Dla Kuro ;3
-
Ciebie chyba do reszty Salomon opuścił.
Alibaba
aż spurpurowiał, gdy Judal dłubiąc sobie w uchu nadal wylegiwał
się wygodnie na kanapie.
-
Ale dlaczego ze mną nie pójdziesz?! - darł się, ignorując krzyki
Cassima że ma się uciszyć.
-
Bo nie jestem aż takim debilem. Poza tym skąd ci się wzięło, by
iść na to gówno?
-
Idolki to nie gówno! To mój ulubiony zespół, a dziś ma
zaprezentować nowego lidera!
-
Lidera? To to nie są IDOLKI?
-
A-ale mają lidera! Chodź ze mną! - Saluja bezskutecznie ciągnął
Judala za rękę.
-
Obezwładnić go? - za plecami blondyna zjawił się Cassim w
fartuszku wymachując chochlą do zupy.
-
Za słaby cieć żeby mnie stąd ściągnąć - ziewnął czarnowłosy
i przewrócił się na drugi bok, powodując widowiskowe klapnięcie
Alibaby na ziemię.
-
Ja z tobą poszedłem na konwent głupich mangozjebów! - płakał
Saluja, gdy siła go zawiodła.
-
Sam jesteś głupi, nie obrażaj mangozjebów - warknął przez ramię
Judal.
-
Chodź ze mną na idolki, albo pójdziesz sam na następny konwent!
Judal
pomruczał przez chwilę pod nosem, jednak to był mocny argument.
Kogo przebierze za debila i wystawi na pośmiewisko, jeśli Alibaba
powoła się na jarzmo Kouena i z nim nie pójdzie? Mimo to jadąc
metrem coraz bardziej tracił wiarę w siebie. Idolki. On do cholery
idzie na idolki. Czy jego już do reszty pogrzało?
Już
przy wejściu do parku widział całą masę samochodów. Japończycy
nie mają co robić ze swoim życiem i jeżdżą na idolki czy też
matki przywożą tu swoich synów, by mogli nabawić się traumy na
resztę życia? Z niektórych aut wychodziły nawet rodziny, co dla
Judala było wręcz skrajnie niepojęte.
-
Nie wierzę, że tylu ludzi przyjechało tu dla małolat w miniówach
- jęknął, widząc kolejnego rodzinnego starocia podjeżdżającego
do dopiero co zwolnionego miejsca parkingowego.
-
Dziś jest festiwal, Yellow Zebra tylko na nim występują - wyjaśnił
Alibaba rozglądając się na wszystkie strony. Oczy mu się
świeciły, gdy z zachwytem patrzył na pierwsze stoiska.
-
To może ja zostanę na papu, a ty pójdziesz propagować pedofilię?
- blondyn obdarzył go spojrzeniem mordercy, ale na czarnowłosym nie
zrobiło to wrażenia.
-
Przestań, bo naprawdę z tobą nie pójdę!
-
Ale przecież przyjechałem, ta?!
Po
minie, jaką Saluja zrobił, łatwo było zrozumieć że musi
obejrzeć pełne dwie godziny występu i koniec kropka. Alibaba
powinien na kolanach dziękować za jego łaskawość...
Przed
sceną tłoczyły się tłumy, a Judal i Alibaba stali na samiutkim
szarym końcu tego wielkiego oceanu ludzkiej masy. Szanse na
przepchanie się do przodu - mnieeej niż zeroo-o. Mimo to w oczach
blondyna widać było desperację, po której poznawał że będzie
gryzł, szarpał i mordował byleby dopchać się do sceny. Ciekawe,
czy gdyby zrobił filmik i pokazał Kouenowi mężczyzna byłby
zadowolony z hobby swojego utrzymanka...
-
Judal, co ty robisz? - zapytał Alibaba, patrząc na nagrywający
wszystko telefon.
-
Nagrywam. Nie przeszkadzaj sobie, do boju, tygrysie! Idolki czekają!
- dopingował go czarnowłosy, niemal zwijając się na ziemi ze
śmiechu.
Mylnie
odczytując sarkazm Judala Alibaba ruszył przed siebie. Zwarty mur
ludzkich ciał ani myślał go przepuścić, ale jakimś sposobem
udawało mu się wbić między szczeliny i powolutku torował drogę
do przodu. Judal musiał niestety zrezygnować z nagrywania, gdyż
nawet idąc utartym korytarzem miał problemy z oddychaniem, nie
mówiąc o utrzymaniu telefonu.
