Po
lekcjach, na drzwiach sali gimnastycznej, w której zwykle o tej
porze odbywały się zajęcia klubu koszykówki, widniała piękna,
śnieżnobiała kartka, na której perfekcyjną kaligrafią
wymalowano znaki układające się w słowa ,,Dzisiejszym nadzorcą
treningu jest Kuroko Tetsuya. Plan rozgrzewki i ćwiczeń znajdziecie
w kapitańskiej kanciapie, na biurku, po lewej stronie od sterty
oznaczonej zielonym paskiem. W razie jakichkolwiek pytań kapitana
znajdziecie w sali numer 203''. Czwórka spośród Kiseki no Sedai, w
składzie Kuroko, Kise, Midorima i Murasakibara, wpatrywała się
tępo w zamieszczone ogłoszenie, czytając je po raz setny w
przeciągu dziesięciu minut. Tak, stali tam już tyle czasu, nie
potrafiąc zrozumieć, dlaczego Akashi, zwykle wręcz despotyczny w
kwestii obecności na treningach, nagle postanowił nie zjawiać się.
Co więcej, Aomine również nigdzie nie było, więc w niewinnych
umysłach naszych genialnych koszykarzy pojawiały się wizje tortur,
jakie biedak musi przechodzić pod czujnym okiem samozwańczego
imperatora.
-
Nie wiem jak wy, ale ja chyba pójdę zerknąć na to, jaką karę
otrzymał tym razem - stwierdził w końcu Tetsuya, przerywając
zalegającą od jedenastu minut ciszę.
-
Nie interesuje mnie to - rzucił szybko Midorima, szybkim ruchem
poprawiając okulary.
-
Mido-chin i tak pójdzie - powiedział Murasakibara w przerwie między
gryzami batonika.
-
No to chodźmy wszyscy!
I
tak też zrobili. Rzeczona sala, sala 203, znajduje się niestety po
drugiej stronie szkoły. Czymże jednak jest krótki marsz w obliczu
możliwości pośmiania się z debila, który znów nieopatrznie
naraził się czerwonowłosemu? Ano niczym. Ukradkiem przemknęli
obok pokoju nauczycielskiego, schowali się w łazience, gdy dyrektor
wychodził ze swojego gabinetu, potem uciekli sprzątaczce kryjąc
się w gabinecie pielęgniarki, ostatecznie jednak, po wielkiej
batalii z nauczycielami wszelkiej maści dotarli pod rzeczoną klasę.
Nie dość, że był do niej kawał drogi, najeżony pułapkami i
innymi zagrożeniami, to jeszcze znajduje się w nieużywanej części
szkoły. Z tego co było im wiadomo, Akashi lubił tę strefę,
głównie ze względu na to, że nikt tu od tak sobie nie zagląda.
Ponieważ gwałtowne otwarcie drzwi mogłoby spowodować zaprzestanie
aktualnie wykonywanej czynności, Kuroko, jak przystało na cień,
bezszelestnie je uchylił, tworząc szczelinę akurat taką, by bez
problemu widzieli co się dzieje wewnątrz, jednocześnie nie
przeszkadzając. Widok, który ujrzeli, niemalże powalił ich na
kolana.
Aomine
i Akashi siedzieli po drugiej stronie sali, pod uchylonym oknem. Z
racji wczesnojesiennej pory wiatr przynosił w powiewach delikatny
ruch ich krótkich włosów oraz liście, z których jeden osadził
się pośród morza czerwieni na głowie Seijuurou. Panowała idealna
cisza, przerywana tylko szumem drzew i cichymi kliknięciami bliżej
nieznanego pochodzenia. Akashi leniwie wpatrywał się w stolik
stojący między nim a granatowowłosym. Jakby od niechcenia wyjął
sobie liścia z włosów, zmiął go delikatnie w dłoniach, po czym
odrzucił na ziemię. Wylądował on obok kilku innych, które
skończyły podobnie. Mina Aomine jednak nie była tak zrelaksowana.
Wyglądał raczej, jakby miał zatwardzenie i nie mógł sobie z tym
w żaden sposób poradzić. Odpowiedzią na ich zagadkowe wyrazy
twarzy była nieco większa niż do szachów plansza, na której
znajdowały się pięciokątne figury. Każda z figur przedstawiała
inną postać, razem jednak tworzyły armię. Armię, którą grą
się w grę zwaną shogi. Nawet tak niepoinformowane osoby jak Kise
czy Murasakibara mogły bez problemu zrozumieć, że Daiki jest w
czarnej, a właściwie białej dupie. Po jego stronie planszy
znajdowały się praktycznie same czerwone, wypromowane figury. On
sam miał jedną lancę i króla, który de facto już był
zaszachowany. Pod ręką Akashiego znajdowało się pełno figur
gotowych do ponownego służenia na polu bitwy, zapas Aomine był
całkowicie pusty. Nie zbił ani jednej figury.
