sobota, 19 marca 2016

Autostopowicz

Wiecie co? To chyba jednak zwykły fluff i tyle xD Z krwią, nożami i wrzucaniem do bagażnika, ale fluff. Tak. Zaufam czytelnikom xD
***
Jadąc autostradą Mayuzumi rozglądał się w poszukiwaniu skrętu na jego ulubioną trasę. Chociaż nie prowadzi ona do żadnego konkretnego miejsca, można tam znaleźć całe mnóstwo autostopowiczów, wiejskich dzieciaków które w przypływie buntu i zachwytu światem postanawiają uciec z rodzinnej wioski i spróbować swoich sił w wielkim mieście. Naturalnie stoją one przy drodze i czekają, aż jakiś uczynny kierowca zatrzyma swój samochód i umożliwi im ową przemianę, podwożąc je do ich destynacji. Będąc uczynnym człowiekiem którym jest Mayuzumi specjalnie jeździ tą trasą, by dawać biednym młodym istotom nadzieję na odmianę losu. Nie dba o to, kto potrzebuje jego pomocy - zarówno chłopcy jak i dziewczęta zasługują na nią w równym stopniu. Uwalniając ich od niewoli w miejscu, z którego do tej pory nie mogli uciec, spełnia obywatelski obowiązek. Jego obojętne oczy przesunęły się na znajomy znak zwiastujący pobliski skręt w trasę i rozbłysły lekkim światłem ekscytacji. Praca uniemożliwiała mu ostatnio jego wycieczki, jednak nareszcie nadgonił zaległości pozostawione przez chorego współpracownika i znów mógł się cieszyć swoją pracą charytatywną. Podkręcił nieco głośność muzyki i zgrabnie skręcił w prawo, kierując samochód na słuszną trasę. Sprawdził, czy noże w pobliżu jego fotela nadal są niewidoczne i z lekkim uśmiechem zaczął nucić w rytm lecącej w radiu piosenki.

