sobota, 19 marca 2016

Autostopowicz

Wiecie co? To chyba jednak zwykły fluff i tyle xD Z krwią, nożami i wrzucaniem do bagażnika, ale fluff. Tak. Zaufam czytelnikom xD
***
Jadąc autostradą Mayuzumi rozglądał się w poszukiwaniu skrętu na jego ulubioną trasę. Chociaż nie prowadzi ona do żadnego konkretnego miejsca, można tam znaleźć całe mnóstwo autostopowiczów, wiejskich dzieciaków które w przypływie buntu i zachwytu światem postanawiają uciec z rodzinnej wioski i spróbować swoich sił w wielkim mieście. Naturalnie stoją one przy drodze i czekają, aż jakiś uczynny kierowca zatrzyma swój samochód i umożliwi im ową przemianę, podwożąc je do ich destynacji. Będąc uczynnym człowiekiem którym jest Mayuzumi specjalnie jeździ tą trasą, by dawać biednym młodym istotom nadzieję na odmianę losu. Nie dba o to, kto potrzebuje jego pomocy - zarówno chłopcy jak i dziewczęta zasługują na nią w równym stopniu. Uwalniając ich od niewoli w miejscu, z którego do tej pory nie mogli uciec, spełnia obywatelski obowiązek. Jego obojętne oczy przesunęły się na znajomy znak zwiastujący pobliski skręt w trasę i rozbłysły lekkim światłem ekscytacji. Praca uniemożliwiała mu ostatnio jego wycieczki, jednak nareszcie nadgonił zaległości pozostawione przez chorego współpracownika i znów mógł się cieszyć swoją pracą charytatywną. Podkręcił nieco głośność muzyki i zgrabnie skręcił w prawo, kierując samochód na słuszną trasę. Sprawdził, czy noże w pobliżu jego fotela nadal są niewidoczne i z lekkim uśmiechem zaczął nucić w rytm lecącej w radiu piosenki.

Coś ostatnio nie miał szczęścia. Przygody wyrzuciły go w miejscu, gdzie praktycznie nie jeżdżą samochody, przez co w żaden sposób nie mógł złapać stopa. Kwitł przy drodze już od kilku dni, i chociaż przemieszczał się w kierunku miasta nie minął go nawet jeden pojazd. Nie przeszkadzałoby mu to, gdyby nie fakt że kurtka przeciwdeszczowa nie okrywała jego plecaka, w którym leżał całkowicie przemoknięty od deszczu koc i śpiwór. Nie nadają się do spania w nich... Paskudna pogoda, mogłoby chociaż przestać padać. Zrezygnowany powłóczył nogami. Jako autostopowicz przywykł do spania na dworze, tym bardziej iż wiele podróżuje w roli dziennikarza-biwakowicza, więc ani długie chodzenie ani brak snu nie przeszkadzał mu za bardzo. Przystanął na chwilę, słysząc burczenie w brzuchu. Czuł głód. Nie napotkał żadnego sklepu od wielu dni, a jego zapasy kończyły się w zastraszającym tempie. Niby dawkował sobie posiłki, ale bez zakupów spędzi kilka bolesnych dni o pustym żołądku, zwłaszcza jeśli miasto faktycznie jest tak daleko jak pisało na ostatnim znaku. Potrząsnął głową by strzepnąć choć trochę deszczu z kaptura kurtki, westchnął i ponowił wędrówkę. Jak tak dalej pójdzie to zamiast czerpać przyjemność z zabawy z osobą, która zechce go podwieźć autentycznie poczeka, aż dojadą do miasta, tam wysiądzie, podziękuje i spróbuje szczęścia z kimś innym. Wszystko w nim zaprotestowało na samą myśl o takim rozwiązaniu, jednak reakcja brzucha była jednoznaczna - najpierw jeść, potem przyjemności. Poczuł, jak swędzi go ramię przy którym trzymał swój ulubiony nóż. Dreszcz przebiegł jego ciało. Nie tylko żołądek jest głodny. Wziął głęboki oddech by się uspokoić. Nagle jego wyczulone w ciszy zmysły wychwyciły dźwięk silnika. Czyżby szczęście się do niego uśmiechnęło? Zamrugał gwałtownie, gdy oślepiły go światła nadjeżdżającego pojazdu. Szybko opamiętał się by wyciągnąć rękę na znak, że szuka podwózki. Jego serce zatrzepotało mocniej, gdy samochód wyraźnie zwolnił i zatrzymał się tuż obok niego. Kierowca opuścił szybę i spojrzał na niego szarymi, obojętnymi oczami.
- Witaj. Dokąd jedziesz? - jego cichy głos był ledwo słyszalny w deszczu.
- Gdziekolwiek - odparł Tetsuya, uśmiechając się wyuczonym uśmiechem - Do najbliższego miasta, knajpy, czegokolwiek gdzie można zjeść.
Szare oczy błysnęły i mężczyzna skinął głową. Tetsuya z radością zdjął plecak z pleców i podszedł do bagażnika. Mężczyzna szybko podszedł do niego i otworzył obiekt, odłożyli plecak w bezpieczne miejsce i zaraz błękitnowłosy siedział na fotelu obok kierowcy. Jego mokra kurtka przeciwdeszczowa wylądowała na tylnym siedzeniu, a on sam obrócił na siebie wszystkie dysze wydmuchujące ciepłe powietrze.
- Jestem Kuroko Tetsuya - powiedział po chwili.
- Mayuzumi Chihiro.
- Dokąd jedziesz?
- Mam wrażenie, że skręciłem w złą trasę. Będę zawracał, więc podwiozę cię do zajazdu kilka kilometrów stąd. Chyba że wolisz do samego miasta?
- Nie, zajazd będzie w porządku.