-
Nie rozumiem cię, Daiki - westchnął Akashi - Wyzwałeś mnie na
pojedynek w shogi, jednak gramy już po raz siódmy, a ty nadal nie
zdobyłeś nawet jednego pionka.
-
Stul pysk - warknął znerwicowany chłopak - Nie wyzwałem cię na
żaden cholerny pojedynek, to ty stwierdziłeś, że mam się nauczyć
w to grać.
-
To prawie że to samo.
Granatowowłosy
zerkał co chwila na osobę swojego rozmówcy. Chłopak siedział z
podwiniętą prawą nogą, na której opierał rękę, a na niej
lekko przechyloną głowę. Poluzował krawat i rozpiął kilka
guzików, co skutecznie dekoncentrowało Aomine. Przecież on ledwo
ogarnia zakres ruchu figur, a co dopiero, jak ten ci się prawie
rozbierze! Niestety. Dopóki nie pokaże, że posiada coś więcej
niż długiego kutasa, żadnego seksu. Nic. Celibat, psia mać. Ale o
tym nie wiedzieli nasi cisi obserwatorzy, którzy z zacięciem
oczekiwali momentu, gdy Aomine wydrze się na czerwonowłosego, że
ma w dupie tego rodzaju kary.
-
Oi, Sei - zaczął cicho granatowowłosy.
-
Słucham cię, Daiki.
-
Nie możesz wymyślić czegoś innego? - zerknął na niego błagalnym
wzrokiem - Przecież nie ma chuja we wsi, żebym z tobą wygrał w te
prawie szachy!
-
Ależ mój drogi, ja wiem, że ze mną nie wygrasz - stwierdził
Akashi, uśmiechając się złośliwie - Po prostu muszę nauczyć
cię dyscypliny.
Od
kiedy Aomine zwraca się do Akashiego po imieniu? Ta myśl przebiegła
przez umysły obserwujących.
-
To weź chociaż jakąś łatwiejszą grę - marudził Aomine.
-
Dla ciebie nawet chińczyk byłby za trudny.
-
Hę?! Coś ty powiedział?!
-
Oh, Daiki, gdybyś myślał głową, a nie Daikim juniorem, byłoby
ci o wiele łatwiej.
-
Taa? Gdybyś się porządnie ubrał i nie świecił tą swoją szyją,
na której a propo masz malinkę, byłoby mi zdecydowanie łatwiej.
Z
nieodgadnionym błyskiem w oku Akashi opuścił nogę na dół, po
czym płynnie wstał i stanął tuż obok Aomine. Chwilę później z
wdziękiem usiadł mu na kolanach i zaczął go głaskać po twarzy.
-
Mon ami, to tylko objaw tego, że myślisz kutasem, nie rozumem -
wymruczał tuż przy jego uchu.
-
Od dwóch tygodni męczysz mnie celibatem i oczekujesz, że zignoruję
tę twoją apetyczną...
Seijuurou
przerwał mu, kładąc mu palec na ustach. Aomine prychnął,
niezadowolony.
-
To tylko dwa tygodnie, Daiki - stwierdził czerwonowłosy, leniwie
owijając sobie granatowe kosmyki dookoła palców.
-
Chyba mi nie powiesz, że ciebie to w ogóle nie rusza - warknął
ciemnoskóry, usiłując przybrać złą minę mimo dość przyjemnej
pieszczoty gładzenia po policzku.
-
W przeciwieństwie do ciebie nie jestem niewyżytą seksualnie bestią
- z uśmiechem rzucił Akashi.
-
Taa? To przepraszam. Powiesz mi w takim razie, co wbija mi się w
podbrzusze? - w ciemnych oczach Aomine błyszczało pożądanie.
- Powiedzmy, iż udzielił mi się nastrój - wymruczał Seijuurou, składając na ustach swojego partnera krótki, słodki pocałunek.
- Powiedzmy, iż udzielił mi się nastrój - wymruczał Seijuurou, składając na ustach swojego partnera krótki, słodki pocałunek.
