poniedziałek, 27 czerwca 2016

Koniec szkoły

Po raz pierwszy podziękował w duchu, że Akashi przedstawił go portierowi w Rakuzanie. Przynajmniej nie miał problemu z wejściem na teren szkoły. Pozostało jednak pytanie, gdzie jest osoba, której szuka? W sumie to nawet nie ma się nad czym zastanawiać. Kuroko wziął wdech i zaczął kierować kroki w stronę dachu budynku. Udało mu się nie trafić na nikogo z drużyny koszykarskiej i już był na ostatniej prostej, gdy zauważył że drzwi na dach są otwarte. On nigdy nie popełnia takich błędów. Podszedł powoli, a im bliżej był tym wyraźniej słyszał głosy.
- Jeszcze raz gratuluję i życzę ci, Mayuzumi-senpai, żebyś zdał na swój wybrany uniwersytet. Tokyo, mam rację? - znajomy głos Akashiego wywołał lekką niepewność w Kuroko. Zamiast wchodzić w trakcie rozmowy oparł się o ścianę obok drzwi i słuchał.
- Nie wiem skąd to wiesz, ale to nie twój interes, gdzie będę się uczył. Mówiłem, że nie chcę cię widywać - pod maską spokoju czaiła się irytacja, która spowodowała ukłucie bólu w klatce piersiowej błękitnowłosego. On też się przyczynił do upokorzenia chłopaka...
- Osoba na którą czekasz już przyszła, więc zostawię was samych - po tych słowach Kuroko usłyszał kroki kierujące się w jego stronę.
Akashi zmierzył go spokojnym spojrzeniem i uśmiechnął się.
- Bawcie się dobrze - powiedział cicho i odwrócił się.
Patrzył na sylwetkę odchodzącego aż ten nie zniknął z widoku, po czym wszedł na dach. Mayuzumi był pogrążony w lekturze nowelki, którą trzymał na kolanach i nawet nie podniósł wzroku gdy Kuroko usiadł obok niego. Przez jakiś czas siedzieli w komfortowej ciszy przerywanej tylko szelestem kartek.
- Nie chcesz wiedzieć, o czym rozmawialiśmy? - zapytał w końcu szarowłosy.
- Chcę. Ale wolę poczekać, żeby cię bardziej nie denerwować - odparł chłopak.
- O niczym ważnym... tak w sumie. Przyszedł ze mnie pokpić i sarkastycznie gratulować mi zdania liceum co pięć minut.
- Czyli dzisiaj lepiej nie gratulować ci zdania liceum? - zapytał nieco zaczepnym tonem Kuroko.
- Zdałem to zdałem. Koniec tematu. Na studia i tak są egzaminy wstępne. A ty, zdałeś do następnej klasy?
- Tak. Trener by mnie zabiła, gdybym nie zdał.
Mayuzumi prychnął cicho, po czym przewrócił stronę w nowelce. Znów zapadła cisza, ale była naprawdę przyjemna. Kuroko powoli robił się senny, więc położył głowę na ramieniu Chihiro. Spodziewał się "co ty robisz?" albo "przysypiasz?" ale zamiast tego szarowłosy milczał. Co jeszcze bardziej zdziwiło Tetsuyę, sięgnął jedną ręką i głaskał go po głowie. Nie miał pojęcia, ile tak siedzieli. Możliwe, że nawet faktycznie przysnął. Ale gdy znów otworzył oczy niebo powoli się różowiło. Biorąc pod uwagę że przyjechał do Kyoto po południu, szkoła równie dobrze mogła być już zamknięta.
- Nie martw się, dopiero za kilka dni zamkną szkołę dla uczniów - powiedział cicho Mayuzumi, jakby czytał mu w myślach.
- Jeśli zasnąłem, dlaczego mnie nie obudziłeś?
Chihiro nie odpowiedział, ale sięgnął ręką do kieszeni marynarki. Wyjął z niej jakąś małą, ozdobną kopertę, z której coś wypadło na jego dłoń. Kuroko usiadł normalnie i obserwował go, gdy szarowłosy ujął jego prawą dłoń i wsunął mu coś na serdeczny palec.
- Wyjdziesz za mnie, prawda? - zapytał, patrząc Kuroko prosto w oczy.
Chociaż w pierwszym momencie miał kompletną pustkę w głowie, trybiki powoli wskoczyły we właściwe miejsca.
- Tak - odpowiedział, po czym delikatnie się uśmiechnął.
- To dobrze - po tych słowach oparł się z powrotem o barierkę.
- Wiesz, że to niemożliwe - wyszeptał Tetsuya, ponownie kładąc głowę na ramieniu swojego chłopaka.
- Zgodziłeś się. Teraz nie masz wyboru. Należysz do mnie.
- Za dużo czasu spędzasz z Akashim.
- Nie spędzam z nim czasu.
- To prawda, że chcesz studiować w Tokyo?
- Jeśli się dostanę. Oczywiście zamieszkam u ciebie.
- Moi rodzice nie mają nic do powiedzenia?
- Przekonam ich moją czarującą osobowością.
Kuroko zaśmiał się cicho.
- Będą urzeczeni. Tak jak ja.
Mayuzumi spojrzał na niego nieco zakłopotany.
- Kocham cię, wiesz? - kontynuował Kuroko, szepcząc to wprost do ucha Chihiro.
- To... dobrze.
- Nie powiesz, że też mnie kochasz?
- Oświadczyłbym się osobie, którą mam gdzieś?
- Wolałbym, żebyś to powiedział.
- Jeśli myślisz, że będę spełniał twoje samolubne...
Urwał w połowie i westchnął ciężko. Kuroko uśmiechnął się triumfalnie.
- Kocham cię - wyszeptał Mayuzumi do ucha Kuroko.
Ich usta spotkały się na tle zachodzącego słońca w ciepłym i czułym pocałunku.
- Zaraz mnie zemdli od dawki romantyzmu. Zostawiłeś u mnie rzeczy?
- Tak.
- Moich rodziców dzisiaj nie będzie.
- Czyli...
- Tak. Cała noc z visual novelkami.
- Już nie mogę się doczekać.
***
Aka bardzo, bardzo fluffiaste MayuKuro bo brakuje mi słodyczy xD Weirdo napisała prześliczne drabble z nimi i poczułam motywację by skończyć wreszcie moją miniaturkę. Pedały będące kochającymi się pedałami ;///////; 

