wtorek, 14 czerwca 2016

Togehaki

EDIT: Zmieniłam końcówkę. Yay.
W dniu narodzin osoby, która będzie ci bratnią duszą, na wierzchu twojej dłoni pojawia się kompas, który wskazuje drogę do tej osoby. Niektórzy czekają wiele lat, niektórzy się z nim rodzą... Tetsuya należał do tej drugiej grupy, w wieku 20 lat postanowił więc, że chyba czas najwyższy odnaleźć przeznaczoną sobie istotę... Tego się jednak nie spodziewał.
- I nie chcę cię tu więcej widzieć, szczylu - dotarło do jego uszu zza drzwi.
Błękitnowłosy stał przed drzwiami z oniemiałą miną. Jego umysł jeszcze nie do końca przetrawił to, co się wydarzyło. Owszem, nie miał żadnych większych oczekiwań, nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia i że teraz się zejdą i będzie tęczowo. Ale nie spodziewał się, że przeznaczona mu osoba okaże się być wrednym hikikomori, który odmówi otworzenia drzwi, choć tylko pokazał kompas. Pierwszy szok minął i poczuł irytację. Nie ma tak, wydał duże pieniądze i spędził mnóstwo czasu w niewygodnych pociągach żeby tu dotrzeć!
- Proszę, otwórz drzwi! Chciałbym tylko porozmawiać! - uprzejmie pukał w drzwi, jednak mocniej niż zwykle.
Odpowiedziała mu tylko cisza.
- Nie odejdę stąd dopóki nie porozmawiamy!
Nadal cisza.
- Nie poddam się tak łatwo!
Tym razem drzwi się otworzyły na całą szerokość, pokazując mu sylwetkę wysokiego mężczyzny. Przydługie, szare włosy opadały na przymrużone, martwe, a jednak niesamowicie głębokie oczy. Ubrany w dres i zwykłą bluzkę trzymał w zębach papierosa, a z jego ust powoli wydobywał się dym. Na swój sposób wyglądał seksownie, gdy oparł się wygodnie o framugę drzwi, Kuroko potrząsnął jednak głową i spojrzał na niego ze zdecydowaniem.
- Nie żądam nic od ciebie. To jednak - wskazał na kompas - Twierdzi, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Chcę tylko pójść na kawę i poznać przynajmniej twoje imię.
Te niesamowite oczy zmierzyły go leniwie od stóp do głów. Chociaż czuł się jak przyparty do muru, nie ośmielił się spuścić wzroku.
- Nie interesują mnie te bzdury z przeznaczeniem. Imię pisze na tabliczce obok drzwi, a tu masz drobniaki na kawę, kup sobie ode mnie - szarowłosy wyciągnął dłoń, z której wysypały się monety. Kuroko nie zdążył zareagować gdy z brzdękiem uderzyły w posadzkę, a brązowe drzwi zamknęły się z impetem tuż przed jego nosem.
- Co za... - czując bezsilną frustrację Kuroko pozbierał monety z ziemi i wrzucił je do skrzynki na listy.
Chociaż nie chciał się jeszcze poddawać, sposób odrzucenia jaki mu zaserwował mężczyzna łamał jego ducha. Niechętnie zerknął na tabliczkę obok drzwi.
- Mayuzumi Chihiro...
Mimo to czuł determinację płonącą w jego wnętrzu. Nie ma opcji, że się podda.