-
Aaaapsiiiiiik!!!
Wszyscy
aż podskoczyli. Aomine i Akashi zaskoczeni spojrzeli w stronę
drzwi, zza których dobiegały odgłosy bicia kogoś po głowie.
-
Kto tam jest? - krzyknął czerwonowłosy, pospiesznie schodząc z
kolan Aomine.
Kiedy
bardziej rozsunął drzwi, jego oczy ujrzały czerwieniącego się
Midorimę, który stał tyłem do niego i jak mantrę powtarzał ,,Ja
nic nie widziałem'', Murasakibarę, który podduszał sinego już
Kise, oraz Kuroko, który siedział z telefonem w ręku i wszystko
nagrywał.
-
Przepraszamy, Akashi-kun, że wam przerwaliśmy, jednak Kise-kun
postanowił kichnąć - stwierdził Kuroko beznamiętnym tonem.
-
Kise-chin już więcej nie kichnie. Obiecuję, Aka-chin - przeciągłym
głosem rzucił Murasakibara.
Czerwonowłosy
powstrzymał wybuch śmiechu, jednak kąciki jego ust wyraźnie
uniosły się ku górze. Zerknął na Tetsuyę, który nawet teraz
kontynuował nagrywanie.
-
Tetsuya, nagrałeś również to, co robiliśmy w środku? - zapytał
z dziwnym błyskiem w oku.
-
Wszystko, odkąd tu przyszliśmy.
-
Prześlij mi to.
-
Haa?! - zdziwiony głos Aomine dobiegł Akashiego - Na cholerę ci
nagranie-
-
Powiedzmy, iż gwarantuję sobie bezgraniczne posłuszeństwo - z
uśmiechem pełnym samozadowolenia Akashi odebrał plik wideo od
błękitnookiego – A teraz, czy moglibyście nas zostawić?
-
Tak jest, Akashi-kun. Chodźcie, musimy iść na trening.
-
Eeeh? To mam puścić Kise-chinaa?
-
Nie musisz, Murasakibara-kun.
Choć
pełni ciekawości, niechętnie opuścili okolice sali 203, a każdy
kto przez następne dwie godziny znajdował się w jej pobliżu,
odchodził z wypiekami na twarzy.
-
Daiki, będę się bardzo śmiał, jeśli znów się rozchorujesz.
-
Zamknij się.
Pozwól, że przytoczę zdanie, które sprawiło iż nie miałam już pytań do ciebie:
OdpowiedzUsuń"- Oh, Daiki, gdybyś myślał głową, a nie Daikim juniorem, byłoby ci o wiele łatwiej." No cóż to był tak zwany początek końca i każde kolejne zdanie czytałam z bananem na twarzy. Nie ma co to ci się naprawdę świetnie udało, jeszcze kilka takich a przysięgam, że będę cię bezgranicznie wielbić.
Przesyłam ci masę miłości i weny, która mam nadzieję cię zmotywuje żebyś pisała tak więcej i więcej :D
*patrzy z wyrzutem na wena* Opierdalasz się, mój drogi, nie widzisz, że ludzie chcą więcej, a ty tylko popijasz kawę? Nie no, radość wielka, że się spodobało ;D Ten pairing jakoś tak nawet w moim odczuciu mi podchodzi, ale teraz mam sporo rzeczy zaczętych, so nie wiem, co uda mi się wykminić ;P Tobie również weny, słońce ;D
UsuńYazu, jak ja Cię kocham za takiego teksty... Lepiej zaopatrz się w jakąś butlę z tlenem, jeśli nie chcesz żebym Cię udusiła, jak już się na Ciebie rzucę xd
OdpowiedzUsuńNie myślę już tak dobrze, jak zawsze, za dużo chemii, za dużo stresu związanego z wyjazdem (w hostelu nie odbierają telefonu na potwierdzenie rezerwacji, da fak).
Ale postaram się jakoś składnie skomentować.
Kiedy wyobraziłam sobie Aho grającego/próbującego grać w shogi.... SIŁY WSZECHMOGĄCE RATUJCIE~! TOŻ TO KONIEC ŚWIATA~!
Nie, serio, nie mogę sobie wyobrazić Aho grającego w ... cokolwiek co wymaga choć odrobiny intelektualnego wysiłku (w koszu jest instynkt, on na boisku nie myśli~). A jeszcze taka taktyczna gra jak shogi... Nie, Aho, wyjdź, zanim się skompromitujesz. A nie, chwila, już zdążyłeś to zrobić.