sobota, 25 czerwca 2016

51%






Autor
Skąd to mam
***
Bww, ładny Kuroko. Nudzi mi się, wiecie? Wakacje dopiero co się zaczęły, a ja nie mam siły na nic. Na prośbę pewnej osoby podjęłam się przetłumaczenia moich MayuKuro na angielski i nigdy nie sądziłam, że mój angielski jest tak żałosny. Współczuję biednej dziewczynie która mi to betuje, bo zapewne z chęcią by mnie powiesiła. Powinnam w ogóle przestać tłumaczyć bo to zakrawa na jakąś chorą hipokryzję, że udaję tłumacza a nie umiem 500 słów na angielski porządnie przełożyć. Well. Idę poszukać czegoś do roboty. Ps, nie ogarniam jak edytorzy pracują z tabletem graficznym. Photoshop odmawia jakiejkolwiek współpracy z tym urządzeniem...

wtorek, 14 czerwca 2016

Togehaki

EDIT: Zmieniłam końcówkę. Yay.
W dniu narodzin osoby, która będzie ci bratnią duszą, na wierzchu twojej dłoni pojawia się kompas, który wskazuje drogę do tej osoby. Niektórzy czekają wiele lat, niektórzy się z nim rodzą... Tetsuya należał do tej drugiej grupy, w wieku 20 lat postanowił więc, że chyba czas najwyższy odnaleźć przeznaczoną sobie istotę... Tego się jednak nie spodziewał.
- I nie chcę cię tu więcej widzieć, szczylu - dotarło do jego uszu zza drzwi.
Błękitnowłosy stał przed drzwiami z oniemiałą miną. Jego umysł jeszcze nie do końca przetrawił to, co się wydarzyło. Owszem, nie miał żadnych większych oczekiwań, nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia i że teraz się zejdą i będzie tęczowo. Ale nie spodziewał się, że przeznaczona mu osoba okaże się być wrednym hikikomori, który odmówi otworzenia drzwi, choć tylko pokazał kompas. Pierwszy szok minął i poczuł irytację. Nie ma tak, wydał duże pieniądze i spędził mnóstwo czasu w niewygodnych pociągach żeby tu dotrzeć!
- Proszę, otwórz drzwi! Chciałbym tylko porozmawiać! - uprzejmie pukał w drzwi, jednak mocniej niż zwykle.
Odpowiedziała mu tylko cisza.
- Nie odejdę stąd dopóki nie porozmawiamy!
Nadal cisza.
- Nie poddam się tak łatwo!
Tym razem drzwi się otworzyły na całą szerokość, pokazując mu sylwetkę wysokiego mężczyzny. Przydługie, szare włosy opadały na przymrużone, martwe, a jednak niesamowicie głębokie oczy. Ubrany w dres i zwykłą bluzkę trzymał w zębach papierosa, a z jego ust powoli wydobywał się dym. Na swój sposób wyglądał seksownie, gdy oparł się wygodnie o framugę drzwi, Kuroko potrząsnął jednak głową i spojrzał na niego ze zdecydowaniem.
- Nie żądam nic od ciebie. To jednak - wskazał na kompas - Twierdzi, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Chcę tylko pójść na kawę i poznać przynajmniej twoje imię.
Te niesamowite oczy zmierzyły go leniwie od stóp do głów. Chociaż czuł się jak przyparty do muru, nie ośmielił się spuścić wzroku.
- Nie interesują mnie te bzdury z przeznaczeniem. Imię pisze na tabliczce obok drzwi, a tu masz drobniaki na kawę, kup sobie ode mnie - szarowłosy wyciągnął dłoń, z której wysypały się monety. Kuroko nie zdążył zareagować gdy z brzdękiem uderzyły w posadzkę, a brązowe drzwi zamknęły się z impetem tuż przed jego nosem.
- Co za... - czując bezsilną frustrację Kuroko pozbierał monety z ziemi i wrzucił je do skrzynki na listy.
Chociaż nie chciał się jeszcze poddawać, sposób odrzucenia jaki mu zaserwował mężczyzna łamał jego ducha. Niechętnie zerknął na tabliczkę obok drzwi.
- Mayuzumi Chihiro...
Mimo to czuł determinację płonącą w jego wnętrzu. Nie ma opcji, że się podda.