- Jak to odmówił?! - zszokowany głos Momoi dźwięczał w jego uszach.
- Tak to. Rzucił mi pieniądze na ziemię i zatrzasnął drzwi przed nosem.
- Może już kogoś ma i uważa, że twoje pojawienie się wszystko zepsuje...?
- Mógł mi o tym powiedzieć, a nie zachowywać się jak ostatni cham.
- Przykro mi, Tetsu... Wracasz do domu?
- Zostanę tu jeszcze trochę. Odezwę się za jakiś czas.
Nacisnął czerwoną słuchawkę i rzucił telefon na łóżko. Nie ma co, trafiła mu się bratnia dusza jak marzenie. Czy to źle, że chciałby go poznać? Czy lepiej będzie zostawić go w spokoju? Może Momoi ma rację, a ta niechęć wynika z tego, że kogoś już ma... Ale to nie tak, że koniecznie muszą być razem, prawda? Mogą być tylko przyjaciółmi. Gdzie jest napisane, że bratnia dusza to tylko obiekt romantycznych uczuć? Z resztą, jeśli kocha, to czy nie powinien być pewien swoich uczuć, nawet gdy pojawi się trzecia osoba?
- Chyba naprawdę na darmo tu przyjechałem... - mruknął do siebie.
Gdy wyjrzał przez okno powitał go piękny zachód słońca. Wynajął niewielkie mieszkanko w apartamentowcu by mieć gdzie przenocować kilka dni i trafił mu się przytulny lokal z ładnym widokiem. Nagle poczuł ochotę na spacer. Po drodze widział park, po którym spacerowali ludzie. Podejmując szybką decyzję ubrał się i wyszedł z mieszkania.
Przyjemnie ciepły wiatr owiewał jego policzki, gdy powolnym krokiem przemierzał coraz ciemniejsze ścieżki w parku. Ku swojemu zadowoleniu odkrył, że po drugiej stronie znajduje się całodobowy sklep spożywczy, w którym zaopatrzył się w prowiant na najbliższe dni. Chociaż nie zapomniał rozczarowania wymieszanego z upokorzeniem, które zaserwował mu Mayuzumi, czuł napływ nowych sił. Jutro do niego pójdzie, choćby miał znów prawie dostać z drzwi.
- Oh? A cóż to robimy w takim miejscu o tej porze, panienko? - odezwał się jakiś głos przed nim.
Skierował wzrok do góry, jednak w ciemności widział tylko, że znajduje się tam grupa wyższych od niego mężczyzn. Zmarszczył brwi słysząc wyraz "panienko".
- Nie jestem kobietą - powiedział cicho, ale ze zdecydowaniem - Czy moglibyście mnie przepuścić? Chciałbym wrócić do domu.
- Haha, to facet! Ładnyś jak na faceta. A co tam masz w tej torbie?
Szybko zerknął na siatkę z zakupami. Miał tam trochę składników na potrawy, które miały stanowić jego wyżywienie przez co najmniej trzy, cztery dni.
- Tylko jedzenie - odpowiedział szybko.
- Oh, umiesz gotować? Miło~
Zanim się zorientował reszta z grupy go otoczyła. Nie miał dokąd uciec.
- Proszę, przepuśćcie mnie - powiedział łamiącym się głosem.
- Nie bój się, nic ci nie zrobimy. Chcemy się tylko trochę zabawić, wiesz?
- Dobra, starczy tego, sukinsyny. Wypierdalać - do rozmowy dołączył trzeci głos, który Kuroko skądś kojarzył.
- Hej, to jest...
- Mayuzumi? - Tetsuya spojrzał na niego zaskoczony.
Szarowłosy mężczyzna przewrócił oczami na jego widok po czym poraził grupkę niechętnym spojrzeniem. Powoli wyjął papierosa z paczki i zapalił go.
- Ty i twoja grupka krypto homosiów działacie mi na nerwy. Wypierniczać albo inaczej pogadamy - warknął.
Chociaż widać było, że nie są zadowoleni, mężczyźni zebrali się i wkrótce zniknęli.
- A ty wypierdalaj w podskokach. Miało cię tu już dzisiaj nie być, dzieciaku - zwrócił się w jego stronę Chihiro.
- Nie jestem dzieckiem - chociaż miał wiele rzeczy do powiedzenia, to jako pierwsze opuściło jego usta.
- Na oko daję ci podstawówkę. Kto cię w ogóle z domu wypuścił? Mniejsza. Nie chcę żadnych bratnich dusz, ani ogólnie nikogo. Jak znów cię tu zobaczę, zrobię filmik i w trzy dupy zdjęć jak cię gwałcą w krzakach.
- Jesteś nieprzyjemną osobą.
- Widać takie już twoje parszywe przeznaczenie. Do domu, już po dobranocce.
Zanim zdążył coś odpowiedzieć szarowłosy go minął, najpierw wydmuchując dym z papierosa w jego stronę. Kuroko zaczął kaszleć, a gdy skończył, Mayuzumi już był poza jego zasięgiem.
- Przyjdę jutro! - krzyknął do oddalających się pleców.
Nic mu nie odpowiedziało.