-
Mam przepustki vip, do cholery... - mruczał pod nosem blondyn, coraz
bardziej napierając na ludzi.
-
Jak masz, to czemu nie podeszliśmy do wejścia dla vipów, co?! -
warknął Judal, gdy po raz kolejny ktoś pociągnął go za warkocz.
Ludzie, ogarnijta się. WARKOCZY SIĘ NIE CIĄGNIE.
-
Nie wiem... gdzie... jest - sapnął Alibaba, otrząsając się po
ciosie w żebra jaki zarobił od pewnego nieuważnego atlety.
-
Daleko... jeszcze...?
Obaj
ciężko dyszeli, jakby maraton przebiegli. W sumie przeszli już
kawał drogi, Alibaba mógłby robić za pług na zimę, albo
lodołamacz... W końcu wyczerpani wpadli na barierki.
-
Mam... vip... - gdy tylko ujrzeli jakiegoś ochroniarza, Saluja wyjął
bilety i machnął mu nimi przed nosem. Mężczyzna chyba zrozumiał,
gdyż mruczał coś krótko przez mikrofalówkę, po czym pozwolił
im przejść przez barierki i zaprowadził do strefy vip. Tam też
było pełno ludzi, jednak tłum nie był aż tak ściśnięty, a
przynajmniej dało się oddychać.
-
A teraz... Kouen wie, że wydajesz jego pieniądze na wejściówki
vip na koncert idolek?
-
Kouen wie, że pojechaliśmy dzisiaj do gorących źródeł na jeden
dzień.
-
Moja dupa jest odparzona od gorąca bijącego od tego tam
tałatajstwa, a nie wymoczona w cieplutkiej wodzie.
-
Zobaczysz, że warto!
-
Saluja... Stoimy wśród samych piętnastolatków, którzy czekają
na lolitki. Jak ktoś mnie tu zobaczy, to sprzedam cię Kouenowi i
ani mi brewka nie mrygnie.
-
Nienawidzę cię!
W
otoczeniu zabłysły nienawistne spojrzenia gdy światła na scenie
uaktywniły się, a oni wciąż gadali. Widząc te ich oczy, które w
nocy świeciłyby się jak u kota, Judal zamilkł. Nie tchórzy, to
się nazywa instynkt samozachowawczy. Oni mają przewagę liczebną!
Na
scenę wyszedł prawie cały zespół. Yellow Zebra, tak ich nazwał
Saluja? Banda przebrzydłych lolitek, dziesięciolatek w miniówkach,
którym zdarzyło się umieć śpiewać jakieś cholernie słodkie
piosenki. Patrząc jednak na minę Alibaby chyba nie o tą zgraję
chodziło. Dziewczyny podeszły do swoich instrumentów, by je
porządnie nastroić/przygotować/cokolwiek one tam z nimi robią,
zaś wśród strefy vip podniosły się szepty, gdy za kulisami
słychać było menadżera nowej gwiazdki zespołu. Judal nawet nie
udawał, że słucha, miał ochotę usiąść na trawce i poczekać
aż Alibaba sobie poorgazmi i wrócą do domu.
W
końcu po tłumie poszły krzyki ekscytacji/orgazmu/przynajmniej
podniecenia, gdy na scenę weszła jeszcze jedna osoba. Długowłose...
coś. Na pierwszy rzut oka wyglądało jak dziewczyna, bo miało
długie, błękitne włosy zaplecione w warkocza do pasa. Miało na
sobie jednak spodenki, co odróżniało je od zgrai panienek.
-
Saluja...
-
Chłopak, Judal, przecież ci mówiłem, że to nowy lider zespołu!
> x <
-
Oo, zaczyna się! - w oczach Alibaby błyszczała ekscytacja.
Światła
skupiły się na długowłosej postaci. Chłopak poprawiał jeszcze
kabel od mikrofonu, jednak tłum już szalał, ze wszyskąd słychać
było piski i krzyki.
-
Alladyn-kun! Alladyn-kun! - skandowała ciemna masa.
Z
instrumentów płynęły pierwsze dźwięki. Intro było dość
długie, jednak już po nim dało się rozpoznać typ piosenki...
Judalowi przekręcił się żołądek.