- Jak to odmówił?! - zszokowany głos Momoi dźwięczał w jego uszach.
- Tak to. Rzucił mi pieniądze na ziemię i zatrzasnął drzwi przed nosem.
- Może już kogoś ma i uważa, że twoje pojawienie się wszystko zepsuje...?
- Mógł mi o tym powiedzieć, a nie zachowywać się jak ostatni cham.
- Przykro mi, Tetsu... Wracasz do domu?
- Zostanę tu jeszcze trochę. Odezwę się za jakiś czas.
Nacisnął czerwoną słuchawkę i rzucił telefon na łóżko. Nie ma co, trafiła mu się bratnia dusza jak marzenie. Czy to źle, że chciałby go poznać? Czy lepiej będzie zostawić go w spokoju? Może Momoi ma rację, a ta niechęć wynika z tego, że kogoś już ma... Ale to nie tak, że koniecznie muszą być razem, prawda? Mogą być tylko przyjaciółmi. Gdzie jest napisane, że bratnia dusza to tylko obiekt romantycznych uczuć? Z resztą, jeśli kocha, to czy nie powinien być pewien swoich uczuć, nawet gdy pojawi się trzecia osoba?
- Chyba naprawdę na darmo tu przyjechałem... - mruknął do siebie.
Gdy wyjrzał przez okno powitał go piękny zachód słońca. Wynajął niewielkie mieszkanko w apartamentowcu by mieć gdzie przenocować kilka dni i trafił mu się przytulny lokal z ładnym widokiem. Nagle poczuł ochotę na spacer. Po drodze widział park, po którym spacerowali ludzie. Podejmując szybką decyzję ubrał się i wyszedł z mieszkania.
Przyjemnie ciepły wiatr owiewał jego policzki, gdy powolnym krokiem przemierzał coraz ciemniejsze ścieżki w parku. Ku swojemu zadowoleniu odkrył, że po drugiej stronie znajduje się całodobowy sklep spożywczy, w którym zaopatrzył się w prowiant na najbliższe dni. Chociaż nie zapomniał rozczarowania wymieszanego z upokorzeniem, które zaserwował mu Mayuzumi, czuł napływ nowych sił. Jutro do niego pójdzie, choćby miał znów prawie dostać z drzwi.
- Oh? A cóż to robimy w takim miejscu o tej porze, panienko? - odezwał się jakiś głos przed nim.
Skierował wzrok do góry, jednak w ciemności widział tylko, że znajduje się tam grupa wyższych od niego mężczyzn. Zmarszczył brwi słysząc wyraz "panienko".
- Nie jestem kobietą - powiedział cicho, ale ze zdecydowaniem - Czy moglibyście mnie przepuścić? Chciałbym wrócić do domu.
- Haha, to facet! Ładnyś jak na faceta. A co tam masz w tej torbie?
Szybko zerknął na siatkę z zakupami. Miał tam trochę składników na potrawy, które miały stanowić jego wyżywienie przez co najmniej trzy, cztery dni.
- Tylko jedzenie - odpowiedział szybko.
- Oh, umiesz gotować? Miło~
Zanim się zorientował reszta z grupy go otoczyła. Nie miał dokąd uciec.
- Proszę, przepuśćcie mnie - powiedział łamiącym się głosem.
- Nie bój się, nic ci nie zrobimy. Chcemy się tylko trochę zabawić, wiesz?
- Dobra, starczy tego, sukinsyny. Wypierdalać - do rozmowy dołączył trzeci głos, który Kuroko skądś kojarzył.
- Hej, to jest...
- Mayuzumi? - Tetsuya spojrzał na niego zaskoczony.
Szarowłosy mężczyzna przewrócił oczami na jego widok po czym poraził grupkę niechętnym spojrzeniem. Powoli wyjął papierosa z paczki i zapalił go.
- Ty i twoja grupka krypto homosiów działacie mi na nerwy. Wypierniczać albo inaczej pogadamy - warknął.
Chociaż widać było, że nie są zadowoleni, mężczyźni zebrali się i wkrótce zniknęli.
- A ty wypierdalaj w podskokach. Miało cię tu już dzisiaj nie być, dzieciaku - zwrócił się w jego stronę Chihiro.
- Nie jestem dzieckiem - chociaż miał wiele rzeczy do powiedzenia, to jako pierwsze opuściło jego usta.
- Na oko daję ci podstawówkę. Kto cię w ogóle z domu wypuścił? Mniejsza. Nie chcę żadnych bratnich dusz, ani ogólnie nikogo. Jak znów cię tu zobaczę, zrobię filmik i w trzy dupy zdjęć jak cię gwałcą w krzakach.
- Jesteś nieprzyjemną osobą.
- Widać takie już twoje parszywe przeznaczenie. Do domu, już po dobranocce.
Zanim zdążył coś odpowiedzieć szarowłosy go minął, najpierw wydmuchując dym z papierosa w jego stronę. Kuroko zaczął kaszleć, a gdy skończył, Mayuzumi już był poza jego zasięgiem.
- Przyjdę jutro! - krzyknął do oddalających się pleców.
Nic mu nie odpowiedziało.