Coś ostatnio nie miał szczęścia. Przygody wyrzuciły go w miejscu, gdzie praktycznie nie jeżdżą samochody, przez co w żaden sposób nie mógł złapać stopa. Kwitł przy drodze już od kilku dni, i chociaż przemieszczał się w kierunku miasta nie minął go nawet jeden pojazd. Nie przeszkadzałoby mu to, gdyby nie fakt że kurtka przeciwdeszczowa nie okrywała jego plecaka, w którym leżał całkowicie przemoknięty od deszczu koc i śpiwór. Nie nadają się do spania w nich... Paskudna pogoda, mogłoby chociaż przestać padać. Zrezygnowany powłóczył nogami. Jako autostopowicz przywykł do spania na dworze, tym bardziej iż wiele podróżuje w roli dziennikarza-biwakowicza, więc ani długie chodzenie ani brak snu nie przeszkadzał mu za bardzo. Przystanął na chwilę, słysząc burczenie w brzuchu. Czuł głód. Nie napotkał żadnego sklepu od wielu dni, a jego zapasy kończyły się w zastraszającym tempie. Niby dawkował sobie posiłki, ale bez zakupów spędzi kilka bolesnych dni o pustym żołądku, zwłaszcza jeśli miasto faktycznie jest tak daleko jak pisało na ostatnim znaku. Potrząsnął głową by strzepnąć choć trochę deszczu z kaptura kurtki, westchnął i ponowił wędrówkę. Jak tak dalej pójdzie to zamiast czerpać przyjemność z zabawy z osobą, która zechce go podwieźć autentycznie poczeka, aż dojadą do miasta, tam wysiądzie, podziękuje i spróbuje szczęścia z kimś innym. Wszystko w nim zaprotestowało na samą myśl o takim rozwiązaniu, jednak reakcja brzucha była jednoznaczna - najpierw jeść, potem przyjemności. Poczuł, jak swędzi go ramię przy którym trzymał swój ulubiony nóż. Dreszcz przebiegł jego ciało. Nie tylko żołądek jest głodny. Wziął głęboki oddech by się uspokoić. Nagle jego wyczulone w ciszy zmysły wychwyciły dźwięk silnika. Czyżby szczęście się do niego uśmiechnęło? Zamrugał gwałtownie, gdy oślepiły go światła nadjeżdżającego pojazdu. Szybko opamiętał się by wyciągnąć rękę na znak, że szuka podwózki. Jego serce zatrzepotało mocniej, gdy samochód wyraźnie zwolnił i zatrzymał się tuż obok niego. Kierowca opuścił szybę i spojrzał na niego szarymi, obojętnymi oczami.
- Witaj. Dokąd jedziesz? - jego cichy głos był ledwo słyszalny w deszczu.
- Gdziekolwiek - odparł Tetsuya, uśmiechając się wyuczonym uśmiechem - Do najbliższego miasta, knajpy, czegokolwiek gdzie można zjeść.
Szare oczy błysnęły i mężczyzna skinął głową. Tetsuya z radością zdjął plecak z pleców i podszedł do bagażnika. Mężczyzna szybko podszedł do niego i otworzył obiekt, odłożyli plecak w bezpieczne miejsce i zaraz błękitnowłosy siedział na fotelu obok kierowcy. Jego mokra kurtka przeciwdeszczowa wylądowała na tylnym siedzeniu, a on sam obrócił na siebie wszystkie dysze wydmuchujące ciepłe powietrze.
- Jestem Kuroko Tetsuya - powiedział po chwili.
- Mayuzumi Chihiro.
- Dokąd jedziesz?
- Mam wrażenie, że skręciłem w złą trasę. Będę zawracał, więc podwiozę cię do zajazdu kilka kilometrów stąd. Chyba że wolisz do samego miasta?
- Nie, zajazd będzie w porządku.
Tetsuya ledwo powstrzymywał uśmiech na twarzy. Zajazd. Idealnie. Poczuł dreszcz ekscytacji. Przez jakiś czas obaj milczeli, a jedynymi dźwiękami był deszcz, wycieraczki i cicho grające radio. Chociaż muzyka irytowała go, nie prosił o wyłączenie jej. Było w tej nie-ciszy jakieś napięcie, sprawiające że nie chciał jej zakłócać. Co chwila zerkał na szarowłosego, oceniając go wprawnym okiem. Wygląda na wysportowanego i jest wyższy od niego. Chociaż ciężko odczytać tą kamienną twarz, Tetsuya podejrzewał że jeśli uda mu się go zaskoczyć to jeden szybki cios wystarczy by go powalić. Mimowolnie poruszył palcami na samą myśl o tym, jak cudownie będzie zatopić nóż w tej zadbanej, miękkiej skórze. W końcu udało się i kierowca znalazł miejsce, gdzie mógł swobodnie wykręcić i zawrócić. Błękitnowłosy siedział jak na szpilkach, a jednocześnie zachowywał zewnętrzny spokój. Wkrótce ich oczom ukazały się światła zajazdu.

