Ten tekst powstał na życzenie Wiedźmy i jest wynikiem naszych rozmów. Nie ponoszę za niego odpowiedzialności i nie przyznaję się do niego.
***
Któregoś
pięknego dnia pewna zjebuska imieniem Yazu siedziała sobie skulona
w kącie i słuchała muzyki. W słuchawkach rozbrzmiewały sztuczne
głosy krzykliwych vokaloidów, śpiewające o samobójstwie,
sadyźmie i graniu w gry na kompie. Gdzieś pomiędzy wyciem Lena a
refrenem w wykonaniu Gakupo i Kaito jej wzrok skierował się w
stronę siedzącego na stoliku czerwonowłosego chłopaka. Tak,
dobrze myślicie. Yazu myśli, że jest niewidzialna, i może go
stalkerować. Ale chłopak wie, że ona tam siedzi, i wymyśla 20
sposobów jak ją zatłuc. Ale mniejsza. Do sali wchodzi drugi
chłopak, a jego błękitna czupryna powoduje że Yazu ma kisiel w
majtach. Bo ona przecież jest jebanym fangirlem, który jara się
błękitnowłosym stworzeniem.
-
Ohayo, Akashi-kun - przemawia Kuroko, bo tak to śliczne stworzenie
ma na nazwisko - Jak ci idzie?
-
Dobrze, Tetsuya - ahh, bożyszcze przemówiło, dlaczego on ma taki
seksistowski głos... Normalnie jak Aizen. Jak nie wiesz, jak gada
Aizen, posłuchaj sobie na yt. Gdyby miało co stanąć biednej
zjebusce, na pewno sterczałoby jak cholerny maszt.
-
Ohayo, Yazu-san - przemawia do zmaltretowanej wizją Akashiego
gwałconego przez 6 seme szajbuski siedzącej w kącie.
Biedaczka
omdlewa, a krew płynąca z jej nosa tworzy rzekę na pół sali.
Koniec części pierwszej.
Gdy
Yazu się budzi, włosami Akashiego powiewa delikatny wiaterek.
Niesie ze sobą ciepły zapach szamponu Akashiego, perfum Akashiego,
słabe echo śniadania Akashiego, a także niewinny aromat kwitnącej
sakury, który i tak jest mało ważny przy Akashim. Obok
czerwonowłosego siedzi Kuroko, który z jakiegoś powodu lepi
dzbanek na kole garncarskim. Jego brudne łapki, ubrudzone gliną,
wyglądają jak unurzane w czekoladzie. Aż chciałoby się tą
czekoladę zlizać, albo porobić filmik i całą serię zdjęć, jak
Akashi ją zlizuje. Na pewno by ją zlizał. A ona musiałaby mieć
te zdjęcia. Bo przecież stalker nie może spać, chyba że umrze na
nadmiar feelsów. Wtedy reszta zjebusów musi się zebrać, pomodlić
do ołtarzyka Bożyszczy Anime i wtedy fujoshi/fuotoko wraca do gry.
Nigdy wcześniej.
Wracając
do sali... Rzeka krwi zdążyła wyschnąć, nic nie zakłóca
idealnej ciszy tego miejsca. Może poza obrotami koła garncarskiego.
I cichymi kliknięciami shogi. Ale jest cicho, tak cicho, że aż
strach. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie... Jednak znów powiał
wiatr. Tym razem był nieco dziwny, gdyż do środka wpadło coś
a'la magiczny pył. Gdzieś na horyzoncie zaczęła grać muzyka,
podczas gdy różowy proszek osiadł na dzbanku Kuroko, wyglądając
jak różowy brokat. Z każdym kolejnym podmuchem do środka wpadało
więcej pyłu, aż Kuroko i Akashi wyglądali jak jebane jednorożce
unurzane w pyle spod kopyt innego jednorożca. Wiele się to nie
różniło, gdyż muzyczka również przybierała na sile. Powoli
dało się słyszeć słowa, co chyba znaczyło, że to jakaś
piosenka.