Wgl ten moment: "- Stul pysk - warknął znerwicowany chłopak - Nie wyzwałem cię na żaden cholerny pojedynek, to ty stwierdziłeś, że mam się nauczyć w to grać.
- To prawie że to samo."
Kurwa, mistrzostwo, leżę i nie wstaję, to prawie że to samo... logika Akasza niesamowita, padam na kolana *gdzie z tymi nożyczkami?!*
"Chłopak siedział z podwiniętą prawą nogą, na której opierał lekko przechyloną głowę."
Głowa oparta na podwiniętej nodze. Akasz jest niski i nie ma szczególnie długich nóg.... wygimnastykowany jest, kurwa, jeśli osiągnął takie coś. Zeby oprzeć i jeszcze pochylić na bok głowę opartą na nodze, bez opierania glowy na ręce, która leży na nodze.... nieźle xd
"- Aaaapsiiiiiik!!!" - Czekałam na to. Albo jak któryś z nich kichnie, albo inną głuptę odwali *skąd wiedziała, że to będzie Kise?* *kosmiczne wibracje atakują*
"- Przepraszamy, Akashi-kun, że wam przerwaliśmy, jednak Kise-kun postanowił kichnąć - stwierdził Kuroko beznamiętnym tonem.
- Kise-chin już więcej nie kichnie. Obiecuję, Aka-chin - przeciągłym głosem rzucił Murasakibara. "
Tetsu taki spokojny, jakby nigdy nic, magia! Kocham go takiego. I jeszcze to "on już więcej nie kichnie" Umarłam ze smiechu, wskrzeszaj mnei teraz~! Przepis na świeże zombie znajdziesz zaszyfrowany gdzieś w odmętach mojego profilu.
Wgl bardzo podoba mi się pomysł Akasza na wykorzystanie tego nagrania... *wyobraża sobie szantaż* trrrrrr, Aho, strzez się.
O bosz, ten komentarz jest bez żadnego łądu i składu, ale nie mam lapka, to dlatego. Na niczym innym nie umiem pisac.
Ok, kończę, zanim jeszcze bardziej się pogrążę.
Weny~!
Trochę ci będzie wysoko, żeby mnie udusić, chibi-tan ;D Weź mi nic nie mów o chemii *zadanie domowe patrzy na nią z mordem w oczach* Głupi hostel, dodawać ludziom bezsensownie stresu. W mojej wyobraźni Aho nie potrafi nawet przesuwać figur jak należy, dlatego to tak śmiesznie wygląda xD Poza tym nie było szans, żeby wygrał, chodziło o to, żeby przegrał xD To z tą nogą już poprawiłam xD No i Kise idealnie nadaje się na kozła ofiarnego xD *Kise nie jest moim przeznaczeniem i chuj* A widzisz, Mukkun ma swoje dobre strony ;D No i Tetsu musi być taki spokojny, w końcu to mój Tetsu <33 Nie przejmuj się, już mówiłam, że ogarniam xD Dzięki, wzajemnie ;D
Usuń„- To weź chociaż jakąś łatwiejszą grę.
OdpowiedzUsuń- Dla ciebie nawet chińczyk byłby za trudny.”
Dai-chan musi być totalnym kretynem skoro nie potrafi grać w grę w której najważniejsze jest szczęście... A tego chyba raczej mu brak, skoro dwa tygodnie skazany bym na totalny brak kontaktów z apetycznym tyłeczkiem Sei-chan'a. Ja bym chyba nie wyrobiła... Oho... Wewnętrzny seme się odzywa...
Kuroko taka wścibska szmataaa... Żeby tak nagrywać wszystko... Gdzie on chciałby to wstawić potem na redtube'a? Nieładnie... Ale w sumie dzięki niemu Sei ma niezły kij... Marchewkę w postaci swojego ciała w sumie też... I może wytresuje sobie murzyna?
„- Kise-chin już więcej nie kichnie. Obiecuję, Aka-chin” - zawiało grozą... Jakby Atsushi miał go zaraz zmiażdżyć... Chyba trochę mi szkoda Kise...
Napisane bardzo lekko (na pozór, bo czasem może się tak wydawać, a autor siedzi godzinę nad jednym zdaniem), aczkolwiek widać tu kawał naprawdę dobrej roboty. Przykładasz się do tekstów i zależy vi by były dopracowane. Tak ja to widzę. Oby tak dalej. Weny życzę i chyba odważę się zaprosić do siebie, gdzie również kroche kurobasu znajdziesz.