Widząc znajomy zajazd Chihiro niemal odetchnął z ulgą. Siedzący obok niego chłopak był tak milczący, że co chwila zerkał, czy on na pewno tam jest. Za każdym razem gdy jego oczy odnajdywały tą bladą, niemal białą skórę jedyne co widział to obraz tej bieli okraszonej cudowną czerwienią wolności. Napięcie pełzało po jego skórze sprawiając, że tylko konieczność trzymania kierownicy powstrzymywała go od rzucenia się na bezbronnego, delikatnego chłopaka. Dlatego światła zajazdu, będące rychłą obietnicą zaspokojenia głodu były dla niego jak fatamorgana na pustyni. Dodał gazu i już wkrótce zgrabnie zjechał na parking przybytku. Z wyuczoną obojętnością spojrzał na swojego towarzysza, który jak się okazało również patrzył na niego.
- Jesteśmy na miejscu.
- Nie jedziesz dalej?
- Pomyślałem, że dziś tu odpocznę, a jutro pojadę dalej. Nigdzie mi się nie spieszy.
W błękitnych oczach mignęło coś dziwnego, jednak znikło równie szybko jak się pojawiło. Chihiro w pełni świadomie zatrzymał samochód na skraju parkingu, tam, gdzie nie widać jego samochodu z samego budynku. Powoli i z rozmysłem rozpiął pasy i lewą ręką sięgnął po swój ulubiony nóż. Kątem oka zerknął na nieruchomego nastolatka, po czym płynnie wysunął ostrze i ułożył je wygodnie w dłoni. Kiedy obrócił się w jego stronę, gotów na krzyk i przerażenie... ujrzał błękitnowłosego z nożem w ręku. Szybko odsunął się i uniknął precyzyjnego ciosu. Nim zaskoczony chłopak cofnął rękę Chihiro chwycił go za przedramię i przyciągnął do siebie, prawą ręką kneblując mu usta a lewą przykładając nóż do gardła.
- Kto by pomyślał... Nie wyrywaj się.
Długo trenował, by nauczyć się otwierać drzwi samochodowe za pomocą nogi, ale opłaciło się. Bez problemu wydostał się z pojazdu i wlekąc za sobą buntującego się chłopaka zaciągnął go w pobliskie drzewa. Zimno deszczu przyjemnie chłodziło jego rozpaloną skórę, gdy wyobrażał sobie kalejdoskopy krwi które ułożą się na bladej skórze jego ofiary. Gdy jednak byli już ukryci poczuł przeszywający ból w prawej ręce. Cudem powstrzymał wrzask bólu, gdy ujrzał nóż chłopaka wbity w jego przedramię. Słabość kończyny sprawiła, że wkrótce z ust Tetsuyi zniknął knebel i chłopak zaczął się mocniej wyrywać. By go powstrzymać mocniej przycisnął własne ostrze do jego gardła.
- Powiedziałem nie wyrywaj się...
Zamiast dalej próbować go przekonać przycisnął chłopaka do drzewa, chwycił go za włosy i z całej siły uderzył jego głową w pień. Kuroko błyskawicznie przestał się szarpać, choć nie stracił przytomności. Korzystając z braku oporu odsunął go od rośliny i rzucił na plecy na ziemię. Niebieskie oczy spojrzały na niego z zawiścią ale i czymś, czego nie potrafił nazwać. Szybkim ruchem usiadł chłopakowi na biodrach, unieruchamiając jego dolną część. Przełożył nóż do prawej ręki, z której wcześniej wyjął drugie ostrze. Spojrzał obojętnie na krwawiącą ranę i postanowił sobie, że później ją opatrzy. Ból nawet dodaje dreszczyku. Przemoczone ciuchy chłopaka kleiły się do jego wątłego ciała. Chociaż wyczuwał siłę drzemiącą w znajdującej się pod nim osobie to jego ciało zachowało delikatność. Z uwagą przysunął ostrze do bluzy którą miał na siebie narzuconą Tetsuya. Jego nóż był dobrze wyostrzony, przy odpowiednio głębokim cięciu bez problemu przechodził przez materiał. Chłopak wygiął się w łuk gdy ostry czubek naruszył skórę na jego klatce piersiowej. Zamiast przerażenia widział w zamglonych po uderzeniu oczach dziwną rozkosz.
- Co tak słabo? Lubisz się długo bawić ofiarą? - powiedział cicho chłopak, patrząc mu wyzywająco prosto w oczy - Ja wolę najpierw śmiertelną ranę, a dopiero potem zabawę. Przynajmniej mi nie uciekną.
Coś w jego słowach podniecało Chihiro. Nieczystość, możliwość wyobrażenia sobie całej sceny... Opanował chęć, by spróbować sposobu chłopaka. Jeśli go tak szybko zabije, nie będzie mógł usłyszeć błagań. Wszyscy zawsze chcą, by ich wypuścił. On im daje wolność, tak jak tego pragną. Jest z niego taki dobry człowiek. A jednak te oczy... Budziły w nim furię i pragnienie.