Z
ostatnim, chyba 30 podmuchem, który całą salę zamienił w różową
pustynię, do pomieszczenia wpadła banda kucyków pony. Ich
różowo-fioletowo-tęczowe grzywy wyglądały jak kolorowe grzywy,
nóżki były pozbawione kopyt a pyski wyglądały jak u
niedorobionego osła, jednak dzieci się nimi jarają! Aaaaaa, mój
mały kucyk, z nim co dnia przyjaźni czuję smak. Mój mały kucyk,
kiedy go ujrzę to pędzę jak wiatr. Czułe serce, magi czar, naszej
przyjaźni wielki dar. Mamy razem przygód moc w krainie marzeń
razem dzień i noc!!
Nim
ktokolwiek zdążył się ogarnąć i wytrzeszczyć gały na zgraję
koni sceneria dookoła uległa zmianie. Zamiast nieużywanej sali w
szkole znajdowali się w jakiejś sali bankietowej. Wszystko było w
białym kolorze, ewentualnie różowym od tego jebanego pyłku. Yazu
siedziała skulona pod stołem, a dookoła oprócz kucyków
znajdowało się całe Kiseki, ubrane w odświętne dresy. Na
podwyższeniu stał Kuroko w białym garniturze i Akashi w sukni
ślubnej. Nim ktokolwiek zdążył mrugnąć, Yazu stała z kamerą i
filmowała swoje bożyszcze ubrane w kieckę. Femki są boskie, yo~
Na jeszcze jednym piętrze podwyższenia stał klaun ubrany w tęczową
sutannę, mający chyba robić za księdza, jednak nikt nie był co
do tego pewien. Midorima odnalazł swoje życiowe powołanie, na
dresową bluzę przywdział frak dyrygenta, wyjął wibrator będący
jego szczęśliwym przedmiotem (nie pytajcie, skąd go wyjął) i
wskazał na zgraję kucyponków latającą nad głowami pary młodej.
Koniki srały na nich tym różowym pyłkiem, sprawiając że
wyglądali jak niedorobione klepsydry, ale nikt ich nie odganiał. Na
wezwanie zielonowłosego ustawiły się na ziemi w dwóch szeregach.
Iii, raz! Iiii, dewa!
Gdy
kucyki zaczęły swoją piosenkę, światła zgasły. Tylko jeden
reflektor skupił się na Kuroko, który z miną typowego podrywacza
patrzył w lewo. Teoretycznie powinna tam stać jego panna młoda,
jednak on zniknął, i szedł od tyłu sali, z welonem ciągnącym
się po ziemi. Znaczy nie ciągnął się, bo trzymali go zapłakany
Kise i znudzony Aomine, ale był długi. Po twarzy Kisiaczka razem ze
łzami spływała tapeta, wyglądał więc jak klasyczna rozmazana
panda. Akashi w długiej sukni wyglądał pięknie, z bladym, ciepłym
uśmiechem błądzącym na ustach. Ale Akashi zawsze jest piękny.
Szli w rytm cholernie słodkiej piosenki, od której biedaczce Yazu,
nadal siedzącej pod stołem, kręciło się w głowie i przewracało
w żołądku. W końcu trzyosobowa procesja dotarła z powrotem do
podwyższenia. Kuroko podał swojej pięknej rękę, by pomóc mu
wejść na podest. Ewidentnie pijany klaun zaczął mówić.
-
Zebraliśmy się tu, by połączyć węzłem tę jeszcze, choć już
nie długo zakochaną dwójkę. Dajcie no ten sznur.
Imayoshi
i Hanamiya z uśmiechem na ustach przynieśli linę utwardzaną
metalowymi nitkami. Gdy z zadowoleniem wiązali Kuroko i Akashi
patrzyli sobie w oczy a kucyki zaczęły śpiewać kolejną piosenkę,
bo tamtą przerwały. W końcu skończyli. Wtedy pojawiły się
czerwone stoły wypełnione cukierkami, czekoladą, skittlesami i
watą cukrową. Dookoła zaczęły tańczy hieny i wyjce, razem ze
szkieletorami wywijając obroty na środku sali. Młoda para wirowała
między nimi, skutecznie depcząc i niszcząc każdego kto wszedł im
w drogę. Yazu siedziała z aparatem i robiła całe serie zdjęć.