Tetsuya ledwo powstrzymywał uśmiech na twarzy. Zajazd. Idealnie. Poczuł dreszcz ekscytacji. Przez jakiś czas obaj milczeli, a jedynymi dźwiękami był deszcz, wycieraczki i cicho grające radio. Chociaż muzyka irytowała go, nie prosił o wyłączenie jej. Było w tej nie-ciszy jakieś napięcie, sprawiające że nie chciał jej zakłócać. Co chwila zerkał na szarowłosego, oceniając go wprawnym okiem. Wygląda na wysportowanego i jest wyższy od niego. Chociaż ciężko odczytać tą kamienną twarz, Tetsuya podejrzewał że jeśli uda mu się go zaskoczyć to jeden szybki cios wystarczy by go powalić. Mimowolnie poruszył palcami na samą myśl o tym, jak cudownie będzie zatopić nóż w tej zadbanej, miękkiej skórze. W końcu udało się i kierowca znalazł miejsce, gdzie mógł swobodnie wykręcić i zawrócić. Błękitnowłosy siedział jak na szpilkach, a jednocześnie zachowywał zewnętrzny spokój. Wkrótce ich oczom ukazały się światła zajazdu.

Widząc znajomy zajazd Chihiro niemal odetchnął z ulgą. Siedzący obok niego chłopak był tak milczący, że co chwila zerkał, czy on na pewno tam jest. Za każdym razem gdy jego oczy odnajdywały tą bladą, niemal białą skórę jedyne co widział to obraz tej bieli okraszonej cudowną czerwienią wolności. Napięcie pełzało po jego skórze sprawiając, że tylko konieczność trzymania kierownicy powstrzymywała go od rzucenia się na bezbronnego, delikatnego chłopaka. Dlatego światła zajazdu, będące rychłą obietnicą zaspokojenia głodu były dla niego jak fatamorgana na pustyni. Dodał gazu i już wkrótce zgrabnie zjechał na parking przybytku. Z wyuczoną obojętnością spojrzał na swojego towarzysza, który jak się okazało również patrzył na niego.
- Jesteśmy na miejscu.
- Nie jedziesz dalej?
- Pomyślałem, że dziś tu odpocznę, a jutro pojadę dalej. Nigdzie mi się nie spieszy.
W błękitnych oczach mignęło coś dziwnego, jednak znikło równie szybko jak się pojawiło. Chihiro w pełni świadomie zatrzymał samochód na skraju parkingu, tam, gdzie nie widać jego samochodu z samego budynku. Powoli i z rozmysłem rozpiął pasy i lewą ręką sięgnął po swój ulubiony nóż. Kątem oka zerknął na nieruchomego nastolatka, po czym płynnie wysunął ostrze i ułożył je wygodnie w dłoni. Kiedy obrócił się w jego stronę, gotów na krzyk i przerażenie... ujrzał błękitnowłosego z nożem w ręku. Szybko odsunął się i uniknął precyzyjnego ciosu. Nim zaskoczony chłopak cofnął rękę Chihiro chwycił go za przedramię i przyciągnął do siebie, prawą ręką kneblując mu usta a lewą przykładając nóż do gardła.
- Kto by pomyślał... Nie wyrywaj się.
Długo trenował, by nauczyć się otwierać drzwi samochodowe za pomocą nogi, ale opłaciło się. Bez problemu wydostał się z pojazdu i wlekąc za sobą buntującego się chłopaka zaciągnął go w pobliskie drzewa. Zimno deszczu przyjemnie chłodziło jego rozpaloną skórę, gdy wyobrażał sobie kalejdoskopy krwi które ułożą się na bladej skórze jego ofiary. Gdy jednak byli już ukryci poczuł przeszywający ból w prawej ręce. Cudem powstrzymał wrzask bólu, gdy ujrzał nóż chłopaka wbity w jego przedramię. Słabość kończyny sprawiła, że wkrótce z ust Tetsuyi zniknął knebel i chłopak zaczął się mocniej wyrywać. By go powstrzymać mocniej przycisnął własne ostrze do jego gardła.
- Powiedziałem nie wyrywaj się...
Zamiast dalej próbować go przekonać przycisnął chłopaka do drzewa, chwycił go za włosy i z całej siły uderzył jego głową w pień. Kuroko błyskawicznie przestał się szarpać, choć nie stracił przytomności. Korzystając z braku oporu odsunął go od rośliny i rzucił na plecy na ziemię. Niebieskie oczy spojrzały na niego z zawiścią ale i czymś, czego nie potrafił nazwać. Szybkim ruchem usiadł chłopakowi na biodrach, unieruchamiając jego dolną część. Przełożył nóż do prawej ręki, z której wcześniej wyjął drugie ostrze. Spojrzał obojętnie na krwawiącą ranę i postanowił sobie, że później ją opatrzy. Ból nawet dodaje dreszczyku. Przemoczone ciuchy chłopaka kleiły się do jego wątłego ciała. Chociaż wyczuwał siłę drzemiącą w znajdującej się pod nim osobie to jego ciało zachowało delikatność. Z uwagą przysunął ostrze do bluzy którą miał na siebie narzuconą Tetsuya. Jego nóż był dobrze wyostrzony, przy odpowiednio głębokim cięciu bez problemu przechodził przez materiał. Chłopak wygiął się w łuk gdy ostry czubek naruszył skórę na jego klatce piersiowej. Zamiast przerażenia widział w zamglonych po uderzeniu oczach dziwną rozkosz.
- Co tak słabo? Lubisz się długo bawić ofiarą? - powiedział cicho chłopak, patrząc mu wyzywająco prosto w oczy - Ja wolę najpierw śmiertelną ranę, a dopiero potem zabawę. Przynajmniej mi nie uciekną.
Coś w jego słowach podniecało Chihiro. Nieczystość, możliwość wyobrażenia sobie całej sceny... Opanował chęć, by spróbować sposobu chłopaka. Jeśli go tak szybko zabije, nie będzie mógł usłyszeć błagań. Wszyscy zawsze chcą, by ich wypuścił. On im daje wolność, tak jak tego pragną. Jest z niego taki dobry człowiek. A jednak te oczy... Budziły w nim furię i pragnienie.