Szarowłosy patrzył na niego pożądliwie. Jakaś jego część się z tego cieszyła. Znał to uczucie, nie jeden raz trafiał na zboczeńców, którzy chcieli go podwieźć tylko dlatego, że pasował do ich preferencji. Jakież wielkie było ich zdziwienie, gdy z amoku seksualnego budzili się z nożem w jelitach... Ich zaskoczone spojrzenia były dla Tetsuyi najlepszym narkotykiem, po którym jego umysł się wyłączał i budził się dopiero otoczony zapachem krwi, jej ciepłem i dziwną miękkością. Ale nie miał ochoty na taką zabawę z tym mężczyzną. Zapewne nie nabrałby się na sztuczkę z odwróceniem uwagi... Przegrał w pojedynku siły i teraz był na jego łasce. Chociaż lubi ból, zarówno własny jak i cudzy, nie uśmiecha mu się zginąć z rąk sobie podobnego. Nie, żeby bał się śmierci... Po prostu jeszcze tylu czeka na niego. Dlaczego więc miałby kazać im czekać? Szybko przekalkulował za i przeciw. Płytka rana na klatce piersiowej zaświerzbiła go, gdy niezgrabnie zarzucił ręce na szyję swojego przyszłego oprawcy. Chihiro nie stawiał oporu, widocznie sądząc że Tetsuya nie jest w stanie mu nic zrobić.
- Zrób to powoli... Tak, bym czuł każdą sekundę, dobrze? - obdarzył szarowłosego szerokim uśmiechem.
Słodki ból rozlał się po ramieniu, gdy przejechało po nim ostrze. Krew ściekała na resztki jego bluzy, zabarwiając ją na czarno w półmroku drzew. Jęknął cicho, nie potrafiąc powstrzymać dreszczu, który przemknął po całym jego ciele. Szare oczy zalśniły szaleńczą żądzą. Kto by pomyślał, że to właśnie tak wyglądają, gdy już mają kontrolę nad ofiarą. Dla niego chyba nie ma znaczenia, czy ofiara jest chętna czy nie... Odrzucając jeden sposób zerknął szybko na prawe ramię mężczyzny. Jeśli w nie uderzy, może uda mu się wyprowadzić go z równowagi. Pytanie brzmi, czy uda mu się to wykorzystać. Nim zdążył się skupić na przemyśleniu zagadnienia kolejny dreszcz bólu wstrząsnął nim. Tym razem ostrze przesunęło się po jego policzku, ledwo mijając oko. Zaczął ciężko dyszeć. Reakcja jego ciała była jednoznaczna - mimowolnie pragnął więcej bólu. Ale samo otrzymywanie nie wystarczy. Jego głowa zaczęła się wyraźnie rozjaśniać po poprzednim uderzeniu i nawet rozkoszne fale nie przeszkadzały mu w myśleniu. Uśmiechnął się szeroko. Chihiro warknął cicho, gdy błękitnowłosy z całej siły szarpnął go za włosy i wygiął mu głowę do tyłu. Prawą ręką trzymał szare kosmyki, by lewą z całej siły uderzyć w osłabione ramię mężczyzny. Wykorzystując moment zaskoczenia zderzył się z nim głową, chcąc oszołomić większego osobnika. Udało się na tyle, że zdołał siłą zamienić się pozycjami z Mayuzumim - teraz to Tetsuya był na górze. Krew z rany ściekała po jego policzku. Wiedząc to zgarnął nieco posoki na palce i zlizał ją. Miała znajomy, metaliczny posmak. Nim Chihiro zdążył wykorzystać swoją większą siłę Tetsuya szybko sięgnął po jego nóż, złożył obie dłonie szarowłosego nad jego głową i przybił je ostrzem do ziemi. Wrzask bólu Mayuzumiego wywołał w nim kolejny dreszcz.
- Widzisz? Tak jest o wiele przyjemniej - uśmiechnął się szeroko, widząc w szarych tęczówkach furię zamiast strachu.
Lubi strach. Uwielbia ofiary, które krzyczą i błagają o litość. Ale te, które najpierw trzeba złamać, są jeszcze lepsze. Pewien swojego zwycięstwa przechylił się i sięgnął po własny nóż. Niestety jak się okazało jego waga to było za mało, by utrzymać nieruchomo nogi Chihiro. Gdy Kuroko mocno się wyciągnął, ten wierzgnął tak, że błękitnowłosy wylądował twarzą na ziemi. Wściekły chłopak obrócił się w stronę winowajcy, z nożem w ręku gotów na wprowadzenie swojej zasady w życie, gdy nagły kopniak dosięgnął jego czaszki. Ujrzał wszystkie galaktyki na sekundę przed tym jak jego umysł się wyłączył.