Gdy leżał na łóżku w jego głowie toczyła się istna bitwa na pomysły jak dotrzeć do Chihiro i poznać go lepiej. Tylko czy naprawdę chce bliżej poznawać tak wredną osobę? Czuł, że nie wytrzyma sam ze sobą w małym pokoju, ale bał się wyjść na zewnątrz po scenie z parku. Jego rozmyślania przerwało walenie w drzwi. Kto to może być o tej porze?
- Już idę! - krzyknął, po czym narzucił na siebie koc, włożył kapcie i ruszył do drzwi.
Gdy tylko nacisnął klamkę drzwi uderzyły go z impetem. Zaskoczony patrzył, jak na podłodze rozlewa się plama krwi wychodząca od szarowłosego.
- Mayuzumi?! Co ci się stało?! - szok minął, więc szybko pobiegł po zestaw do pierwszej pomocy.
- Mówiłem... żebyś się stąd wynosił...
- To moja wina? - po części był zły, po części przerażony. A co, jeśli to naprawdę jego wina?
- Musisz... wziąć odpowiedzialność...
Nie wiedząc, co Chihiro ma na myśli Kuroko zastygł w bezruchu. Jego puls oszalał, gdy szarowłosy oplótł go ramionami w pasie i ułożył mu się na kolanach. Bał się tego, co może nadejść... Jednak gdy minęło dobre dziesięć minut a Mayuzumi się nie poruszył odważył się dotknął jego głowy. Odpowiedziało mu ciche mruczenie. Przekrzywił głowę tak, by widzieć twarz mężczyzny. Krwawienie ustało, jednak nadal patrzył na niego ze zmartwieniem. W końcu uspokoił się całkowicie, po czym odruchowo zaczął głaskać szare kosmyki. Były wyjątkowo miękkie w dotyku. Coś w ich strukturze sprawiało, że czuł spokój.
- Już mi lepiej - usłyszał zachrypnięty głos.
Podskoczył z zaskoczenia. Nie spodziewał się dźwięków w tej bezkresnej ciszy.
- Co się stało? - zapytał, starając się brzmieć neutralnie.
- To twoja wina. Gdybyś się wyniósł jak ci mówiłem nic by mi nie było. Teraz musisz tu zostać.
- Słucham?
- Nie każ mi się powtarzać, idioto. Zostajesz tu, od tego zależy moje zdrowie.
- Nie zasłużyłem na jakieś wyjaśnienia?
- Pakuj się.
- Nie rozkazuj mi...
Nim Kuroko znów zaprotestował Chihiro wstał, po czym przerzucił sobie błękitnowłosego przez ramię.
- H-Hej! Postaw mnie, proszę!
Mayuzumi zignorował go. Weszli do mieszkania i szarowłosy wziął kartę otwierającą drzwi do mieszkania. Zamknął za sobą drzwi i ruszyli. Nie ważne ile Kuroko się wyrywał, mężczyzna był od niego silniejszy i nie mógł się wyrwać. Było zbyt późno w nocy, by ktoś na ulicy mógł mu pomóc. Nie miał też odwagi krzyczeć o pomoc, bo czuł, że na miejscu dowie się o co w tym wszystkim chodzi. Dyndał więc z ramienia Chihiro jak worek ziemniaków i czekał aż dotrą do destynacji.
Przedpokój domu Mayuzumiego wyglądał o wiele lepiej niż się spodziewał. W sumie, to spodziewał się kurzu o grubości liczonej w centymetrach, zapachu zgnilizny i labiryntu z chińskich zupek... Okazało się jednak, że jest czysty i nawet ładny. Chihiro postawił go na ziemi po czym wetknął mu kartę do ręki.
- Jutro pójdziemy po twoje rzeczy.