Szarowłosy patrzył na niego pożądliwie. Jakaś jego część się z tego cieszyła. Znał to uczucie, nie jeden raz trafiał na zboczeńców, którzy chcieli go podwieźć tylko dlatego, że pasował do ich preferencji. Jakież wielkie było ich zdziwienie, gdy z amoku seksualnego budzili się z nożem w jelitach... Ich zaskoczone spojrzenia były dla Tetsuyi najlepszym narkotykiem, po którym jego umysł się wyłączał i budził się dopiero otoczony zapachem krwi, jej ciepłem i dziwną miękkością. Ale nie miał ochoty na taką zabawę z tym mężczyzną. Zapewne nie nabrałby się na sztuczkę z odwróceniem uwagi... Przegrał w pojedynku siły i teraz był na jego łasce. Chociaż lubi ból, zarówno własny jak i cudzy, nie uśmiecha mu się zginąć z rąk sobie podobnego. Nie, żeby bał się śmierci... Po prostu jeszcze tylu czeka na niego. Dlaczego więc miałby kazać im czekać? Szybko przekalkulował za i przeciw. Płytka rana na klatce piersiowej zaświerzbiła go, gdy niezgrabnie zarzucił ręce na szyję swojego przyszłego oprawcy. Chihiro nie stawiał oporu, widocznie sądząc że Tetsuya nie jest w stanie mu nic zrobić.
- Zrób to powoli... Tak, bym czuł każdą sekundę, dobrze? - obdarzył szarowłosego szerokim uśmiechem.
Słodki ból rozlał się po ramieniu, gdy przejechało po nim ostrze. Krew ściekała na resztki jego bluzy, zabarwiając ją na czarno w półmroku drzew. Jęknął cicho, nie potrafiąc powstrzymać dreszczu, który przemknął po całym jego ciele. Szare oczy zalśniły szaleńczą żądzą. Kto by pomyślał, że to właśnie tak wyglądają, gdy już mają kontrolę nad ofiarą. Dla niego chyba nie ma znaczenia, czy ofiara jest chętna czy nie... Odrzucając jeden sposób zerknął szybko na prawe ramię mężczyzny. Jeśli w nie uderzy, może uda mu się wyprowadzić go z równowagi. Pytanie brzmi, czy uda mu się to wykorzystać. Nim zdążył się skupić na przemyśleniu zagadnienia kolejny dreszcz bólu wstrząsnął nim. Tym razem ostrze przesunęło się po jego policzku, ledwo mijając oko. Zaczął ciężko dyszeć. Reakcja jego ciała była jednoznaczna - mimowolnie pragnął więcej bólu. Ale samo otrzymywanie nie wystarczy. Jego głowa zaczęła się wyraźnie rozjaśniać po poprzednim uderzeniu i nawet rozkoszne fale nie przeszkadzały mu w myśleniu. Uśmiechnął się szeroko. Chihiro warknął cicho, gdy błękitnowłosy z całej siły szarpnął go za włosy i wygiął mu głowę do tyłu. Prawą ręką trzymał szare kosmyki, by lewą z całej siły uderzyć w osłabione ramię mężczyzny. Wykorzystując moment zaskoczenia zderzył się z nim głową, chcąc oszołomić większego osobnika. Udało się na tyle, że zdołał siłą zamienić się pozycjami z Mayuzumim - teraz to Tetsuya był na górze. Krew z rany ściekała po jego policzku. Wiedząc to zgarnął nieco posoki na palce i zlizał ją. Miała znajomy, metaliczny posmak. Nim Chihiro zdążył wykorzystać swoją większą siłę Tetsuya szybko sięgnął po jego nóż, złożył obie dłonie szarowłosego nad jego głową i przybił je ostrzem do ziemi. Wrzask bólu Mayuzumiego wywołał w nim kolejny dreszcz.
- Widzisz? Tak jest o wiele przyjemniej - uśmiechnął się szeroko, widząc w szarych tęczówkach furię zamiast strachu.
Lubi strach. Uwielbia ofiary, które krzyczą i błagają o litość. Ale te, które najpierw trzeba złamać, są jeszcze lepsze. Pewien swojego zwycięstwa przechylił się i sięgnął po własny nóż. Niestety jak się okazało jego waga to było za mało, by utrzymać nieruchomo nogi Chihiro. Gdy Kuroko mocno się wyciągnął, ten wierzgnął tak, że błękitnowłosy wylądował twarzą na ziemi. Wściekły chłopak obrócił się w stronę winowajcy, z nożem w ręku gotów na wprowadzenie swojej zasady w życie, gdy nagły kopniak dosięgnął jego czaszki. Ujrzał wszystkie galaktyki na sekundę przed tym jak jego umysł się wyłączył.

Uwolnienie rąk od noża było najgorszym bólem, jakiego Chihiro w życiu doświadczył. Masowy upływ krwi z ran plus zimny deszcz, który obmywał ich oboje sprawiał, że jego kończyny powoli traciły czucie. Poruszanie palcami było wręcz niemożliwe, ledwo zmuszał ramiona by się podniosły. Na szczęście lewa ręka, ta silniejsza, wylądowała na górze. Gdyby to prawa ręka tam była, nigdy by się nie uwolnił. Siad był kolejnym wyzwaniem na jego drodze, jednak zmusił obolałe mięśnie do wysiłku i podniósł się. Miał przy sobie jakieś środki medyczne na wszelki wypadek, ale ciężko powiedzieć na ile się przydadzą, jeśli nie uda mu się dotrzeć do samochodu. Trzeźwym okiem spojrzał na leżącego obok niego nieprzytomnego chłopaka. Tak jak sądził, krew pięknie się prezentowała na niemal białej skórze, jednak nie potrafił się z tego cieszyć. Zapłacił cenę za ten widok... Musi być bardziej uważny.
- Im dłużej zostanę na deszczu, tym szybciej umrę - powiedział cicho obojętnym tonem.
Tym razem to on by został uwolniony. Ale co z tymi, którzy potrzebują jego pomocy? Znów spojrzał na błękitną czuprynę. Czy on też pomaga innym? Niespodziewana myśl nawiedziła jego umysł. Co, jeśli Tetsuya również jest tylko dobroczyńcą? Powinien go tu zostawiać? Wtedy na pewno zginie.
- Najpierw muszę opatrzyć samego siebie - rzucił krótko.