Uwolnienie rąk od noża było najgorszym bólem, jakiego Chihiro w życiu doświadczył. Masowy upływ krwi z ran plus zimny deszcz, który obmywał ich oboje sprawiał, że jego kończyny powoli traciły czucie. Poruszanie palcami było wręcz niemożliwe, ledwo zmuszał ramiona by się podniosły. Na szczęście lewa ręka, ta silniejsza, wylądowała na górze. Gdyby to prawa ręka tam była, nigdy by się nie uwolnił. Siad był kolejnym wyzwaniem na jego drodze, jednak zmusił obolałe mięśnie do wysiłku i podniósł się. Miał przy sobie jakieś środki medyczne na wszelki wypadek, ale ciężko powiedzieć na ile się przydadzą, jeśli nie uda mu się dotrzeć do samochodu. Trzeźwym okiem spojrzał na leżącego obok niego nieprzytomnego chłopaka. Tak jak sądził, krew pięknie się prezentowała na niemal białej skórze, jednak nie potrafił się z tego cieszyć. Zapłacił cenę za ten widok... Musi być bardziej uważny.
- Im dłużej zostanę na deszczu, tym szybciej umrę - powiedział cicho obojętnym tonem.
Tym razem to on by został uwolniony. Ale co z tymi, którzy potrzebują jego pomocy? Znów spojrzał na błękitną czuprynę. Czy on też pomaga innym? Niespodziewana myśl nawiedziła jego umysł. Co, jeśli Tetsuya również jest tylko dobroczyńcą? Powinien go tu zostawiać? Wtedy na pewno zginie.
- Najpierw muszę opatrzyć samego siebie - rzucił krótko.
Wstanie okazało się być o wiele trudniejsze niż zakładał, jednak z pomocą pobliskiego drzewa, na które praktycznie wpadł, udało mu się utrzymać w pozycji pionowej. Z pomocą flory dokuśtykał do samochodu, który wiernie stał tam, gdzie go zostawił. Przeklął cicho że nie wpadł na pomysł zamknięcia drzwi, ale przynajmniej wyłączył silnik i światła. Gdy znalazł się w znajomym miejscu szybko sięgnął tylko po zestaw do opatrunków i przeszedł na tylne siedzenie. Używając kurtki Kuroko jako izolatora, by nie ubrudzić tapicerki krwią zaczął drżącymi rękami zszywać ranę na prawym ramieniu. Na szczęście był oburęczny. Chociaż zajęło mu to zdecydowanie za dużo czasu, w końcu rana była prowizorycznie zaszyta i owinięta bandażem. Dłonie obejrzał tylko i owinął bandażem. Nie jest medykiem, ale z doświadczenia wie, że poszczęściło mu się. Nóż przeszedł przez nie nie uszkadzając nic ważnego. Chociaż kręciło mu się w głowie od utraty krwi, zmusił nogi do kolejnego wysiłku. Ponieważ i tak musiał opłukać wodoszczelne ubranie założył je na siebie tak, by okrywało zabandażowane części ciała. Przynajmniej nie będą aż tak mokre. Jak to dobrze, że nie zaciągnął go daleko... Zbierając resztkę sił jaka została w jego ciele zaczął ciągnąć za sobą nieprzytomnego chłopaka. Nie miał mocy by go podnieść, ale starał się jak mógł omijać widoczne w półmroku kamienie mogące go poważnie uszkodzić. Dowlókł go do samochodu i niewiele myśląc otworzył bagażnik. Jakimś cudem wciągnął tam bezwładne ciało, nie dbając już o to, czy zabrudzi samochód czy nie. Chociaż rozważał obejrzenie ran chłopaka przypomniał sobie, że nie ciął głęboko, więc nie powinno być problemu. Zamknął bagażnik tak, by nie dało się go otworzyć od środka, po czym przemoczony, zmarznięty i wycieńczony rzucił się na tylne siedzenia i zasnął z miejsca.

