czwartek, 5 lutego 2015

Tresura

Dla CLD. Uczcijmy pairing NijiMura!

Jeszcze nim trening się zacznie. Tak, to właśnie ten moment Nijimura wybrał na ruszenie w bój. Nie straszne mu płotki, slalom pomiędzy pachołkami ani rzut z linii trzech punktów. Dopiero usłyszawszy znajomy odgłos piłki uderzającej o boisko odetchnął, po czym skierował kroki w stronę ławki. Nie bez powodu swoją torbę zamiast w szatni zostawił właśnie tam. Jak zwykle, perfekcyjnie co do sekundy, Murasakibara przyszedł 4 minuty przed rozpoczęciem środowego treningu. Shuuzou niepewnie zmiął karteczkę w dłoniach. Akashiemu przecież można zaufać... Dobra, ofiara na miejscu, drapieżnik w gotowości. 3, 2, 1...
- Witaj, Murasakibara - przywitał przechodzącego chłopaka uprzejmym głosem.
- Ossu - usłyszał w odpowiedzi - Mura-chin nie ćwiczy?
- Ćwiczę, tylko muszę chwilkę odsapnąć - westchnął ciężko szarooki.
- Taa, treningi są taaaakie męcząące...
Atsushi usiadł obok czarnowłosego na ławce, natychmiast wydobywając dosłownie znikąd paczkę chrupek, którą z trzaskiem otworzył. Zapadła niezręczna cisza, przerywana mlaskającymi odgłosami konsumpcji. W takiej atmosferze, która zdawała się nie wpływać na olbrzyma, Nijimura nie wiedział, jak się do tego zabrać. Nigdy sobie nie radził z tym gościem, wolał raczej zostawiać go Akashiemu, specjaliście od poskramiania dzikich bestii. Zebrał jednak całą swoją odwagę i wiarę we własne ideały.
- Murasakibara, nie chciałbyś może tych cukierków? - rzekł, wyjmując z torby paczkę wiśniowo-jogurtowych łakoci - Dostałem je, ale ich nie zjem.
- Mura-chin chce mi je dać? - te fioletowe oczy rozbłysły głodem. Nieco przestraszony Shuuzou oddał paczkę w łapy chłopaka, błyskawicznie odsuwając własne ręce. Jeszcze by skończyły w jego żołądku razem z cukierkami.
Fioletowowłosy z lubością rozpoczął proces pochłaniania zawartości paczki. Tajes, pierwszy krok - sukces!

Sytuacja powtórzyła się również w następną środę. Tym razem wybrał rozpływające się w ustach wiśniowe ciasteczka z czekoladową posypką. Zagajenie poszło mu o wiele lepiej, jako iż już wiedział, co ma mówić. Atsushi z równym zachwytem przystąpił do jedzenia, przerywając jednak co chwilę, by mówić o swoich ulubionych smakach i wychwalać wiśnie pod niebiosa. Następnego dnia, czyli w czwartek, nastąpiła rzecz niesłychana - Murasakibara przyszedł punktualnie na trening, co zwykle poza środami wynegocjowanymi przez Akashiego się nie zdarzało. Z miną niewiniątka i głodem w oczach usiadł obok Nijimury, który udając, że go nie zauważa, spokojnie dopijał pokeri.
- Witaj, Murasakibara - odezwał się w końcu, wyrzucając butelkę do stojącego obok kosza - To niespotykane, żebyś zjawiał się tak wcześnie.
Wszyscy w zasięgu słuchu zamarli, porażeni ilością jadu i ironii włożoną w drugą część wypowiedzi, jednak sam jej adresat pozostał niewzruszony.
- Ohayo, Mura-chin - odpowiedział mu, niecierpliwie wiercąc się na miejscu.
Gdy nic nie następowało, spróbował usiąść wygodnie i udawać, że wcale na nic nie czeka, w ogóle niczego nie oczekuje i jest oazą spokoju. Nijimura śmiał się z niego w duchu z satysfakcją. Odczekał jeszcze chwilę, rozkoszując się trzymaniem chłopaka w niepewności.
- Tak - nie zdążył do końca otworzyć ust, gdy Murasakibara wypalił zgodę i spojrzał na niego wyczekująco. Będzie miał chłopak problemy w późniejszym życiu, przedwczesny wytrysk i te sprawy...
- Co byś zrobił, gdybym ci się oświadczył? - zapytał Nijimura poważnym głosem. Olbrzym zadumał się na chwilę, a szarooki w międzyczasie sięgnął do torby i wyjął z niej wielką tabliczkę miętowej czekolady. Był to naturalnie koniec wszelkich filozoficznych rozważań, gdyż fioletowowłosy rzucił się na nią z takim entuzjazmem, że chyba nawet nie poczuł smaku.
- Dziękuję, Mura-chin! - jak można tak bardzo cieszyć się z głupiej czekolady? (Wszyscy darczyńcy, którzy zechcą wysłać autorce tekstu miętową czekoladę, wiedzcie, że was kocham <3) Nigdy nie zrozumie tego gościa, jednak jak na razie, wszystko idzie gładko i zgodnie z planem. Piątek i cały następny tydzień minął Nijimurze pod znakiem wiśniowych i miętowych słodkości, z malinowymi przerywnikami. W miarę upływu kolejnych dni widać było efekty - Murasakibara przychodził na trening punktualnie, a drobne przysługi typu wyniesienie sterty kartonów z dokumentami przestały był problemem. Czas przejść krok dalej.