Ps. Zyskujesz stałego bywalca c:
Łał. Zaimponowałaś mi. Składny, bezstronny komentarz, neutralna ocena... Nigdy tak nie potrafiłam i pewnie się nie nauczę. Chociaż za nazwanie mojego Tetsiaczka szmatą mam ochotę cię spalić na stosie, niewierna ;p
UsuńTwój blog mam nawet w obserwowanych, czekam na bodziec wewnętrzny, żeby nadrobić zaległości, tak więc już niedługo ;p Cieszę się, czuj się powitana ;D
*przestępuje z nóżki na nóżkę, wiesza kurteczkę*
UsuńOi no... Nie pal mnie, już i tak mnie boli fapka od oblania się woskiem. Ja się nie kryje z moją niechecią do tego błękitnowłosego stworzenia, ostrzegam... Ale za to braciszka wielbię... Akashiego znaczy, a widzę go tu trochę...
Miło mi, że obserwujesz, dziękuję, że obdarzyłaś mnie taką uwagą.
A co do pisania komentarzy, CLD mnie nauczyła c:
Jestem bardzo wierna...
Yazu... Mym mistrzem... Jesteś mym pierdolonym mistrzem...
OdpowiedzUsuńPierdolisz ;p
UsuńUwielbiam motyw kary w AoAka, chłodno-drwiący ton Akashiego jest po prostu wspaniały, jak przystało na rasowego dręczyciela i sadystę :D Wiadomo, że Aomine nie wygra choćby nawet bardzo się starał. W koszykówce szanse są znacznie większe, ale przy jego zdolności prędzej upadłby na tyłek, tak samo jest z shougi :D Cwana reszta kiseki, zachciało się szpiegować, pierwsi shipperzy AoAka XDD Fajnie wyszło, masz huga i ciasteczko ;////;
OdpowiedzUsuń...I właśnie ujrzałam Kiseki shippujących AoAka... xD No cóż, on nie miał wygrać xD Yay, ciasteczko i hug, kiedy odbiór? xD
UsuńAoAka.
OdpowiedzUsuńTak bardzo zakochałam się w tym pairingu, przez pewną osobę komentującą wyżej, że aż musiałam zostawić te lekcje i skomentować.
Muszę przyznać, że strasznie długo mnie tu nie było. Prawdą jest, że kiedyś tu już byłam, ale nie skomentowałam, a szkoda.
Przejdźmy zatem do twojej twórczości.
Jeszcze raz to powiem.
AoAka.
Świadomość, że coraz więcej osób lubi ten pairing mnie cholernie zadowala, bo liczba shippujących tego murzyna i sadystę jest niska, cholernie niska. I jeśli już spotkam jakieś AoAka, bez komentarza się nie obejdzie.
Dobra, zacznijmy czytać.
Nie wyobrażam sobie zbytnio Kuroko jako zastępce, bo moim zdaniem nie potrafiłby on ogarnąć cnotki-niewydymki-pedała-geja-zjebańca-cioty, ani tym bardziej pana Midorimałkę. Dalej zaczyna się rozmowa, blablabla, jak zawsze nasz tytano-coś musi żreć te swoje batoniki, a Midorimałkę poprawiać te swoje cholerne i brzydkie okulary, sory glonie, taka prawda.
No i się zaczyna.
AoAka.
AoAka.
AoAka.
- Nie rozumiem cię, Daiki - westchnął Akashi - Wyzwałeś mnie na pojedynek w shogi, jednak gramy już po raz siódmy, a ty nadal nie zdobyłeś nawet jednego pionka.
- Stul pysk - warknął znerwicowany chłopak - Nie wyzwałem cię na żaden cholerny pojedynek, to ty stwierdziłeś, że mam się nauczyć w to grać.
- To prawie że to samo.
Tak bardzo Akashi Seijuurou. Wyzwanie na pojedynek, a zmuszenie. Nic się te dwie czynności od siebie nie różnią, wcale, wcale. No i oczywiście nasz murzynek lubi używać przekleństw. Zbytnio do mnie podobny.
Jego logika, ekhem, logika Pana Jestem Idealny I Zawsze Wygrywam, Zawsze Mam Rację jest piękna, normalnie nie mogę. Płaczę.
- To weź chociaż jakąś łatwiejszą grę - marudził Aomine.
- Dla ciebie nawet chińczyk byłby za trudny.