Wstanie okazało się być o wiele trudniejsze niż zakładał, jednak z pomocą pobliskiego drzewa, na które praktycznie wpadł, udało mu się utrzymać w pozycji pionowej. Z pomocą flory dokuśtykał do samochodu, który wiernie stał tam, gdzie go zostawił. Przeklął cicho że nie wpadł na pomysł zamknięcia drzwi, ale przynajmniej wyłączył silnik i światła. Gdy znalazł się w znajomym miejscu szybko sięgnął tylko po zestaw do opatrunków i przeszedł na tylne siedzenie. Używając kurtki Kuroko jako izolatora, by nie ubrudzić tapicerki krwią zaczął drżącymi rękami zszywać ranę na prawym ramieniu. Na szczęście był oburęczny. Chociaż zajęło mu to zdecydowanie za dużo czasu, w końcu rana była prowizorycznie zaszyta i owinięta bandażem. Dłonie obejrzał tylko i owinął bandażem. Nie jest medykiem, ale z doświadczenia wie, że poszczęściło mu się. Nóż przeszedł przez nie nie uszkadzając nic ważnego. Chociaż kręciło mu się w głowie od utraty krwi, zmusił nogi do kolejnego wysiłku. Ponieważ i tak musiał opłukać wodoszczelne ubranie założył je na siebie tak, by okrywało zabandażowane części ciała. Przynajmniej nie będą aż tak mokre. Jak to dobrze, że nie zaciągnął go daleko... Zbierając resztkę sił jaka została w jego ciele zaczął ciągnąć za sobą nieprzytomnego chłopaka. Nie miał mocy by go podnieść, ale starał się jak mógł omijać widoczne w półmroku kamienie mogące go poważnie uszkodzić. Dowlókł go do samochodu i niewiele myśląc otworzył bagażnik. Jakimś cudem wciągnął tam bezwładne ciało, nie dbając już o to, czy zabrudzi samochód czy nie. Chociaż rozważał obejrzenie ran chłopaka przypomniał sobie, że nie ciął głęboko, więc nie powinno być problemu. Zamknął bagażnik tak, by nie dało się go otworzyć od środka, po czym przemoczony, zmarznięty i wycieńczony rzucił się na tylne siedzenia i zasnął z miejsca.

Obudził go potworny ból głowy. Jakby tysiące, nie, miliony igieł na raz bombardowały jego biedny, obolały mózg. Turbulencje i twarde podłoże bynajmniej nie ułatwiały mu rozpoznania swojego otoczenia. Syknął gdy gwałtowny zakręt rzucił go na ściankę. Ściankę? Zamrugał oczami by ujrzeć dookoła siebie tylko małą, zamkniętą przestrzeń i swój plecak. Jego ciało protestowało przy każdym ruchu, ale zmusił się by usiąść. Wtedy dojrzał kratki, które oddzielały go...
- Czemu jestem w bagażniku? - zapytał na głos, nie potrafiąc sobie przypomnieć ostatnich wydarzeń.
Gdy jego oczy napotkały swoje szare odpowiedniczki, wszystkie klepki wskoczyły na swoje miejsce. Walczył z tym gościem. Dostał z buta. Ale co dalej? Szybko też zdał sobie sprawę z tego, że był ranny. Panicznie spojrzał na swoje kończyny jednak wszystko wyglądało na zgrabnie i profesjonalnie opatrzone. Co więcej, bandaże były świeże. Dopiero wtedy Tetsuya zauważył czerwoną czuprynę za kierownicą.
- Śpiąca królewna już wstała... A szkoda, liczyłem, że wykitujesz i będę mógł cię pociąć - zaśmiał się radośnie rudzielec.
- Co się stało? - Kuroko spojrzał na Chihiro zagubionym wzrokiem.
- Skracając długą historię obaj ledwo przeżyliśmy. Na szczęście nieprzytomny ja mam zwyczaj dzwonić do Akashiego, który w zamian za regularne dostawy trupów poskłada każdego... A w bagażniku jesteś żebyśmy nie obudzili się z nożem w brzuchu.
- Tyle razem przeszliśmy a ty mi wciąż nie ufasz? - mruknął zalotnie Kuroko, czując jednak gorzki smak porażki na języku.
Ten gnojek go uratował. Chociaż posiadanie kogoś takiego jak czerwonowłosy szaleniec na liście kontaktów to bez wątpienia przydatna sprawa, to jednak nie miał ochoty zawdzięczać życia zwykłemu dręczycielowi, który nawet zabić porządnie nie potrafi.
- Żałosne... - westchnął cicho.
- Skoro tak uważasz - odpowiedział szarowłosy.
- Macie zamiar mnie wypuścić?
- Tak, ale w bezpiecznym miejscu, gdzie nie przyjdzie ci do głowy rzucenie się na nas z nożem.
- A co, jeśli potem was znajdę?
Chihiro spojrzał mu prosto w oczy i uśmiechnął się szelmowsko.
- Wtedy złamię twoją wolę i uczynię cię swoją własnością. A jeśli zginiesz po drodze, Akashi będzie się bawił twoimi zwłokami aż się mu nie znudzisz.
- Brzmi interesująco - w sercu Tetsuyi zaiskrzyła ekscytacja.
Polowanie. Łowca i ofiara. Nie wiadomo kto jest kim.
- Możesz też ze mną zostać. Z tego co zrozumiałem z twoich rzeczy jesteś dziennikarzem podróżniczym... A w Kyoto masz bez miara rzeczy wartych opisania.
- Kyoto to oklepany temat - uśmiechnął się Tetsuya - Ale zostać z tobą oznacza że będziemy mieszkać razem?
- Tak.
- O proszę, czyli jednak mi ufasz.
- A ty mi?
Tetsuya nie odpowiedział tylko uśmiechnął się szeroko. Nieważne jaką drogę wybierze, życie zapowiada się interesująco. Gdzieś na skraju umysłu zamajaczyła mu informacja o stałej posadzie w roli dziennikarza w Kyoto, o której mówił jego szef przez telefon.
- Mam nadzieję, że masz dobre osełki do noży.