Obudził go potworny ból głowy. Jakby tysiące, nie, miliony igieł na raz bombardowały jego biedny, obolały mózg. Turbulencje i twarde podłoże bynajmniej nie ułatwiały mu rozpoznania swojego otoczenia. Syknął gdy gwałtowny zakręt rzucił go na ściankę. Ściankę? Zamrugał oczami by ujrzeć dookoła siebie tylko małą, zamkniętą przestrzeń i swój plecak. Jego ciało protestowało przy każdym ruchu, ale zmusił się by usiąść. Wtedy dojrzał kratki, które oddzielały go...
- Czemu jestem w bagażniku? - zapytał na głos, nie potrafiąc sobie przypomnieć ostatnich wydarzeń.
Gdy jego oczy napotkały swoje szare odpowiedniczki, wszystkie klepki wskoczyły na swoje miejsce. Walczył z tym gościem. Dostał z buta. Ale co dalej? Szybko też zdał sobie sprawę z tego, że był ranny. Panicznie spojrzał na swoje kończyny jednak wszystko wyglądało na zgrabnie i profesjonalnie opatrzone. Co więcej, bandaże były świeże. Dopiero wtedy Tetsuya zauważył czerwoną czuprynę za kierownicą.
- Śpiąca królewna już wstała... A szkoda, liczyłem, że wykitujesz i będę mógł cię pociąć - zaśmiał się radośnie rudzielec.
- Co się stało? - Kuroko spojrzał na Chihiro zagubionym wzrokiem.
- Skracając długą historię obaj ledwo przeżyliśmy. Na szczęście nieprzytomny ja mam zwyczaj dzwonić do Akashiego, który w zamian za regularne dostawy trupów poskłada każdego... A w bagażniku jesteś żebyśmy nie obudzili się z nożem w brzuchu.
- Tyle razem przeszliśmy a ty mi wciąż nie ufasz? - mruknął zalotnie Kuroko, czując jednak gorzki smak porażki na języku.
Ten gnojek go uratował. Chociaż posiadanie kogoś takiego jak czerwonowłosy szaleniec na liście kontaktów to bez wątpienia przydatna sprawa, to jednak nie miał ochoty zawdzięczać życia zwykłemu dręczycielowi, który nawet zabić porządnie nie potrafi.
- Żałosne... - westchnął cicho.
- Skoro tak uważasz - odpowiedział szarowłosy.
- Macie zamiar mnie wypuścić?
- Tak, ale w bezpiecznym miejscu, gdzie nie przyjdzie ci do głowy rzucenie się na nas z nożem.
- A co, jeśli potem was znajdę?
Chihiro spojrzał mu prosto w oczy i uśmiechnął się szelmowsko.
- Wtedy złamię twoją wolę i uczynię cię swoją własnością. A jeśli zginiesz po drodze, Akashi będzie się bawił twoimi zwłokami aż się mu nie znudzisz.
- Brzmi interesująco - w sercu Tetsuyi zaiskrzyła ekscytacja.
Polowanie. Łowca i ofiara. Nie wiadomo kto jest kim.
- Możesz też ze mną zostać. Z tego co zrozumiałem z twoich rzeczy jesteś dziennikarzem podróżniczym... A w Kyoto masz bez miara rzeczy wartych opisania.
- Kyoto to oklepany temat - uśmiechnął się Tetsuya - Ale zostać z tobą oznacza że będziemy mieszkać razem?
- Tak.
- O proszę, czyli jednak mi ufasz.
- A ty mi?
Tetsuya nie odpowiedział tylko uśmiechnął się szeroko. Nieważne jaką drogę wybierze, życie zapowiada się interesująco. Gdzieś na skraju umysłu zamajaczyła mu informacja o stałej posadzie w roli dziennikarza w Kyoto, o której mówił jego szef przez telefon.
- Mam nadzieję, że masz dobre osełki do noży.
Chihiro również nie odpowiedział tylko odwrócił się do przodu. Wschodzące czerwone słońce zapowiadało ich przepełnioną światłem i krwią przyszłość.
***
Well... Raz patrzę na ten tekst i mam takie "Ale tu przecież nic nie ma" a raz "O kurna, chyba przegięłam..." no ale ja lubię tego rodzaju rzeczy. Nadal planuję napisać im bdsm xD Moim głównym problemem jest to, że chyba przesadzam z ooc-owaniem ich (dla niewtajemniczonych, robieniem postaciom charakterów jakich nie mają) ale wyrzuty sumienia idą w daaal... Proszę, niech ktoś mnie kopnie do pisania różanych tortur w piwnicy. EDIT: Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że opisałam Kuroko jako nastolatka, chociaż obaj są dorośli. Otóż sprostowanie, Chihiro myślał że on jest nastolatkiem, ale z dokumentów w torbie dowiedział się prawdy xD Nie chce mi się przepisywać teraz całości... Shit, jak mogłam jebnąć coś takiego... Przepraszam was ;-;