Gdy leżał na łóżku w jego głowie toczyła się istna bitwa na pomysły jak dotrzeć do Chihiro i poznać go lepiej. Tylko czy naprawdę chce bliżej poznawać tak wredną osobę? Czuł, że nie wytrzyma sam ze sobą w małym pokoju, ale bał się wyjść na zewnątrz po scenie z parku. Jego rozmyślania przerwało walenie w drzwi. Kto to może być o tej porze?
- Już idę! - krzyknął, po czym narzucił na siebie koc, włożył kapcie i ruszył do drzwi.
Gdy tylko nacisnął klamkę drzwi uderzyły go z impetem. Zaskoczony patrzył, jak na podłodze rozlewa się plama krwi wychodząca od szarowłosego.
- Mayuzumi?! Co ci się stało?! - szok minął, więc szybko pobiegł po zestaw do pierwszej pomocy.
- Mówiłem... żebyś się stąd wynosił...
- To moja wina? - po części był zły, po części przerażony. A co, jeśli to naprawdę jego wina?
- Musisz... wziąć odpowiedzialność...
Nie wiedząc, co Chihiro ma na myśli Kuroko zastygł w bezruchu. Jego puls oszalał, gdy szarowłosy oplótł go ramionami w pasie i ułożył mu się na kolanach. Bał się tego, co może nadejść... Jednak gdy minęło dobre dziesięć minut a Mayuzumi się nie poruszył odważył się dotknął jego głowy. Odpowiedziało mu ciche mruczenie. Przekrzywił głowę tak, by widzieć twarz mężczyzny. Krwawienie ustało, jednak nadal patrzył na niego ze zmartwieniem. W końcu uspokoił się całkowicie, po czym odruchowo zaczął głaskać szare kosmyki. Były wyjątkowo miękkie w dotyku. Coś w ich strukturze sprawiało, że czuł spokój.
- Już mi lepiej - usłyszał zachrypnięty głos.
Podskoczył z zaskoczenia. Nie spodziewał się dźwięków w tej bezkresnej ciszy.
- Co się stało? - zapytał, starając się brzmieć neutralnie.
- To twoja wina. Gdybyś się wyniósł jak ci mówiłem nic by mi nie było. Teraz musisz tu zostać.
- Słucham?
- Nie każ mi się powtarzać, idioto. Zostajesz tu, od tego zależy moje zdrowie.
- Nie zasłużyłem na jakieś wyjaśnienia?
- Pakuj się.
- Nie rozkazuj mi...
Nim Kuroko znów zaprotestował Chihiro wstał, po czym przerzucił sobie błękitnowłosego przez ramię.
- H-Hej! Postaw mnie, proszę!
Mayuzumi zignorował go. Weszli do mieszkania i szarowłosy wziął kartę otwierającą drzwi do mieszkania. Zamknął za sobą drzwi i ruszyli. Nie ważne ile Kuroko się wyrywał, mężczyzna był od niego silniejszy i nie mógł się wyrwać. Było zbyt późno w nocy, by ktoś na ulicy mógł mu pomóc. Nie miał też odwagi krzyczeć o pomoc, bo czuł, że na miejscu dowie się o co w tym wszystkim chodzi. Dyndał więc z ramienia Chihiro jak worek ziemniaków i czekał aż dotrą do destynacji.
Przedpokój domu Mayuzumiego wyglądał o wiele lepiej niż się spodziewał. W sumie, to spodziewał się kurzu o grubości liczonej w centymetrach, zapachu zgnilizny i labiryntu z chińskich zupek... Okazało się jednak, że jest czysty i nawet ładny. Chihiro postawił go na ziemi po czym wetknął mu kartę do ręki.
- Jutro pójdziemy po twoje rzeczy.
- A kiedy wyjaśnisz mi, dlaczego robisz tak skrajnie przeciwstawne sobie rzeczy?
Mężczyzna zmierzył go spojrzeniem.
- Idź do salonu. Powiem ci, bo nie dasz mi spokoju.
Posłusznie udał się do salonu. Usiadł przy stole i czekał na gospodarza, który po chwili przyszedł z dwoma kubkami gorącej czekolady. Jeden postawił przed Kuroko, po czym upił łyk ze swoje i westchnął ciężko.
- Wiesz, czym jest hanahaki? - zapytał po chwili milczenia.
Kuroko skinął głową. To choroba polegająca na tym, że w ciele osoby, która odrzuca swoją bratnią duszę wyrastają kwiaty tak długo, aż korzenie zmiażdżą organy wewnętrzne i osoba umiera, cała obsypana kwieciem zamiast skóry. To piękna, ale bolesna śmierć.
- Są różne odmiany chorób, które powstały mniej więcej wtedy, gdy ludzie zaczęli usuwać swoje kompasy za pomocą operacji czy leków. Taka kara za odrzucenie drogowskazów od jakiejkolwiek tam istoty na górze. Roznoszą się łatwiej niż przeziębienie i są zazwyczaj co najmniej dokuczliwe.
Kuroko słuchał dalej, powoli sącząc swój napój z kubka. Skoro wiedział, że choruje na chorobę odrzucenia, dlaczego to zrobił?
- Wiem, nad czym się zastanawiasz. Jednak oprócz tego, że cierpię na togehaki to nie mam kompasu. Nie usuwałem go, po prostu nigdy się nie pojawił. Ile masz lat?
- 20.
- A więc powinienem go mieć od... czwartego roku życia? 
Pokazał mu obie dłonie. Dopiero teraz Kuroko zauważył, że faktycznie, na żadnej z nich nie było kompasu.
- Czyli... pojawienie się bratniej duszy aktywuje twoją chorobę?
- Gdybyś szybko się zmył mógłbym dalej sobie żyć. Ale teraz nie mam wyboru i muszę z tobą być, albo zacznę rzygać krwią gdy ciernie będą przebijać moje organy.
Nie wiedząc co odpowiedzieć Kuroko spojrzał na Mayuzumiego przepraszającym wzrokiem.
- Wybacz. Nie wiedziałem.
- Ciężko żebyś wiedział. Co się stało, się nie odstanie. Ale nie myśl, że będę dla ciebie miły.
Po tych słowach wyszedł z pokoju. Pytania kłębiły się w głowie Kuroko, jednak pod wzrokiem gospodarza czuł, że i tak na razie nie uzyska odpowiedzi. Wkrótce już leżał w futonie i zastanawiał się, w co też się wpakował.
- Jutro zadzwonię do Momoi – mruknął jeszcze pod nosem i nadspodziewanie szybko zapadł w sen.
***
Yazu marnuje życie na pisanie kolejnych au, które nie trzymają się kupy. Znaczy, to akurat jest jeszcze w miarę spójne. I nie będzie kontynuacji, nie chcę zaczynać opowiadania, bo na pewno bym je zjebała.  Ogólnie to boli mnie strasznie że nie umiem rysować, bo chciałabym narysować Kuroko w ostatnim stadium hanahaki... Togehaki to wymyślone przeze mnie słowo, toge od cierni i haki od zakwitu. Podobne jest do hanahaki, tylko z cierniami. W ostatnim stadium wyglądałby jak jeż trochę xD Smutno mi, kupiłam sobie ołówki H tylko po to by odkryć, że wolę B. Ale poprawiłam szkic Konoe i jestem nawet dumna... Taa...