Chihiro również nie odpowiedział tylko odwrócił się do przodu. Wschodzące czerwone słońce zapowiadało ich przepełnioną światłem i krwią przyszłość.
***
Well... Raz patrzę na ten tekst i mam takie "Ale tu przecież nic nie ma" a raz "O kurna, chyba przegięłam..." no ale ja lubię tego rodzaju rzeczy. Nadal planuję napisać im bdsm xD Moim głównym problemem jest to, że chyba przesadzam z ooc-owaniem ich (dla niewtajemniczonych, robieniem postaciom charakterów jakich nie mają) ale wyrzuty sumienia idą w daaal... Proszę, niech ktoś mnie kopnie do pisania różanych tortur w piwnicy. EDIT: Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że opisałam Kuroko jako nastolatka, chociaż obaj są dorośli. Otóż sprostowanie, Chihiro myślał że on jest nastolatkiem, ale z dokumentów w torbie dowiedział się prawdy xD Nie chce mi się przepisywać teraz całości... Shit, jak mogłam jebnąć coś takiego... Przepraszam was ;-;

sobota, 5 marca 2016

Książka i randka

Korzystając z wolnego czasu Mayuzumi siedział w fotelu i czytał książkę. Sobota to idealny czas na nadrobienie zaległości czytelniczych, co jednocześnie stanowi nagrodę za rzetelne wypełnianie swoich obowiązków jako dorosłej osoby. W dodatku pożyczył tom od swojego sąsiada, który wyjątkowo polecał mu dzieła tej autorki, więc tym bardziej cieszył się z możliwości zajęcia się lekturą. Gdy przeczytał opis z tyłu mimowolnie na jego twarzy pojawił się łagodniejszy wyraz. To zdecydowanie ten typ książek, jaki lubi Kuroko - poważne, psychologiczne, z motywami historycznymi. Choć nie uważał tego za odpowiednią literaturę na odpoczynek po tygodniu pracy, sam preferował raczej odstresowujące, proste fabularnie tytuły, to jednak błysk w błękitnych oczach szybko przekonał go do sięgnięcia po oferowaną mu książkę. Mimowolnie zaczął myśleć o bladym chłopaku. Chociaż mieszkają obok siebie już ponad trzy lata, rozmawiają ze sobą od około półtora roku. Zaczęło się w sumie od tego, że biedak zapomniał kluczy na spacer z psem, a Mayuzumi akurat wracał ze sklepu, więc wpuścił go do klatki. Następnego dnia Kuroko przyniósł mu książkę w prezencie za pomoc. Gdy się znów spotkali, zapytał o wrażenia z lektury. I tak to poszło - wymieniali się spostrzeżeniami, czasem dłużej rozmawiali na klatce, raz nawet poszli razem na film, ekranizację jednej z książek jakie czytali. Jednak pół roku temu Mayuzumi dostrzegł pewną zmianę w samym sobie - wyczekiwał momentów przypadkowych spotkań na klatce schodowej, a uśmiech Tetsuyi budził w nim dziwne, nieznajome uczucie. W nocy leżał na łóżku i rozmyślał o tym, jak cudnie błyszczą te błękitne oczy, gdy chłopak mówi o swoim psie.
- W sumie to chyba nie powinienem go nazywać chłopakiem... Może jest ode mnie młodszy, ale dwadzieścia trzy lata to już nie takie dziecko - mruknął sam do siebie i pogładził kciukiem okładkę książki.
Otworzył na pierwszej stronie gdy przerwał mu dzwonek do drzwi. Zapłonęła w nim irytacja, ale odłożył tom na stół i podniósł się z fotela. Niechętnie poczłapał do drzwi, by ujrzeć obiekt swoich westchnień.
- Wybacz proszę, że cię nachodzę w dzień wolny, ale zepsuł mi się prysznic, a mam dzisiaj randkę. Czy mógłbym skorzystać z twojego?
Do powoli działającego mózgu Mayuzumiego dotarły tylko trzy słowa. "Mam dzisiaj randkę". Dał sobie mentalnego liścia żeby jakoś się pozbierać i nie gapić na błękitnowłosego z rozdziawioną buzią.
- T-Tak, oczywiście - mruknął i wpuścił drugiego do środka.
Kuroko trzymał w rękach własne mydło i szampon oraz ręcznik.
- Dziękuję ci bardzo - uśmiechnął się ciepło do Chihiro, któremu serce mocniej zabiło - Zostawię to tutaj i pójdę jeszcze po ciuchy na zmianę.
Odłożył na stolik przyniesione przedmioty i wyszedł, zostawiając za sobą drzwi otwarte. Szarowłosy był zbyt otumaniony by jakkolwiek zareagować. Idzie na randkę. Randkę. Randka - spotkanie dwóch osób mające na celu nawiązanie lub rozwinięcie znajomości, inicjowane z zamiarem stworzenia lub umocnienia relacji emocjonalnych, seksualnych lub małżeńskich pomiędzy uczestniczącymi w randce osobami. W szerszym znaczeniu randką będzie także każde spotkanie osób, które łączą tego rodzaju relacje. Jego umysł przełączył się w tryb definicji, nie potrafiąc ogarnąć rzeczywistości. Innymi słowy, gość w którym podkochuje się od pół roku idzie dzisiaj na randkę, zapewne z jakąś ładną i miłą dziewczyną. Jest w idealnym wieku na małżeństwo. Czy Chihiro zostanie drużbą? Był tak zajęty panikowaniem że nawet nie zauważył, gdy Tetsuya wrócił i zaczął coś do niego mówić.
- ...się podoba?
- Co? - Mayuzumi zamrugał gwałtownie, dopiero odnotowując zmianę w otoczeniu.
- Mówiłem, że widzę że czytasz książkę, jak ci się podoba?
Zerknął na nierozpoczęty jeszcze tom leżący na stole.
- Szczerze mówiąc, jeszcze jej nie zacząłem. Właśnie się za to brałem, gdy zadzwoniłeś do drzwi.
- Oh. Wybacz.
- Nic się nie stało, to ja przepraszam. Postaram się jak najszybciej ją oddać.
