Tydzień
po zakończeniu Winter Cup.
Na
porannym spotkaniu po treningu zaczął się temat, którego woleliby
nie poruszać.
-
Słuchajcie mnie wszyscy! Przegraliśmy w finale z Rakuzanem.
Mieliście cały tydzień, żeby ogarnąć się i wrócić do świata
żywych. Skoro przegraliśmy, chyba wiecie, co to oznacza, prawda? -
szeroki uśmiech Riko sprawił, że przeszły ich zimne dreszcze. Niemożliwe...
-
A-ale przecież daliśmy z siebie wszystko! Poza tym jest zima, na
dworze jest zimno, no i chodzenie nago po mieście jest zakazane! -
Koganei próbował uzmysłowić trenerce, że NIE MOGĄ tego zrobić,
Aida jednak wyglądała na niewzruszoną.
-
Zaczniemy od Kuroko!
-
Za przeproszeniem... Jeśli można, chciałbym prosić o przesunięcie
terminu - spokojny głos Kuroko rozległ się zza pleców trenerki.
-
Przesunięcie? Na kiedy? - Riko aż podskoczyła, gdy usłyszała za
sobą niebieskowłosego, teraz zaś stała starając się uspokoić
oddech.
-
Na marzec.
-
Etto... W porządku...?
Aktualnie.
-
Hej, słyszałeś? Ponoć Kuroko naprawdę ma zamiar to zrobić.
-
Hę? Serio?
-
Noo, z tej okazji nie ma treningu. Jedziemy z nim do Kyoto.
-
Łaaał, ma laskę w Kyoto...
Tego
typu rozmowy odbywały się za plecami niebieskowłosego, który
szedł jako pierwszy w kierunku peronu. Gdyby nie był wybitnie
niewidzialny, ludzie raczej dziwnie patrzyliby się na kokardę na
jego głowie. W ręku trzymał również jakąś paczuszkę zawiniętą
w ozdobny papier.
-
To... nie miało być nago? - zapytał półgębkiem Kagami, patrząc
na wyprostowaną sylwetkę partnera.
-
Przecież nie musi tam jechać bez ubrań, durniu - warknął Hyuuga
- Chciałbyś patrzeć na jego nagi tyłek przez całą drogę?
-
Ekhm. N-nie, oczywiście że nie.
-
No to zamknij się, Bakagami.
W
dość nerwowej atmosferze kupili bilety (na koszt własny, potem idą
pozwiedzać) i wsiedli do odpowiedniego pociągu. Osoba sprawdzająca
bilety przy wejściu dość podejrzliwie patrzyła na sporą grupę
dobrze zbudowanych, wysokich chłopaków, jednak ostatecznie zostali
wpuszczeni do środka. Pociąg jechał umiarkowanie szybko, więc
nerwowość wszystkich rosła wprost proporcjonalnie do czasu
spędzonego w wagonie. Tylko sam zainteresowany wydawał się być
całkiem spokojny, choć po nim nawet największego stresu raczej nie
byłoby widać.
W
końcu dotarli na stację w Kyoto, z której pewnym krokiem ruszyli w
tylko Tetsuyi znanym kierunku. Żadne z nich za bardzo nie znało
tego miasta, musieli więc zdać się na wiedzę błękitnookiego.
Prowadził pewnie, jakby doskonale znał te okolice, co nieco ich
zdziwiło, jednak kontynuowali podążanie za nim w milczeniu. W
końcu dotarli na miejsce, którym okazało się być liceum Rakuzan.
W drzwiach otwartej sali gimnastycznej widać było sylwetki
koszykarzy, mających aktualnie trening. Nie skierowali swych kroków
w tamtą stronę, tylko ku głównemu wejściu do budynku.
-
Dzień dobry - rzucił krótko Kuroko, gdy weszli do środka.
-
Oh, dzień dobry, Tetsuya-chan! - odpowiedziała mu dozorczyni.
-
Czy...