6 komentarzy:

  1. Kuroko chcieli zgwałcić, Mayu chce go zgwałcić, ale woli worek ziemniaków... Trololol XD

    Fajne, powiadam i nie sądzę, że kiedy zaczniesz pisać jakieś rozdziałowe opowiadania to je zjebiesz. A luj z tym! Piszesz super, więc nie sądzę, że tak by się stało.

    Pozdrawiam
    Życzę weny
    Orihara Alice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby miał powstać następny rozdział, to bym tam wyjaśniła dlaczego go obronił, chociaż nie chciał xD Mayuyu dopiero później by stał się bardzo gejem dla Kuroko ;>>
      Pomysł przyszedł do mnie z dupy i dopiero potem się skapłam, że gdybym była czytelnikiem to zakładałabym że to wszystko ma głębszy sens xDD Chociaż i tak odpadłam jak Ayo nazwał Mayuyu Jezusem xDD
      Dziękuję za miłe słowa! Niestety mam już doświadczenie z wszelkimi chapterowymi rzeczami i chyba tylko jedno udało mi się dokończyć. Więc... xD
      Ja też pozdrawiam, buziaczki ;D

      Usuń
  2. "Imię pisze na tabliczce obok drzwi, a tu masz drobniaki na kawę, kup sobie ode mnie - szarowłosy wyciągnął dłoń, z której wysypały się monety."

    Pisze ;-; Weź, ogółem nie zawracam sobie głowy błędami, ale wyczulona jestem akurat na tego typu nieścisłości.
    "Imię JEST napisane na tabliczce obok drzwi", pisać mogę ja czy ty, ale nie imię XDDD

    "Gdy leżał na łżku w jego głowie toczyła"
    Zjadło się 'ó', musiałaś być głodna XD