Kuroko kiwnął głową i odłożył przyniesione przez siebie ciuchy na oparcie kanapy. Wziął na ręce środki do mycia i rozejrzał się po pokoju.
- Gdzie jest łazienka? - zapytał, robiąc śmieszną minę, którą Mayuzumi rozpoznawał jako lekkie zawstydzenie.
- Już ci pokazuję - szarowłosy zaczął iść w kierunku słusznego pomieszczenia.
W ciszy poprowadził niebieskowłosego do łazienki, pokazał mu jak odkręcić ciepłą wodę i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Za tymi drzwiami kąpie się Tetsuya. Nago. Za co, bogowie? Zwalczył gwałtowną ochotę by podejrzeć nagiego chłopaka i chwiejnym krokiem ruszył z powrotem do salonu. Gdy tak patrzył tępo w eter, a jego mózg odmawiał dalszego przetwarzania faktów jego uwagę nagle przykuły ubrania zostawione na kanapie. Skoro to ciuchy na zmianę, to znaczy, że ma zamiar się tu przebierać. Ale nie wziął ich do łazienki. Zapomniał? A może zrobił to celowo...? Krew boleśnie uderzyła mu tam, gdzie nie powinna. Usiadł w fotelu, usiłując uspokoić fizyczne reakcje.
- Oddychaj, Chihiro, oddychaj... On się szykuje na randkę - wyszeptał cicho, zasłaniając sobie oczy ramieniem.
Ten fakt ubódł go prosto w serce. Gdy te słowa wreszcie dotarły do jego mózgu poczuł ból. Niby wiedział, że jego szanse u Kuroko są takie same jak u Nihity Mai, autorki jego ulubionej light noveli, ale i tak bolało. Przełknął gwałtownie ślinę, słysząc dźwięk otwieranych drzwi od łazienki. Zdjął ramię z oczu i szybko tego pożałował - Tetsuya przyszedł owinięty tylko w ręcznik. Z włosów ciekła mu woda, a sam chłopak posłał Chihiro przepraszające spojrzenie.
- Wybacz, zostawiłem je tu odruchowo i nie pomyślałem, że nie jestem u siebie - powiedział skruszonym tonem.
- N-Nic się nie stało - modlił się tylko, żeby nie było po nim za bardzo widać reakcji na widok, jaki roztaczał się przed jego oczami.
Blada skóra, smukłe ciało... Chociaż miał ewidentnie męskie kształty i był nieźle zbudowany, Mayuzumi nie potrafił oderwać od niego oczu. Kuroko stał w miejscu, zmieszany pod niemal pożerającym go wzrokiem.
- Coś... nie tak? - zapytał w końcu, patrząc z niezrozumieniem na szarowłosego.
To ocuciło go na tyle, że oderwał wzrok od szyi chłopaka.
- Wybacz, ja... Przepraszam. Możesz się tu przebierać, nie będę podglądał.
Po tych słowach obrócił się bokiem do błękitnowłosego, co wywołało u niego cichy chichot.
- Ale niezręcznie... Ale dziękuję. Muszę jak najszybciej zadzwonić po kogoś do naprawy.
- Zawsze lepiej korzystać z własnego - mruknął Mayuzumi - Z kim... znaczy, a więc masz kogoś?
Kuroko zamilkł na chwilę, ale że nie mógł na niego spojrzeć, nie wiedział co ta cisza oznacza.
- To... pierwsza randka - powiedział w końcu, a w jego głosie brzmiała jakaś dziwna nuta - Po prostu...
Po tych słowach znów zapadło milczenie, ale Chihiro się niecierpliwił.
- Po prostu? - pogonił chłopaka.
- Nie wiem, na ile chcę o tym mówić - cierpko stwierdził chłopak.
- Oh - rzucił tylko Chihiro i zapadło niezręczne milczenie.
Nie wiedząc co robić gorączkowo szukał jakiegoś tematu do rozmowy, jednak miał w głowie kompletną pustkę. Jedyne, o czym myślał to dalsze pytania związane z tym tematem, ale czuł że Kuroko nie ma ochoty rozmawiać o tym. Dlaczego tak zareagował? Czy Tetsuya wpakował się w coś niebezpiecznego? Jednocześnie walczył z pokusą, by złamać dane słowo i jednak dłużej nacieszyć oczy smacznym widokiem. Po dłuższej chwili milczenia jednak stwierdził tylko, że wypadałoby przeprosić za nietakt.
- Wybacz... Nie powinienem drążyć tematu. To twoje życie, a ja jestem tylko twoim sąsiadem. Wybacz proszę moją impertynencję.
- N... Ehh - westchnął tylko błękitnowłosy - Skończyłem już. Możesz się odwrócić. Przepraszam, wszystko komplikuję... A z tą randką, chyba mogę ci powiedzieć... Nie sądzę byś miał to rozpowiadać.
Chihiro wyprostował się i postarał nie wyglądać na zbyt żądnego odpowiedzi. Kuroko ponownie westchnął i złożył mokry ręcznik w kostkę.
- Mój znajomy poprosił mnie o szansę - zaczął wyjaśniać z dziwnym uśmiechem - Więc zgodziłem się iść z nim na randkę.
Chihiro przez chwilę patrzył uważnie na Tetsuyę, po czym zaczął przetwarzać otrzymane dane. Gdy dotarło to do niego, jego serce błyskawicznie zaczęło galopować i poczuł, jak pocą mu się dłonie.
- A więc... idziesz na randkę z mężczyzną? - zapytał ostrożnie, nie wiedząc, jak daleko się posunąć. Starał się kontrolować drżenie głosu.
- Tak jakby - rzucił cierpko.
- ...Ale idziesz, bo grasz dla tej drużyny, czy dlatego, że to twój znajomy cię poprosił?
Kuroko spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem.
- Nie bardzo potrafiłem mu odmówić... Znamy się właściwie od zawsze, i... Jedna randka jeszcze nikogo nie zabiła...
Spora część jego umysłu skakała z radości, że on nic nie czuje do tej osoby, i nie jest to śliczna lala która szybko go zaobrączkuje, ale było w nim też miejsce na zmartwienie. Kuroko wyglądał jakby się męczył. Ja nigdy bym go nie zmusił do randki, nieważne jak zdesperowany bym był.
