotknął ich dłonią odkrył, że są mokre.
Szkoda że dopiero teraz rozumiem, jak mi ciebie brak.
Mimowolnie się uśmiechnął. To na swój sposób niewiarygodne, że znów się tu znalazł. W tym mieście pełnym czerwonych dachów. Sam nie wiedział, na co liczył, jednak w jego sercu tliła się nadzieja.
- Hej... - powiedział cicho - Czy wiatr... przeniesie moje słowa do ciebie?
Odpowiedział mu jedynie szum drzew. Mimo to zaczął cicho nucić melodię.
Słyszysz mnie?

Wsłuchiwałem się w twój głos,
Który tak mnie oczarował
Pewnego dnia zrozumiałem sens tego, o czym śpiewałeś
Dlatego wreszcie mogę wierzyć w twe słowa

Czy wiesz, że twoja piosenka
Która prowadziła nas w tamten wieczór
Jest ciągle żywa w mojej pamięci?
Na szczęście jej nie zapomniałem.
Ale wiatr nie odpowiedział.
***
Po męczącym dniu w pracy nie ma nic lepszego niż wizyta na plaży. Ilekroć czuje piasek pod stopami jego ciało odpręża się i całe zmęczenie wygląda jak zły sen. Tym razem jego ulubione miejsce przy skałach było zajęte przez jakiegoś grajka na gitarze, który na instrument podrywał turystyki. Pomyśleć, że sam kiedyś robił to samo. Gdy wybrał sobie ocieniony skrawek trawy pod drzewami jego uwagę przykuła koperta leżąca na ziemi. Przez chwilę walczył z ciekawością, jednak w końcu po nią sięgnął. W środku było zdjęcie i kartka. Najpierw spojrzał na zdjęcie. Odległe wspomnienie leżące gdzieś w głębi jego umysłu przebudziło się na widok znajomej błękitnej czupryny wystającej zza pnia. Nie musiał widzieć twarzy by wiedzieć, jaki ten osioł był uparty i nie chciał stamtąd wyleźć.
Czekałem na ciebie.
Jakiś głos w jego głowie mamrotał z ekscytacją. Jest tu? Znów się zobaczą? Jego umysł wypełnił śmiech i dźwięki gitary. Błękitne oczy, które patrzyły tylko na niego. Wtedy zerknął na drugi przedmiot. Kartka była pusta, jedynie na samym końcu napisane było
"Do widzenia
Dziękuję ci za siłę miłości
Twoje niebo".
Przez chwilę miał pustkę w głowie. Ale potem dotknął palcami zgrabnie zapisanych liter i uśmiechnął się z czułością.
- Kto powiedział, że się z tobą pożegnam - mruknął pod nosem i wstał.
Otrzepał piasek ze spodni i skierował kroki w pewne miejsce. Czy znalazł tam to, czego szukał? Dowie się tylko wiatr.
***
Witojcie. Wracam do was z kolejnym shitem całkiem przyzwoitym tekstem. A raczej nie wracam tylko przemykam xD Takie sobie otwarte coś. Nawet mi się podoba, a to zły znak. Napisałam na podstawie piosenki, jednej z moich ukochanych > klik<. Nie wiem, kiedy znów wrócę z martwych. Nie tyle nie mam czasu co ochoty. Nazwijcie mnie atencyjną kurwą, ale bez czytelników nawet mi się nie chce bloggera otwierać. A, no i ship nieustalony. Zapewne się domyślacie że pierwszy narrator to Kurosz, ale drugą osobę sobie wybierzcie. Kto tam wam pasuje. *znika na czas nieokreślony*