    Ale ogółem, wyszło uroczo, tak jak zawsze. Podoba mi się twoja własna kompozycja twórcza, wymyślanie chorób na rzecz tekstu. Czytało się szybko, lekko, bardzo przyjemnie. I myślę, że spokojnie możesz zrobić z tego opowiadanie wielorozdziałowe, bo wykreowany świat brzmi mega interesująco, a sama relacja Kuroko z Mayuzumim może zostać przedstawiona w bardzo ciekawy sposób ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sprawie błędów, łóżko poprawiłam. Natomiast z tym pisze... Wiem, że powinno być "jest napisane", tylko że kiedy piszę to postacie mówią mową potoczną, mniej więcej tak jak ja mówię. Nie pasuje mi wizja Chihiro który klnie jak szewc po czym wyjeżdża z "jest napisane". Kanoniczny Mayuzumi jest bardziej oficjalny, ale ja nie umiem w kanon, so... *shrugs* Wiem, że zabrzmi to jakbym mówiła "odwal się" ale po prostu uważam że to bardziej pasuje do jego stylu wypowiedzi aniżeli poprawność językowa.
      Cieszę się że się podobało! ;D Wolałabym pisać jakieś bardziej zajmujące rzeczy niż lekturka na 5 min nadająca się do gazetki dla kur domowych, ale nie umiem _(:3 Na początku chciałam żeby ział ogniem i pokrywał się łuskami, ale nie miało to żadnej fajnej nazwy xD Więc jest togehaki xD
      Dziękuję za miłe słowa! Nie wiem czy się zdecyduję na kontynuację, gdyż trzymanie się nawet własnego kanonu to dla mnie wyzwanie _(:3 Nic nie obiecuję, ale pomyślę nad tym.
      Buziaczki ;D

      Usuń
  3. Przeczytałam w przychodni, ale komentarz, który wtedy napisałam szlag trafił XD''' no nic, postaram się odtworzyć najważniejsze rzeczy.
    Motyw z kompasem - ciekawy.
    "Ubrany w dres i zwykłą bluzkę trzymał w zębach papierosa, a z jego ust powoli wydobywał się dym." chociaż okropnie nie znoszę kopcenia to w niektórych tworach bardzo lubię użycie papierocha i to jest to, zaskakująco pasuje do niego XD'
    "Nie interesują mnie te bzdury z przeznaczeniem. Imię pisze na tabliczce obok drzwi, a tu masz drobniaki na kawę, kup sobie ode mnie" to w sumie całkiem miłe, na swój sposób, zależy do jakiej kategorii to wpisać, bo jak nad tym dłużej myślałam to uznałam, że Mayuzumi w sumie jest typem buca, który daje pieniądze żebrakom, żeby się tylko odpierdolili.
    Scena z "panienką" przypomniała mi moje niedokończone HaiKuro, była niemal identyczna, tylko no, u mnie był Haizaki XDDDD
    Sam pomysł i hanahaki jest interesujące... i tu powinnam cię walnąć (...zrobię to jak przyjedziesz), że nie zostało to rozciągnięte na więcej rozdziałów, bo z tego co ja tutaj widzę dałoby się zrobić przynajmniej trzy lub cztery rozdziały, a po ciągu dalszym pewnie tyle samo :CCCC no smutno no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż nie znoszę papierosów w rzeczywistości, to uważam palenie za cholernie seksowne xD Dobre zdjęcie z papierochem zmiękcza nogi ;w; Poniekąd Mayuzumi jest tu bucem, ale on ogólnie nim jest xD Jak to powiedział Fujimaki "Mayuzumi to dosłowna definicja mendokusai" xD I tak, on jest taką osobą xD
      W sumie to byłam ciekawa czy ktoś zapyta "dlaczego się boją Mayuzumiego?" ale jak dotąd nikt nie zwrócił na to uwagi ;p HaiKuro to też dobry ship *kciuk w górę*
      Hanahaki to autentyczny termin z japońskiego fandomu. Chociaż ja go tutaj trochę zmieniłam, bo w oryginale hanahaki to pierwszy objaw tego, że czas znaleźć swojego soulmate'a. Jeśli się go nie znajdzie przed 3 stadium choroby to się umiera. Wymyśliłam tylko togehaki.
      Szczerze? Miałam tylko "my soulmate didn't want me". To jedyne co miałam w głowie pisząc to. Napisałam pierwsze co mi przyszło do głowy, ponieważ czytałam ładne hanahaki z AkaKuro.
      Nie planuję ciągu dalszego. A raczej, jestem w stanie powiedzieć co się dzieje dalej, ale nie jestem w stanie tego napisać. Nie umiem planować historii, a to zdecydowanie nie miało być opowiadanie. Może i zmarnowana okazja, ale... ja nie decyduję o tym, co piszę. Tak, wiem że dziwnie to brzmi, ale tak po prostu jest.

      Usuń