6 komentarzy:

  1. Ale jak dla mnie to taki fluff był XDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KURWA MAAAĆ ZEŻARŁO MOJE WYPRACOWANIE. Też klasyfikuję to raczej jako fluffa, ale chyba za dużo czasu spędzam na dumblerze... Mówiłam, że nie umiem się zdecydować. Ogólnie to uroczo zamieszkują razem, próbują się nawzajem zabić, a gdy są na głodzie to uprawiają dziki, krwawy seks, po którym Akashi obydwóm zakłada co najmniej 20 szwów. Well. Fluff.

      Usuń
    2. Nie bądź taka. Wyszło uroczo.

      Usuń
    3. Cieszę się, kocham to au ;//////;

      Usuń
  2. Tak, potwierdzam, bardzo śliczny fulff ci wyszedł xD Nie wiem jak to zrobiłaś, tną się, w bagażniku zamykają, a mimo to jest uroczo. Trzeba mieć prawdziwy talent xD (to jest pochwała jak coś xd). Ja bym cie kopnęła do pisania tortur. Bardzo chętnie nawet. No więc słucham, gdzie moje AkaFuri? xDD Ale pisz, pisz jakiekolwiek tortury, to dobra rzecz jest~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo powiedział Ayo xD Czyli nie jest tak źle ze mną... Albo właśnie jest. Kto normalny robi z morderców pluszaczki xD Te różane tortury to część nieszczęsnego prologu... Znaczy tak je w sumie nazywam xD Myślałam ostatnio o tym twoim AkaFuri... Chciałabym to napisać _(:3 I dziękuję że przeczytałaś ;d

      Usuń