- Hę?! Coś ty powiedział?!
- Oh, Daiki, gdybyś myślał głową, a nie Daikim juniorem, byłoby ci o wiele łatwiej.
- Taa? Gdybyś się porządnie ubrał i nie świecił tą swoją szyją, na której a propo masz malinkę, byłoby mi zdecydowanie łatwiej.
To nie raczej Daiki Junior, a Daiki Gigant, czy coś w tym stylu. Patrząc na sylwetkę Aomine to on musi mieć cholernie dużego, no ale niestety, czarnego. No i pieprzyć się z jakimś idiotą, który nie umie grać w shougi. Szczyt głupoty.
Nie, to nie wina Akashiego. On sam mógł nie robić mu tej malinki, jeśli w ogóle to Daiki zrobił. Nie, to nie może być prawda, on go nie zdradza, co nie? Powiedz mi, że nie, bo moje życie legnie w gruzach.
- Taa? To przepraszam. Powiesz mi w takim razie, co wbija mi się w podbrzusze? - w ciemnych oczach Aomine błyszczało pożądanie.
- Powiedzmy, iż udzielił mi się nastrój - wymruczał Seijuurou, składając na ustach swojego partnera krótki, słodki pocałunek.
Zaleciało mi tu delikatnie idiotyzmem, ale potem się opamiętałam, bo myślałam, że Daiki jest takim kretynem, że nie wie co mu się wbija. Serio, brawa dla mnie.
Potem zaczęło być zbyt słodko. Zrobiłam "aww". Boże, zrobiłam coś niewyobrażalnie dziwnego dla mnie, co ty ze mną robisz, powiedz mi.
-Przepraszamy, Akashi-kun, że wam przerwaliśmy, jednak Kise-kun postanowił kichnąć - stwierdził Kuroko beznamiętnym tonem.
- Kise-chin już więcej nie kichnie. Obiecuję, Aka-chin - przeciągłym głosem rzucił Murasakibara.
Wypowiedź Murasakibary sprawiła, że zaczęłam się z lekka obawiać, że on zrobi coś pedałowi. A z resztą, im mniej takich cnotek, tym lepiej, heh.
Dobra, kończę, a zarazem zapraszam do mnie: http://rainbow-basketball.blogspot.com/, hłe hłe.
AoAka to przepiękny pairing, którego powinno być zdecydowanie więcej w internetach ;D Na początku miałam problem z interpretacją twojego komentarza, poczułam się nieco urażona gdy ktoś po raz kolejny obraził moje słodkie, błękitne stworzenie. Cieszę się za to, że ktoś też nie lubi Midorina *pjona!* Akashiemu tę malinkę zrobił właśnie Daiki, w scenie którą miałam ochotę opisać w osobnym shocie, ale ostatecznie Murcielago (to jest mój wen) mnie olał dla kawy i ciastek ;--; Natomiast no cóż, jestem zwolenniczką teorii że Tetsuya ma największego z całego Kiseki xD No cóż, nie rozumiem czemu tak serio wzięłaś wypowiedź Mukkuna, bo dla mnie to jest czysta komedia, której nigdy nie zinterpretowałabym na poważne ;P Co do bloga, zapiszę sobie ale nie obiecuję, że pojawię się w najbliższym czasie, mam sporo blogów do nadrobienia i za mało siły by siedzieć przed kompem odpowiednią ilość czasu. Mimo to, kiedyś się mnie spodziewaj ;D
UsuńCo ty, nie obraziłam Kuroko! Lubię go, ale z przez shippowanie jego i Mayazumiego chyba popadłam w "kurokoizm".
UsuńTo nie tak, że nie lubię Midorimałkę. Wkurza mnie, ale jakby nie był takim tsundere, zgwałciłabym go.
Nie martw się, moja wena sobie zrobiła lekki urlop i uciekła, bo ją zdradziłam z lodówką, heh, to smutne.
Ja przynajmniej spróbuję skomentować wszystko co tu się znajduje :).
SHIPPERKA MAYUKURO? PJONA! Mayuzumi z Kuroko to po prostu wola bogów ;/////; A ja nie lubię Midorina. Jest brzydkim, głupim glonem. Murcielago ostatnio ma mnie gdzieś. Zawsze lubił słodycze, a teraz szlag by go ma mnie w dupie. No cóż, do ambitnych świat należy! Chyba zaraz przeczytam i skomentuję te twoje dwie notki *umrę na AkaFuri, tak bardzo umrę*
Usuń