Po tej trzytygodniowej kuracji...
- Dokąd idziesz, Atsushi? - dobiegł go głos Akashiego. Po skończonym treningu olbrzym zwykle pomaga przy przenoszeniu sprzętu, teraz jednak widocznie chciał ulotnić się z sali.
- Nah, Mura-chin powiedział, że mam iść na dach - odparł chłopak.
- A zatem uważaj na siebie i wróć tu, gdy już skończycie.
- Haaai.
Pożegnany tymi słowami fioletowowłosy ponowił swą wędrówkę ku wyznaczonemu miejscu. Nie zajęła mu ona duża czasu. Dalekie kroki stawiame długimi nogami nadawały mu prędkość niemal wiatru, po chwili więc był już u celu. I bynajmniej zaskoczyło go to, co zobaczył.
- Chodź tu, Murasakibara - powiedział Nijimura, stojąc nad związanym Haizakim - I przyjrzyj się mu porządnie.
- Oi, Niji chuju, o co ci biega?! - Shougo darł się na cały głos, niespecjalnie zachwycony obecnością olbrzyma - Przecież nic jej nie zrobiłem!
- Zapamiętaj sobie jego twarz - kontynuował Shuuzou, nie przejmując się krzykami związanego - Jeśli zobaczysz go gdzieś w pobliżu swojej klasy, rozmawiającego z jakąś dziewczyną, dostarcz go do mnie. To, czy będzie żył, nie ma znaczenia.
- Haaai, Mura-chin - Atsushi nadal wpatrywał się w punka znudzonym wzrokiem, posłusznie usiłując zapamiętać jego twarz - O, Zaki-chin, czemu jesteś związany?
- Bo Niji myśli, że flirtuję z jego siorką!
- Zamilcz, zboczeńcu. A ty, Murasakibara, jeśli już zapamiętałeś, możesz wracać do Akashiego.
- A...
- Taak, dostaniesz.
I Murasakibara wyszedł, żegnany odgłosami ubijania żywego mięsa i krzykami bólu Haizakiego.
- I jak? - zapytał Akashi, gdy fioletowowłosy dotarł na miejsce - Shougo jeszcze żyje?
- Chyba tak, jednak wyszedłem w trakcie - jak przystało na niego, nie wydawał się być przejęty możliwością zgonu szarowłosego.
Cieszę się, Nijimura, że instrukcja obłaskawiania Murasakibary, którą ci dałem, przydała się.
***
Kurwa, nie wierzę, że to napisałam. Ale miało być więcej Nijimury niż Murasakibary, więc jest. Leci dzisiaj, poza kolejką, bo to kompletny, niezaplanowany spontan xD A właśnie, skoro wszyscy o tym piszą, to chyba też oznajmię, że będę na Love 6. Bez cosplayu, więc pewnie zagubię się w tłumie, ale można mnie szukać ;p

6 komentarzy:

  1. PODAJ ADRES, WYŚLĘ CI CZEKOLADĘ c: Zasługujesz xd
    Fioletowa Różyczka coś taka uległa. Znaczy, za słodycze to rozumiem, ale nawet ja, ktoś kto pod względem żarcia i słodyczy jest właśnie jak Atsushi, nie stała się tak grzeczna.
    Ogólnie, zajebiście piszesz. Tak samo zajebiście jak tłumaczysz. *klaszcze w zachwycie*
    Nie mam "natchnienia" na jakiś dobry komentarz, więc to tyle z mojej strony *szkoła zabija, na szatana*
    Weny i pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale to były jego (czyt. moje) ulubione smaki! xD Awww, czekoladka *świeci się jak robaczek świętojański* <3 Dziękuję ;--; Jak się nauczę japońskiego *nadchodzę, podręczniku!* to będzie lepiej <3 Każdy komentarz cieszy, nawet bardzo krótki ;D Dziękuję ;D

      Usuń
  2. Hahahahaha, Yazu, jesteś moim mistrzem. Serio. Jesteś pierdolonym mistrzem komedii.
    Nie trawię Atsu, naprawdę. Nie znoszę go i większości opek z nim. Ale nie uwierzysz - TO MI SIĘ PODOBAŁO. NAPRAWDĘ~!
    Aż sama się sobie dziwię, ale naprawdę miniaturka jest moim zdaniem cudna i tarzałam się przy niej po podłodze ze śmiechu. Zwłaszcza przy tym: '- Oi, Niji chuju, o co ci biega?!"
    Ten Niji-chuj rozłożył mnie na łopatki, ależ to było urocze (tak, urocze, uważam to za urocze, bo dla mnie to powiewa NijiHai~).
    Prawdopodobnie gdybyś zrobiła z tego typowe NijiMura (to jest jakieś typowe?) nie podobałoby mi się. To znaczy gdybyś zrobiła z tego jałojca z elementami jałoji. Ale nie, przecież Ty wiesz, jak bawić się z treścią. Wiesz, kiedy sceny typowo-yaoi muszą być, a kiedy lepiej na nie uważać. Yazu, kocham Cię za tę miniaturkę~! Serio, żeby podobało mi się coś, gdzie jest Atsu... *pada na kolana* Jesteś świetna, really.
    W dodatku dorzuciłaś mi do tego jakże cudownego Akasia, to ostatnie zdanie, ah, ono było tak bardzo w jego stylu... *rozpływa się*
    I wgl zajebisty pomysł, ta "instrukcja obsługi" (tak, na początku przeczytałam obsługiwania, nie obłaskawienia, i tak mi się spodobało, że musiałam to powiedzieć xd), mnie zniszczyła. Świetny pomysł i ten dobór słów... ah, Ty naprawdę masz komedię we krwi, Yazu.
    Wciąż nie mogę się nadziwić jak idealny wydaje się być ten paring, biorąc pod uwagę jego nazwę i nazwiska tych dwóch postaci *stara się sobie przypomnieć, dlaczego wgl o nim pomyślała*
    No, także, dziękuję, uśmiałam się~
    Weny~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak wcześniej byłam jak robaczek, tak teraz się świecę jak podpalony świetlik. Najlepsze jest to, że to właściwie pairingowe nie jest, więcej w tym NijiHaików niż tego co trzeba, ale chuj xD Chyba o to z resztą chodziło, żebyś mi nie zeszła na jakiś fluff między Nijim a Mukkunem xD Nie wiem, czy jestem mistrzem komedii, ale w mojej głowie to wygląda zabawnie. Zdecydowanie natomiast nie jestem stworzona do schiz xD A ta nazwa jest rozbrajająca, nie wiem, co myślałaś, gdy to pisałaś, ale jeszcze się leję z pairingu NijiMura xD Dziękuję ;D

      Usuń
  3. Ojaa, też uwielbiam miętową czekoladę <3 Niji taki sprytny, przyznam szczerze, że nie pomyślałabym o takim pairingu, NijiKuro - okej, NijiAka - też w sumie ujdzie, jeszcze kiedyś widziałam NijiMido i było całkiem urocze, ale NijiMura... wyszło zaskakująco dobrze, podryw na słodycze zawsze cacy :> No i ten biedny Haizaki, nie kradniemy siostry kapitana :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miętowa czekolada to najlepszy rodzaj czekolady ;D Aa tam, pomysł na pairing się wziął stąd, że nazwisko Nijimura... No i pairing NijiMura xD NijiKuro nigdy nie czytałam, chyba że NijiAkaKuro... Ale mogłoby być ciekawe ;D

      Usuń