- To mi nie wygląda na zdrową relację - stwierdził Mayuzumi - Ale to twoja sprawa. Gdyby nie dał ci spokoju po tej jednej randce to możesz do mnie przyjść, coś na niego wymyślimy.
Kuroko zamrugał kilkakrotnie, jednak uśmiechnął się słabo.
- Będzie dobrze. Po prostu zaskoczył mnie tym wyznaniem... Nie wiem, czy jestem w stanie odpowiedzieć na jego uczucia, ale mogę spróbować.
- Nie forsuj się za bardzo, jasne? Związek powinien być oparty na uczuciu i świadomej decyzji, a nie litości i wymuszonej zgodzie.
- A ty od kiedy jesteś specem od miłości, co?
- Czytam dużo light novelek, znam się na miłości od zawsze.
- Haha.
Znów zapadła cisza, ale już nie tak niezręczna jak wcześniej. Kuroko zerknął na zegarek wiszący nad telewizorem.
- Czas na mnie, muszę jeszcze kilka rzeczy wziąć i lecę.
- Wpadnij potem, opowiesz mi jak było.
Zaskoczenie błysnęło w oczach błękitnowłosego, ale uśmiechnął się do Mayuzumiego.
- Jasne.
I spokojnie wyszedł do przedpokoju. Czy ja właśnie poprosiłem o relację z jego randki z innym mężczyzną? Chihiro z całej siły uderzył głową w stolik.
- Ale ze mnie kretyn - wymamrotał do leżącej obok niego książki - Ale przynajmniej wiem, że nie brzydzi się gejami, co nie? Zapunktowałem?
Czas zająć się fizyczną reakcją, która pilnie domagała się od niego uwagi. Nie do końca ogarniał, co się wydarzyło, ale przynajmniej się nie zdradził ze swoim zauroczeniem. No i spędzą razem wieczór. Żyć, nie umierać. A teraz do łazienki.
***
Kolejny krótki shot na odstresowanie... Miałam dzisiaj jakiś wybitnie twórczy dzień. Karykatura rysunku Aoby i kolejne MayuKuro do kolekcji... Mam wrażenie, że wyszłam z wprawy pisarskiej albo co, bo wybitnie nie umiem sklecać zdań w całość. I tak oto powstaje to coś... Ale w sumie jestem zadowolona z faktu, że przynajmniej jednej obietnicy dotrzymuję. Shippuję MayuKuro chyba zbyt hardo, bo poza AoAka i AoKuro ignoruję wszystkie inne shipy xD Jakby kogoś to interesowało, w grafiku na drugim blogu wpisałam doujin NoiAo, fandom Dramatical Murder! Ponieważ moje masochistyczne skłonności krzyczą żebym edytowała, to edytuję, a w planach mam już kolejne 2 doujiny, tym razem z Togainu no Chi. Za dużo pierdolenia się z zasadami grupy skanlacyjnej, chociaż zachęcam do przeczytania ich, kreski inumog, świetne są ;D

wtorek, 1 marca 2016

Ciepły wieczór

Chihiro nigdy specjalnie nie przeszkadzały niskie temperatury. Jest jedną z osób, które mają stałą temperaturę ciała, odporną na zarówno niskie, jak i wysokie temperatury. Z tych dwóch zdecydowanie preferuje mrozy, gdyż w czasie upałów, zwłaszcza w mieście takim jak Kyoto nie da się wytrzymać. Czego byś nie robił, zawsze będzie ci piekielnie gorąco i nic na to nie poradzisz. Urokiem zimy zaś jest to, że gdy jest ci zimno, możesz się ubrać, możesz pobiegać, poruszać się... i jest ci cieplej. Nie jest się tak bezradnym jak przy gorącu, które wysysa z człowieka siły. Chihiro i tak przywykł już do upalnych lat w regionie swojego miasta. Takie a nie inne położenie gwarantuje wysoką wilgotność, czyli zaduch nie do zniesienia, ale po iluś tam latach idzie się przyzwyczaić. Zimy są za to raczej łagodne, naturalnie z tego samego powodu co upalne lata. Mimo to Tetsuya, wychowany w stolicy i nieprzywykły do temperatur takich jak w Kyoto spędzając święta u swojego chłopaka dosłownie zamarzał mu w oczach. A wydawać by się mogło, że skoro jest taki chłodny to jest zimowym dzieckiem... Bzdura. Tetsuya to straszny zmarzluch, który przez cały dzień, odkąd tylko przyjechał nie ruszył się spod kołdry.
- Chihirooo... Oddaj moje fajki... - marudził głos dobiegający spod pierzyny.
- Nie będziesz mi palił w pokoju, a już na pewno nie w mojej pościeli - odparł spokojnie szarowłosy, obserwując ruszającą się górkę na swoim łóżku.
Tetsuya zostawił sobie otwór na tlen, ale poza tym w całości przykrył się kołderką i ani myślał wyściubiać nosa. Chihiro cudem namówił go, by usiadł przy stole, odsłonił sobie głowę i zjadł obiad. Okey, jest nieco zimniej niż zazwyczaj... No dobra, dużo zimniej niż przeciętnej zimy w Kyoto, ale to nie powód by tak dramatyzować.
- Te-tsu-ya... Masz zamiar całe święta spędzić pod moją kołdrą?
- Tak - odpowiedziała kołdra.
- A jeśli przyniosę ci coś ciepłego do picia?
- To... wypiję. Tylko waniliowe.
- Nie mam.
- Nie kłam.
Szarowłosy zaśmiał się w duchu, po czym podszedł do górki, wymacał coś co określił jako potencjalną głowę i delikatnie ją pocałował.
- Zaraz ci przyniosę.
Usłyszał jakże wymowną ciszę świadczącą o tym, że dobrze wycelował, po czym w dobrym nastroju zrobił im obojgu kakao. Dla siebie wybrał zwykłe, o smaku mlecznej czekolady, Tetsuya jednak preferuje waniliowe oraz chilli, dlatego się w nie zaopatrzył. Gdy przyszedł błękitnowłosy siedział przy kotatsu, cały owinięty w pierzynę. Na widok Chihiro z kubkami w jego oczach zapaliły się zadziorne iskierki. Mayuzumi usiadł obok niego, a chłopak natychmiast położył mu głowę na ramieniu.