- A kiedy wyjaśnisz mi, dlaczego robisz tak skrajnie przeciwstawne sobie rzeczy?
Mężczyzna zmierzył go spojrzeniem.
- Idź do salonu. Powiem ci, bo nie dasz mi spokoju.
Posłusznie udał się do salonu. Usiadł przy stole i czekał na gospodarza, który po chwili przyszedł z dwoma kubkami gorącej czekolady. Jeden postawił przed Kuroko, po czym upił łyk ze swoje i westchnął ciężko.
- Wiesz, czym jest hanahaki? - zapytał po chwili milczenia.
Kuroko skinął głową. To choroba polegająca na tym, że w ciele osoby, która odrzuca swoją bratnią duszę wyrastają kwiaty tak długo, aż korzenie zmiażdżą organy wewnętrzne i osoba umiera, cała obsypana kwieciem zamiast skóry. To piękna, ale bolesna śmierć.
- Są różne odmiany chorób, które powstały mniej więcej wtedy, gdy ludzie zaczęli usuwać swoje kompasy za pomocą operacji czy leków. Taka kara za odrzucenie drogowskazów od jakiejkolwiek tam istoty na górze. Roznoszą się łatwiej niż przeziębienie i są zazwyczaj co najmniej dokuczliwe.
Kuroko słuchał dalej, powoli sącząc swój napój z kubka. Skoro wiedział, że choruje na chorobę odrzucenia, dlaczego to zrobił?
- Wiem, nad czym się zastanawiasz. Jednak oprócz tego, że cierpię na togehaki to nie mam kompasu. Nie usuwałem go, po prostu nigdy się nie pojawił. Ile masz lat?
- 20.
- A więc powinienem go mieć od... czwartego roku życia? 
Pokazał mu obie dłonie. Dopiero teraz Kuroko zauważył, że faktycznie, na żadnej z nich nie było kompasu.
- Czyli... pojawienie się bratniej duszy aktywuje twoją chorobę?
- Gdybyś szybko się zmył mógłbym dalej sobie żyć. Ale teraz nie mam wyboru i muszę z tobą być, albo zacznę rzygać krwią gdy ciernie będą przebijać moje organy.
Nie wiedząc co odpowiedzieć Kuroko spojrzał na Mayuzumiego przepraszającym wzrokiem.
- Wybacz. Nie wiedziałem.
- Ciężko żebyś wiedział. Co się stało, się nie odstanie. Ale nie myśl, że będę dla ciebie miły.
Po tych słowach wyszedł z pokoju. Pytania kłębiły się w głowie Kuroko, jednak pod wzrokiem gospodarza czuł, że i tak na razie nie uzyska odpowiedzi. Wkrótce już leżał w futonie i zastanawiał się, w co też się wpakował.
- Jutro zadzwonię do Momoi – mruknął jeszcze pod nosem i nadspodziewanie szybko zapadł w sen.
***
Yazu marnuje życie na pisanie kolejnych au, które nie trzymają się kupy. Znaczy, to akurat jest jeszcze w miarę spójne. I nie będzie kontynuacji, nie chcę zaczynać opowiadania, bo na pewno bym je zjebała.  Ogólnie to boli mnie strasznie że nie umiem rysować, bo chciałabym narysować Kuroko w ostatnim stadium hanahaki... Togehaki to wymyślone przeze mnie słowo, toge od cierni i haki od zakwitu. Podobne jest do hanahaki, tylko z cierniami. W ostatnim stadium wyglądałby jak jeż trochę xD Smutno mi, kupiłam sobie ołówki H tylko po to by odkryć, że wolę B. Ale poprawiłam szkic Konoe i jestem nawet dumna... Taa...