Musiała mieć każdą sekundę Akashiego w sukience na zdjęciu.
Zewsząd
zaczęły się schodzić różne dziwne stworki, szukające
sposobności by się załapać na darmową wódkę. Elfy, wróżki,
małe krasnoludki, wszystko to ściągało na picie za friko.
Oczywiście przynosili prezenty. Do Seijuurou przyszły 3 wróżki,
które położyły mu ręce na główce i oznajmiły, że ich syn
będzie wysoki, przystojny i będzie pedałem. Większego szczęścia
nikt nigdy nie widział na twarzach młodej pary, i nawet gwałtowna
śmierć z rąk Tetsuyi za dotykanie jego kobiety nie położyła
cienia na przepięknej uroczystości. A niebieskookiemu było bardzo
do twarzy w tej krwi na garniaku.
Yazu
razem z Aomine też pomykała po parkiecie, głównie usiłując
uciec przed pijanym zboczeńcem, który napalił się na jedyne cycki
na sali. Kucyki powoli chrypły, jednak Midorima nadal uparcie
wymachiwał wibratorem, zmuszając je do wyciągania wysokiego C. W
tej atmosferze nikt nie zauważył rudowłosej Wiedźmy, która
cichaczem wślizgnęła się do sali. Skradała się do stołu z
wódką, jednak w połowie drogi zmieniła zdanie i podstawiła
Aomine nogę, ratując Yazu przed zboczeńcem. Dzięki ci, bohaterze!
Ruszyła więc w stronę stołu z pitną czekoladą i nalała obu po
kubeczku parującego napoju - dla siebie gorzką, dla Yazu mleczną
czekoladkę.
-
Wiesz co? Chyba wyjdę na chwilę - przemówiła, gdy już wypiły po
3 kubkach.
-
Okey~ - odparła jej towarzyszka, po czym wzięła kolejny pasek 4
czekolady.
Chwyciła
swoją miotłę i radośnie wyfrunęła z sali.
Atmosfera
robiła się ciężka. Ilość gości to rosła, to malała, zależnie
od tego ilu próbowało porozmawiać z Seijuurou. Włosy Tetsuyi
powoli zaczynały być w tym samym odcieniu co panny młodej, a Yazu
radośnie cykała im zdjęcia. Zużyła już 5 kart pamięci, jednak
co to dla niej! W tym momencie z sufitu poleciał gruz, a przez wyrwę
wleciała rudowłosa dziewczyna na miotle.
-
Żryjcie to!
Odpięła
z paska różową piłę mechaniczną i z okrzykiem bojowym na ustach
ruszyła na kucyki pony. Wbrew temu, czego wszyscy się spodziewali,
ich flaki były normalne, takie zwyczajne. Żadnej tęczy ani nic.
Jednego przecięła równiutko na pół, potem na kolejne pół i
kolejne pół. Krew tryskała fontannami do góry, ochlapując 3/4
zebranych. Następny skończył jako krwawa papka, trzeci zaś leżał,
pozbawiony nóg czekał na swoją porcję tortur. Rudowłosa z
radością zanurzała obracające się ostrza w miękkim ciele
kucyków, rozkoszując się zapachem i smakiem krwi. Było ich tylko
7, jednak ani jednemu nie udało się uciec. Każdy z nich skończył
albo jako papka albo porąbane na kawałeczki, a Wiedźma stała i
się śmiała, pełna samozadowolenia. Potem impreza ruszyła, jakby
to się nigdy nie stało. Wiedźma ruszyła do stolika z wódką i
postanowiła opić zwycięstwo nad kucykami. A Yazu dalej cykała
zdjęcia przepięknej pannie młodej.
Następnego
dnia wszyscy prócz abstynentów obudzili się na kacu. Akashi i
Kuroko leżeli nadzy i splecieni ze sobą, a biedy stalker leżał w
kałuży własnej krwi. To było najlepsze wesele, które
kiedykolwiek ktokolwiek widział. Amen.