-
Nani shita muite'ru no? Sonna kimi watashi wa mitakunai n'da kara
nee! Saa, mae o muitekou! Konna ni mo tanoshii koto ga takusan
matte'ru!*
-
Saluja, ja się zaraz porzygam...
Blondyn
nawet go nie słyszał, gdyż ryk dookoła był tak wielki, że
choćby zdarł sobie gardło nic by to nie dało. Piosenka jednak
leciała dalej... Nie mając innego wyjścia czarnowłosy zwrócił
się ku scenie. Zaczął przyglądać się chłopakowi. Na oko
wyglądał na 14-15 lat i miał wybitnie dziewczęcą urodę. To
przez te włosy, tak, włosy zawiniły. Chłopak tańczył w rytm
piosenki, zdawać by się mogło jednak że nie ma ustalonej
choreografii. Judal miał wrażenie, jakby to płynęło... z serca?
-
Hyaku ya sen no kotoba yori oto wo narashite mimasho! Hora kimi no
kokoro made yasashiku hibiku Melody! Hekonde shimatte'ru toki wa
kuchibue fuite mimasho! Choushippazure demo ii watashi-tachi no
Melody!**
Przesłodzony
tekst piosenki przestał docierać do uszu Judala gdy coraz bardziej
przyglądał się dzieciakowi na scenie. Długie, chude kończyny,
smukłe palce zaciśnięte na uchwycie mikrofonu. Warkocz wirujący
dookoła, gdy wykonywał kolejny obrót. Rumiane policzki, gdy łączył
wysiłek fizyczny z wydobywaniem z siebie głosu i... te oczy o
barwie lazurowego wybrzeża, jaśniejące z radości powodowanej
śpiewaniem. I patrzył tak, śledząc uważnie każdy ruch Alladyna
aż... chłopak nie odwzajemnił jego spojrzenia. Przez krótki, ale
wystarczający czas ich oczy się spotkały. Roześmiany
Alladyn i zapatrzony Judal. Dzieciak uśmiechnął się od ucha do
ucha i delikatnie ukłonił się w jego stronę, a do czarnowłosego
dotarło, że utwór się skończył.
Koncert
trwał trzy godziny. Bisów było tyle, że każdy stracił rachubę ile
właściwie utworów chłopak zaśpiewał. Coraz bardziej
zafascynowany Judal wsłuchiwał się w czysty głos Alladyna, co
jakiś czas wychwytując jego spojrzenie. Gdyby byli w mandze,
dookoła dzieciaka iskrzyłoby powietrze i kwitłyby kwiaty, a ich
spojrzenia zwalniałyby czas. A tu wręcz przeciwnie, czas tak pognał
do przodu, jakby nie chciał dopuścić do rozwoju... czegokolwiek?
Po koncercie ustawiła się chyba kilku kilometrowa kolejka po
plakaty z podpisem członków zespołu. Osoby z wejściówkami vip
miałyyy? Miejsca na samym początku!
-
Nie musisz stać ze mną w kolejce - stwierdził Alibaba, patrząc na
dwie osoby dzielące go od upragnionego plakatu.
-
To dobrze, bo wcale nie zamierzałem - nie do końca zgadzało się
to z prawdą, ale co tam... - Tylko... Saluja...
-
Co?
-
Weź mi jeden. Ten z Alladynem.
-
...Że co?
-
Nie pytaj, akceptuj. Ten z Alladynem.
Ahh,
jakże pięknie Alladyn prezentował się, wisząc pośród
ukochanych mang Judala w jego pokoju... A na następny koncert
pójdzie bez Alibaby.
***
*- Czemu spuszczasz głowę w dół? Nie chcę cię takiego widzieć! Dalej, głowa do góry~! Tak wiele zabawy wciąż na nas czeka!
**- Wyśpiewajmy więcej niż 100 czy 1000 słów! Spójrz, ta melodia delikatnie płynie z twojego serca! Jeśli czujesz się przytłoczony, po prostu gwiżdż! Nawet jeśli zafałszujesz, nic nie szkodzi, bo to nasza melodia!
Utwór jest dłuższy niż ta końcówka, ale skoro miał swoją rolę to go dałam xD Miało wyjść jutro, ale w sumie, co mi zależy... Od następnego posta postaram się znów wrócić do zamówień i czegoś z Kurobasu, najpewniej AoKuro.