- Jak ty żyjesz w tym Tokyo, co? - zapytał cicho szarowłosy, gładząc błękitne kosmyki.
- Zimę przesypiam w ciepłym kokoniku, z kakao i książką w ręku - wymruczał Tetsuya.
- Czyli każdej wiosny będę miał do czynienia z przepoczwarzonym Tetsuyą?
- Na to wygląda - błękitnowłosy wtulił głowę w większego chłopaka.
Siedzieli tak przez jakiś czas, w milczeniu pijąc ciepły napój i rozkoszując się własnym towarzystwem. Kotatsu przyjemnie ich grzało, dookoła panowała cisza idealna do spania... W pewnym momencie Mayuzumi przyłapał się na tym, że głowa zaczęła mu niebezpiecznie opadać w dół. Oddech w okolicy jego ramienia był spokojny, sugerował, że błękitnooki już dawno zasnął. Kubek w bladych palcach niebezpiecznie przechylał się nad dywanem. Chihiro w porę go uratował i postawił na stole. Westchnął i ujął chłopaka i podniósł go. Położył go delikatnie na łóżku i sam ułożył się obok niego. Po chwili obaj spali.

Jak przyjemnie, jak ciepło… Aż chciałoby się zagrzebać głębiej w pościeli i tylko spać i spać. W dodatku cóż za wygodne oparcie… Podświadomość podpowiedziała mu, że leży sobie w ciepłych objęciach swojego chłopaka. Zaryzykował otwarcie oczu, by potwierdzić swoją teorię. Faktycznie, leżał pomiędzy nogami Chihiro, oparty o jego klatę i owinięty jak naleśnik w kołderkę. Poprawił pozycję i zerknął do góry, by ujrzeć zwyczajową kamienną twarz Mayuzumiego.
- Już nie śpisz - stwierdził cicho szarowłosy - Chcesz wstać?
- Nie bardzo - wymruczał Tetsuya, ocierając się głową o szyję większego chłopaka.
- Zachowujesz się jak kot - nie brzmiał, jakby mu to przeszkadzało.
Przewrócił stronę w książce. Niebieskowłosy zerknął z ciekawości, po czym cicho zaśmiał się widząc znajome obrazki.
- Od kiedy czytasz takie rzeczy? - zapytał, sięgając po jedną z dłoni Mayuzumiego i splatając z nim palce.
- Zaciekawił mnie opis z tyłu.
- Ah tak.
Nawet jeśli Chihiro kłamał, nie miało to większego znaczenia. Czytał mangę od jednej z ulubionych autorek Kuroko i to go cieszyło.
- Co o niej sądzisz, jak na razie?
- Przewidywalny koncept, choć przyjemny motyw. Uważam za to, że siedem dni to trochę krótki okres czasu, by się w sobie zakochać.
- Hm? Ja się w tobie zakochałem od pierwszego wejrzenia.
- Liczysz, że oddam ci papierosy?
- Jesteś okropny - cmoknął go w policzek.
Tetsuya wyswobodził drugą rękę z kokona kołderki, po czym podniósł się do góry. Choć Mayuzumi nie odrywał wzroku od komiksu, który przesunął nad ramię niebieskowłosego, ten ujął jego twarz w dłonie i gładził kciukami policzki. Po chwili takiej zabawy przysunął się i pocałował go. Szarowłosy spojrzał na niego po czym dość entuzjastycznie odwzajemnił pocałunek. Jedną ręką trzymał komiks, by drugą przyciągać do siebie mniejsze ciało. Tetsuya z twarzy przesunął dłonie na szyję, potem jedną zsunął niżej, na plecy. Z pleców na uda... Pocałunki robiły się coraz namiętniejsze, aż w końcu oderwali się od siebie.
- ...Szlag, nie masz ich przy sobie - mruknął zawiedziony Kuroko i wrócił do opierania się o Mayuzumiego.
- Domyśliłem się, że spróbujesz - szarowłosy wrócił do czytania.
Chihiro pocałował Tetsuyę w czubek głowy. Choć niebieskowłosy nadal był niezadowolony, to zamruczał cicho i ponownie otarł się głową o szyję swojego towarzysza.
- Miło tak spędzać święta razem.
- Owszem. W Nowy Rok pójdziemy do świątyni.
- Zażyczę sobie, żebyś przestał zabierać mi fajki.
- A ja, żebyś wreszcie rzucił to paskudztwo, bo szkodzi twojemu zdrowiu.
Tetsuya znów się podniósł i zarzucił ręce na szyję Mayuzumiego. W jego oczach błysnęła szelmowska iskra.
- Po prostu to lubię.
- Co konkretnie? Wysyłasz mi różne sygnały, nie wiem który wybrać.
- A może oba? - Tetsuya przysunął się i przesunął językiem po wardze swojego chłopaka.
Mayuzumiemu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Włożył zakładkę w komiks, tomik wylądował na stoliku a Kuroko uniósł się w powietrze, gdy szarowłosy wziął go na ręce i zaniósł do sypialni.
A po wszystkim obaj zapalili.
***
NIE MA OPCJI, ŻEBYM ODPUŚCIŁA TĄ DATĘ. Nie, kiedy mój mąż, moje słoneczko ma urodziny ;-; Wszystkiego naj, Mayuyu, żyjcie sobie w swoim shadowlandzie i ja wam napiszę to bdsm, obiecuję. Tylko znajdę ten poradnik. 
Pisałam to dosłownie na kolanie, pomysł który miał być hot smexami przerobił się we fluffa i stwierdziłam "chrzanić to". Życie jest bolesne. Zwłaszcza gdy widzisz zdjęcia, które ludzie zrobili swoim breloczkom z Mayuzumim, na które cię nie stać. Ameryko zgiń. A teraz idę się uczyć na historię. Tak, dokładnie. *odpala ciąg dalszy anime*