niedziela, 12 czerwca 2016

Bentou Making




















Autor
Skąd to mam
***
W oryginale to jest po chińsku, i chociaż nie lubię edytować kolorowych rzeczy (zawsze gdzieś zjebię kolory) to wybrałam żeby wyczyścić oryginał. I chyba nawet ładnie mi wyszło. Sam komiks jest przeuroczy i ma main AoKuro, a z braku MayuKuro czymś muszę się żywić. PLUS POLECAM SHOTA OD BLACK Z MAYUTAKA TO BYŁO PIĘKNE.

piątek, 10 czerwca 2016

Chusta

W przerwie treningu wszyscy chłopcy usiedli zmęczeni na ławce. Kuroko zbierał się gdzieś z podłogi, Aomine jednak zdecydował że pójdzie mu pomóc za chwilę. W międzyczasie zerknął na czerwonowłosego, który popijał energetyka z butelki. Może to wina tego, że patrzy na niego zdecydowanie zbyt często, ale zauważył pewną zmianę w wizerunku Akashiego.
- Oi, Akashi, nie urosły ci za długie włosy?
Dwukolorowe tęczówki spojrzały na niego, po czym białe palce podniosły opadającą na oczy grzywkę.
- Może. Nie przeszkadzają mi, więc nie myślałem jeszcze o ich ścięciu.
- Jak ty w ogóle widzisz z takimi kłakami?
- Kwestia przyzwyczajenia, Daiki. Skoro masz energię na narzekanie na moje włosy, będziesz ją miał również na dodatkowe dwadzieścia kółek.
- Ej, nie przeginaj...
- Daiki.
Miał ochotę pokazać mu język, ale powstrzymał się wiedząc, że nawet zwiększona doza cierpliwości Akashiego kiedyś się kończy. Zamiast tego poszedł pomóc zeskrobać Tetsu z podłogi.