-
Oh nie, jeszcze nie szedł. Zaczekaj na niego na zewnątrz,
skarbeńku.
Ponownie
wyszli z budynku i podeszli do ławeczek stojących wzdłuż ścieżki
prowadzącej od bramy do wejścia. Rozsiedli się tam w miarę
wygodnie, czekając właściwie nie wiadomo na co. Po jakichś
dziesięciu minutach Kuroko wstał i zniknął im z pola widzenia.
-
Ej, zwiał?!
-
Chyba by nie zwiał, nie po całej tej podróży!
-
Nadal tu jestem - odezwał się Kuroko, tylko nie mogli go
zlokalizować - Idę.
-
Po co mnie tu wyciągnąłeś, Tetsuya?
Znajdowali
się za budynkiem szkoły, gdzie z doświadczenia wiedział, że nie
ma żadnych kamer ani przypadkowych gapiów. Mimo wszystko to co
robił może być podpięte pod paragraf, a wolałby uniknąć
więzienia.
-
Zaczekaj chwilę, proszę.
Kuroko
zaczął się rozbierać. Jego towarzysz patrzył na to z niezmiennym
wyrazem twarzy, uważnie obserwując jak chłopak pozbawia się
kolejno krawatu, koszuli i spodni. W końcu rzeczy wylądowały na
ziemi, niebieskowłosy schylił się jeszcze po paczuszkę i stanął
przed swym rozmówcą. Nie miał na sobie żadnych ubrań, jednak nie
był kompletnie nagi - jego ciało w oczywistym miejscu owinięte
było czerwono-szarą wstążką, która potem przeplatała się
kilka razy na klatce piersiowej i kończyła kokardą na głowie.
-
Zgodnie z zasadami naszego klubu koszykówki, przegrałem w finale
Winter Cup, a więc muszę wyznać miłość ukochanej osobie będąc
obnażonym.
Wyciągnął
ręce z pakunkiem przed siebie, kierując paczuszkę w stronę swego
rozmówcy.
-
Jestem w tobie po uszy zakochany, Mayuzumi-senpai. Proszę cię, abyś
zaakceptował moje uczucia.
Chihiro
patrzył na niego z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
-
W porządku, akceptuję je. Dziękuję ci, że mnie pokochałeś.
Tetsuya
uśmiechnął się lekko.
-
Życzę ci również wszystkiego najlepszego z okazji urodzin,
Chihiro. W paczuszce masz pierwszy prezent.
-
Dziękuję. A ty? Co z tą wstążką?
-
Ja jestem twoim drugim prezentem.
Mayuzumi
przez chwilę stał nieruchomo, po czym schylił się, chwycił
rzeczy i torbę Tetsuyi i wcisnął mu je w ręce.
-
Hyaaa!!
Krzyk
Kuroko odbił się echem od otoczenia, gdy szarowłosy wziął go na
ręce ,,na księżniczkę''.
-
C-co ty robisz?! - niebieskowłosy czerwienił się, co było całkiem
uroczym widokiem.
-
Zabieram cię do domu. Chcę odpakować swój prezent.
I
ruszył przed siebie, z bardzo posłuszną i uległą ofiarą na
rękach. Tylko biedny Seirin, będący świadkiem wynoszenia
praktycznie nagiego Kuroko przez bramę zastygł w bezruchu,
skamieniały na dobre dwie godziny.
***
STOOOO
LAAAAT, STOOO LAAAT, NIECH ŻYJE ŻYJE NAAAAAM. A kto? MAYUZUMI
CHIHIRO!!! Wszystkiego naj, moje ty szarowłose śliczności ;////;
Taaak, pierwszy marca to urodziny Mayuzumiego. Kto jak kto, ale ja
odpuścić nie mogłam ^.^
Policzę to za jutrzejszą
aktualkę, więc następna rzecz będzie za 3 dni. Jeszcze nie wiem,
co to będzie, bo pracuję nad dwiema rzeczami. Którą pierwszą
skończę, ta będzie ;D