Po treningu czekał na czerwonowłosego pogwizdując cicho. Satsuki zawsze się wkurza gdy to robi więc czemu nie. Coś długo mu schodzi ten prysznic...
- Wybacz, że musiałeś czekać.
Gdy sylwetka mniejszego chłopaka wyłoniła się zza rogu Aomine zamurowało. Na szczęście trwało to tylko sekundę, bo po chwili już prawie leżał na ziemi rycząc ze śmiechu.
- C-Co ty- Co ty masz... na gł-głowie? - wydyszał w przerwach między dzikim rechotem.
Widział, jak źrenice w oczach Akashiego się zwężają, jednak nie potrafił przestać. Chłopak po obu stronach twarzy miał krótkie, małe warkoczyki, a resztę włosów spiętą z tyłu za pomocą gumki. Wyglądał cudacznie.
- Poprosiłem Satsuki aby... Czy mógłbyś się uspokoić choć trochę?
- S-Sorry... Nie moge... Ahahahahah!
Po burzowej minie na twarzy Seijuurou wiedział, że sobie nagrabił. Nie sądził jednak, że aż tak.

Kiedy następnego dnia Akashi i Aomine zjawili się na treningu wszyscy, włącznie z trenerem zastygli w bezruchu. Akashi nadal miał warkoczyki i kucyka, Aomine zaś szedł z czerwoną chustą na głowie, do której poprzyczepiana była cała masa ozdóbek i bibelotów. Tak jak ciemnoskóry chłopak jeszcze wyglądał znośnie w swoim karnym stroju, tak drugi wywołał konsternację. To jest śmieszne. Ale zginiemy, jeśli zaczniemy się śmiać. Tylko Momoi z uśmiechem poklepała Akashiego po ramieniu i powiedziała, że bardzo mu pasuje ta fryzura.
- Dai-chan, nie wiedziałam, że lubisz tego rodzaju rzeczy.
- Na serio myślisz, że sam to włożyłem?
- O, przypomniały mi się wsuwki...
- Satsu...
I tak oto Aomine Daiki skończył z kwiecistymi wsuwkami we włosach. Po części wchodziły też na chustę, więc póki jest pod okiem różowowłosej, nie będzie mógł zdjąć tego cholerstwa. Za coooo.
- Osobiście uważam, że pasuje ci kolor czerwony - skomentował Akashi zanim zagonił wszystkich do ćwiczeń, a sam udał się przebrać.
Nie mając okazji odpyszczyć Aomine kopnął tylko pobliską piłkę. Po chwili jednak powlókł się za nim.
- Ciekawe, kiedy się skapnie co powiedział...
***
Taka o miniaturka napisana na kolanie przed minutą xDD Inspiracja przyszła z mojego nie zrozumienia tematu "wyżal się" i bólu dupy że nikt nie rozumie moich wyborów estetycznych xDD 

czwartek, 9 czerwca 2016

Kagami's English Is Cute





Autor
Skąd to mam
***
Nie było to trudne do zrobienia xD Szczerze, to sama nie wiem co mnie urzekło w tym komiksie. Ale trudno.

niedziela, 5 czerwca 2016

Aikotoba






Autor
Skąd to mam
***
MOJE SERCE PĘCZNIEJE Z MIŁOŚCI GDY TO WIDZĘ T_T Już tłumaczę, o co chodzi. Słowo klucz to "aikotoba". Na kartce Tetsu pisze 合言葉 co czyta się "aikotoba" ale znaczy hasło lub właśnie magiczne słowo. Na ostatniej stronie Aomine mówi 愛言葉 co też czyta się "aikotoba" ale znaczy słowa miłości. Uwielbiam japońskie gry słowne, są wspaniałe... Do tego naprawdę ładna kreska... Abwwww _(;x_ Btw, w Grafiku pojawi się rozpiska na dwa kolejne stripy które zrobiłam, robiłam porządek w zapisanych zakładkach i postanowiłam że je w końcu zrobię. Moje biedne serce, tyle feelsów mam przez ten komiks T_T